Niedziela, popołudnie... Na jednej z trójmiejskich grup pojawiło się ogłoszenie o konającym kocie.

Jedna z nas je zobaczyła, dwie kolejne już były w drodze. W takich chwilach nie myślimy o pieniądzach. Dla tego malucha liczyła się każda godzina.

Na widok leżącego kota zamurowało nas. Nie walczył, nie ruszał się, czekał na śmierć. Bez zastanowienia został zapakowany do transporterka.

Nie wiedzieliśmy jeszcze jak bardzo źle jest- chłopak miał założony opatrunek na szyi. Prędko trafił do kliniki całodobowej i trafił od razu do szpitalika.

Na pierwszy rzut oka: odwodnienie, wychudzenie, gorączka, pchły i inne pasożyty. Pod opatrunkiem za to kryła się głęboka, śmierdząca rana.

Pobraliśmy krew do badań oraz testów FIV/FELV. Poza stanem zapalnym wyniki są na tyle dobre, że postanowiliśmy walczyć o chłopaka. Jest wspaniałym, rozmruczanym kocurkiem, zasłużył na szansę.

Koszty pobytu, badań i leczenia w klinice całodobowej są jednak bardzo wysokie. Chłopak spędzi w niej co najmniej dobę, później zobaczymy na ile jego stan będzie stabilny oraz na ile nasze finanse dadzą radę.

Bardzo prosimy Was o wsparcie. Kocurek jest już zaopatrzony w leki przeciwbólowe, rzucił się na miseczkę z karmą, zostanie nawodniony, ale bez Was nie damy rady.