Endometrioza - ciągła walka z bólem
Endometrioza - ciągła walka z bólem
Our users created 1 231 507 fundraisers and raised 1 364 170 405 zł
What will you fundraise for today?
Updates2
-
Drodzy, dziękuję Wam bardzo za ciągłe wsparcie! Dawno mnie tu nie było, wiele się działo.
Zauważyliście zapewne, że zbiórka została jakiś czas temu wyłączona. Jest ku temu bardzo ważny powód!
Pojawiła sie inna opcja leczenia, która nie będzie wymagała takiego nakładu środków! Nie otrzymałam jeszcze potwierdzenia czy to się uda, czekam wciąż w zawieszeniu. Jesli jednak do tego dojdzie, wszystkie środki zostaną Wam zwrócone :D I na to właśnie liczę! Dlatego czekam NIEcierpliwie, będę Was informować na bieżąco :*
No comments yet, be first to comment!
Add updates and keep supporters informed about the progress of the campaign.
This will increase the credibility of your fundraiser and donor engagement.
Description
Moja świadoma „przygoda” z endometriozą trwa względnie niedługo choć według lekarzy cierpię na nią od co najmniej 6 lat. Biorąc pod uwagę walkę z bólem myślę, że trwa ona znacznie dłużej.
Już jako nastolatka bardzo cierpiałam w dniach miesiączki. Bóle, osłabienie, obfitość krwawień towarzyszyły mi odkąd pamiętam. Znaczne pogorszenie zauważyłam w 2019 roku, kiedy to czas odczuwania wszystkich objawów nie tylko wydłużył się do dwóch tygodni w miesiącu ale też doszły nowe symptomy. Bóle nie pozwalające wstać z łózka, czołganie się do łazienki, wymioty, biegunki, zaparcia, omdlenia a do tego ogromna obfitość krwawień przyczyniły się do ogromnego obniżenia jakości mojego życia.
Pomimo wizyty u ginekolog usłyszałam „Taka Pani uroda, miesiączka musi boleć, co ja mam z tym zrobić”. Nie pozostawało nic innego jak tylko się poddać i przyzwyczaić do panującej sytuacji. Na szczęście wsparcie rodziny, jak i własny upór, kazały mi grzebać dalej. Z pomocą osoby bliskiej umówiłam się do innej ginekolog. Na szczęście osoba ta miała zakres wiedzy wystarczający do stwierdzenia, że nie jest to normalne. Był to pierwszy raz kiedy usłyszałam o endometriozie. Powalający ból przy badaniu USG wystarczył aby lekarz nie odesłała mnie z kwitkiem do domu. Zostały mi przepisane hormony, na próbę na okres 3 miesięcy, aby zobaczyć czy ich działanie będzie wystarczające. Niestety nie było.
Kolejnym etapem było skierowanie na operację laparoskopii diagnostycznej do szpitala w Elblągu. Ginekolog chciała uzyskać podgląd tego, co działo się w jamie brzusznej. Nikt jednak nie spodziewał się takiego wyniku. Endometrioza głebokonaciekajaca, błona macicy przedostała się do jamy brzusznej i stworzyła zrosty zlepiając ze sobą macicę, jajniki, jajowody i jelito. Operacja była zbyt zaawansowana do jej przeprowadzenia w tym szpitalu. Zostałam odesłana do domu ze skierowaniem na kolejną operację oraz receptą na lek wstrzymujący krwawienia. Niestety miejsce musiałam znaleźć sobie sama.
Pierwszym strzałem było UCK w Gdańsku. Czas oczekiwania na termin ponad rok. Do tego pytania o posiadanie dzieci i pretensje o to, że jeszcze ich nie mam. Służba Zdrowia ponownie zawiodła, a ja zachorowałam na depresję.
