Od czego by tu zacząć? Od tego, że ostatnie dwie duże faktury, na które

czekałyśmy i wiedziałyśmy, że w końcu zostaną wystawione, zarżnęły budżet

wypracowany na dotychczasowych bazarkach, nawet z tego ostatniego, z którego nie ma jeszcze wszystkich wpłat. W zasadzie wpłat już nie ma - dlatego ta

zrzutka.

Czekając na lepsze czasy, nazbierało się trochę faktur, bo zwierzaki nie

mogą długo czekać z leczeniem czy szczepieniami. Jak je wyadoptować w takiej sytuacji? Kto z potencjalnych chętnych weźmie na siebie czas poświęcony w gabinetach i koszty weterynarzy? Lekko licząc na nie swoje zwierzęta w czasie tych wakacji wydałam na faktury u weterynarzy już 620 zł. Prawie drugie tyle wydałam na karmę i żwirki dla tymczasów, przejazdy i inne

niezbędne duperszwance. W związku z czym bardzo proszę o wsparcie, bo

zwierzaki czekają na dalszą opiekę i leczenie a ja nie chcę już bardziej

obciążać budżetu domowego, który ucierpiał bardzo z powodu choroby mojego własnego 7-kilowego zwierza, który doprowadzi mnie do ubóstwa. Na szczęście na razie jego sytuacja jest opanowana.

Na początek, zaszczepiłam po raz kolejny dwie tymczasiary Pysię i Cleo - 120

zł.

Do Cleo przypałętało się znowu zapalenie pęcherza. Trzeba było pobrać mocz

dzięki zakupionemu wcześniej zestawowi do jego pobierania - dwukrotnie - żeby rozpocząć diagnostykę a później dla potwierdzenia, że wdrożona

antybiotykoterapia zadziałała. Pani doktor zbadała ją palpacyjnie.

Ewidentnie reagowała bólowo przy ściśnięciu pęcherza. Badanie pierwszej

próbki moczu potwierdziły diagnozę. Kicia dostała też obrożę feromonową, żeby zmniejszyć stres związany z sytuacją i leczeniem, bo podejrzewam u niej

pęcherz stresogenny. Zakupiłam Urinodol profilaktycznie. Faktura za leczenie

- 320 zł - o reszcie nie wspomnę.

Żeby nie było nudy Pysia i Ciapek zaczęli robić brzydkie kupy. W związku z czym żwirek schodzi w tempie zastraszającym. Udało mi się pobrać próbki kału do badania Ciapka. Było ciężko pozyskać je z bentonitu. Niestety podejrzenia, że może to przez pasożyty, nie potwierdziły się. Niestety, bo to by było najprostsze wytłumaczenie. Podejrzewam u Pysi jakąś nietolerancję pokarmową. Jej też dobrze by było zrobić badanie kału. Na razie próbuję wyciszyć ich układ pokarmowy karmą typu gastro i

karmą monobiałkową. Przydałoby się pogłębić diagnostykę u Ciapka i zrobić mu jakieś dodatkowe badania, ale na razie o tym nie chcę myśleć, bo to wszystko są koszty. Koszt badania na pasożyty / giardię - 90 zł.

Przytrafiły się też maluchy biało - rude, które na początek trzeba było zabrać do weterynarza. Zostały odrobaczone. Dom tymczasowy miał na "dzień dobry" problem z ich biegunkami. Było podejrzenie podtrucia, biorąc pod

uwagę ich stan. Badania kału jednej z kituś nie potwierdziło jednak

obecności pasożytów. Trzeba było podać kroplówkę Kremówce, bo nagle zaczęła

chudnąć i była odwodniona, co w przypadku takiego malucha stanowi bardzo duże zagrożenie życia. "Dom tymczasowy" Asia stawała na głowie, żeby maluchy utuczyć - za własne pieniądze (zakup mleka, karmy, żwirek). Teraz maluchy ważą już powyżej kilograma. Szkudzą okrutnie. Wywróciły dom do góry nogami.

Do tej pory zapłaciłyśmy 140 zł (w tym 50 zł nie ja - Asia). Czeka nas

jeszcze szczepienie 2 x 2 x 60 zł - 240 zł.

Postanowiłam ustawić zrzutkę tylko na koszty weterynarzy, które poniosłam,

ponieważ nie spodziewam się, że ktoś pomoże mi w poniesieniu innych kosztów.

Ten "krzyż" dźwigam sama. Będę dorzucać tu kolejne faktury.

Z góry dziękuję tym, którzy zechcą mi pomóc. Zdaję sobie sprawę, że takich

osób, jak ja, jest więcej a większość, która chciałaby pomóc nie może, bo

sama ma te same problemy. Wiem, jak to jest kochani, bo mam tak samo.

A tu jeszcze różne moje wydatki.