Zrzutka na kocią ekipę, czyli jak zyskałam futrzaną rodzinę!

Oto historia, jak to jedno "przygarnięcie" zamieniło się w małe, futrzane pandemonium. Jak to zwykle bywa, kilka miesięcy temu na mojej drodze stanęła dzika kocica, która ewidentnie była w "błogosławionym stanie". Oczami wyobraźni widziałam, jak wchodzi do domu, je i idzie w swoją drogę. No cóż, plany diabli wzięli. Bo oto ona, wraz z dwójką uroczych kociąt, postanowiła, że zostaje u mnie na zawsze.

Zapewniłam im najlepszy "luksus uliczny" – ciepły kąt, pełne miseczki i zero walki o terytorium. Niestety, do pełni szczęścia (i zdrowia!) brakuje im jeszcze pilnego "remontu technicznego". Mama potrzebuje sterylizacji, a kociaki szczepień i odrobaczenia. A ponieważ Dingo, mój pies, jest naszym głównym "pożeraczem" oszczędności na leczenie, to... no cóż, brakuje nam na kocią ekipę.

Dlatego zwracam się do Was z prośbą o wsparcie, abyśmy mogli doprowadzić tę trójkę do stanu idealnej, domowej adopcji!

Każda, choćby najmniejsza, wpłata to dla nich:

 * Paszport do zdrowego życia (szczepienia i odrobaczenie)

 * Koniec z szalonymi nocnymi imprezami (sterylizacja dla mamy)

 * Nadzieja na normalny dom (i zapobieganie kolejnym bezdomnym miotom)

Czas nas goni, bo chcemy dać im szansę na nowy, wspaniały początek. Z góry dziękuję za każdą pomoc. Obiecuję zdjęcia i wideo z ich powrotu do formy!