Przyjęłam wyznaczony termin ale zostałam również odesłana do dalszych poszukiwań. Obdzwoniłam kilka szpitali jednak nikt nie chciał się podjąć operacji. Po kilku miesiącach objawy zaczęły się pogarszać i w desperacji wznowiłam poszukiwania. Otrzymałam informację o lekarzu z Łodzi, który przeprowadza tego typu zabiegi. Pojechałam na wizytę prywatną, gdyż tylko taka była możliwa. Otrzymałam informację, że endometrioza się powiększyła, dodatkowo na jajniku stwierdzono torbiel a na macicy dwa mięśniaki. Moje przeczucie, że sytuacja się pogorszyła mnie nie myliło. Moje organy rozrodcze wraz z jelitem stworzyły jeden, wielki kokon. Otrzymałam kolejne skierowanie na laparoskopię, tym razem do Szpitala Matki Polki w Łodzi.
W międzyczasie zaczęłam mieć problemy z wypróżnianiem. Ból towarzyszący tej czynności doprowadzał mnie do omdleń, skurczy, drgawek, gorączki.
Lekarz obiecał usunięcie mięśniaków, torbieli i zrostów. Jakież było moje zdziwienie kiedy po przebudzeniu się z narkozy otrzymałam informację, że zostały usunięte tylko zmiany powierzchowne natomiast zlepione organy pozostawiono w stanie sprzed zabiegu. Dowiedziałam się, że jajowody są całkowicie niedrożne i nie mam szans na ciążę naturalną oraz, że grozi mi stomia. Po raz kolejny odesłano mnie do domu jedynie z receptą na lek, który już na mnie nie działał – za to miał nową nazwę producenta. Na wyjściu powiedziano mi, żebym brała je przez pół roku a później zobaczymy co dalej.
Moja rozpacz sięgnęła zenitu. Ponownie zostałam zostawiona sama sobie z problemem, którego za nic nie mogłam rozwiązać, ponownie lekarz nie zrobił nic pomimo, że miał taką moc. Nie wspominając o braku empatii w przekazywaniu informacji na temat tak ważny jak posiadanie dzieci.
Przyszedł czas na spojrzenie na sytuację z perspektywy, brak możliwości posiadania dzieci uderzył mnie niczym obuchem. Całkowicie się załamałam, spędziłam dni płacząc z niemocy. Postanowiłam jednak się nie poddawać, dostawałam kopniaki od osób najbliższych do dalszej walki.
Na grupie na facebooku poświęconej endometriozie znalazłam nazwisko lekarza, który należy do zespołu ekspertów w tej chorobie, dr Maciej Pliszkiewicz. Dużo o nim czytałam, zadawałam pytania na forach. Nawiązałam z nim kontakt, pojechałam na prywatną wizytę do Warszawy i w końcu pojawiła się przede mną szansa.
Lekarz podczas badania USG stwierdził guza w pochwie przechodzącego w zrost z jelitem. Do tego zrost z macicą, jajowodami i nieoczyszczony w pełni jajnik, również obleczony zrostami. Dodatkowo macica cała w guzach. Ginekolog porównał wygląd moich organów do zalania ich wszystkich klejem, po zaschnięciu. Jedna wielka twarda masa.
Doktor, jako człowiek bardzo doświadczony w temacie, zaproponował mi operację w prywatnej klinice Medicover, w której kobiety, po nieudanych operacjach na NFZ, są ratowane codziennie. Termin operacji został wyznaczony na 19.08.2022 r. Dlatego też tu jestem. Czasu pozostało niewiele a koszt operacji został wyliczony na 35 000zł + badania, wizyta kwalifikująca, dojazdy. Łączny koszt mojego powrotu do zdrowia wyniesie 40 000zł.
Stąd moja prośba do Was, znajomi i nieznajomi. Będę wdzięczna za wszelką pomoc, za każdy grosz, który umożliwi mi powrót do normalnego życia i da szansę na spełnienia marzenia o dziecku, a co najważniejsze, na pozbycie się codziennego bólu.
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Ręczniki Tork
Marta, trzymam kciuki! ZDRÓWKA!!!!
15 licytacja, 15 dostawa, plus mały bonus dla Marty;)))
Trzymaj się Marta i bądź dzielna!
Marcia, powodzenia! Wszystko się uda 🍀