Avi to zwykła czarnobiała dziesięcioletnia kicia, która po śmierci właścicielki znalazła się w schronisku. Na uszku koteczki było zgrubienie, które okazało się rakiem płaskonabłonkowym. Zmianę usunięto, ale po kilku miesiącach pojawiła się wznowa. Niestety dla ludzi odwiedzających schronisko Avi była zbyt stara i zbyt brzydka, aby ją adoptować. Kicia słabła, marniała, chudła. Spała całymi dniami. Wydawało się, że zbliża się już do końca swoich dni. Ale czy nie jest tak, że każda nawet najbardziej niewidzialna, najbardziej pokrzywdzona, najbardziej zapomniana istota zasługuje na swoją szansę? Zasługuje na życie?

Przypadkowo znalazłam ogłoszenie o niej i postanowiłam ją zabrać ze schroniska nie po to, aby pomóc jej w przejściu przez Tęczowy Most, ale po to, aby dać jej szansę na życie. Nie chciałam biernie przyglądać się temu, jak umiera. Kiedy jednak nadejdzie ten czas, to wtedy odejdzie w miłości i cieple, jako najdroższy i kochany członek rodziny.Ale teraz jest czas na walkę z okrutnym przeciwnikiem, a właściwie dwoma...

Kicia znajduje się obecnie pod fachową opieką weterynaryjną specjalistów w dziedzinie onkologii weterynaryjnej: Vetspec- Centrum Zdrowia Małych Zwierząt w Groblicach, pod Wrocławiem.

Niestety diagnoza okazała się przygnębiająca. Podejrzenie wznowy na jednym uchu, a na drugim rak przedinwazyjny (carcinoma in situ), któremu nie wolno pozwolić na rozwój. Dlatego oba uszka Avi będą amputowane.

Ale to nie wszystko. Na obu listwach mlecznych wykryto guzy, co daje podejrzenie gruczolakoraka (w 90%) okropnie złośliwego i dającego przerzuty nowotworu. Ale w płuckach Avi nie wykryto widocznych zmian.

Rak to nie wyrok, a w przypadku tej drobniutkiej kici powiedzieć można, że dwa raki to też nie wyrok. Nie od razu i nie teraz.

Avi jest kochana, rozmruczana i bardzo ciekawska. Ma apetyt, ale również i wielki apetyt na życie. Dlatego chcę jej pomóc żyć.

Pani doktor podjęła decyzję o przeprowadzeniu dwóch operacji. Podczas pierwszej usunięta została jedna listwa mleczna wraz z pachowym oraz pachwinowym węzłem chłonnym. Kicia bardzo dobrze zniosła zabieg. Podczas drugiej usunięto drugą listwę wraz z węzłami. Niestety nie odbyła się planowana na tę samą operację amputacja uszu. Avi gorzej zniosła narkozę: pojawiały się niestabilności, spadki ciśnienia. Ryzykowne było kontynuowanie zabiegu. Ale to nie koniec leczenia. Po całkowitym wygojeniu rany pooperacyjnej zostaną podjęte decyzje dotyczące leczenia jej uszu.

Czeka nas na pewno kosztowne specjalistyczne leczenie. Koszt choćby usunięcia jednej listwy to 750 złotych, a naszym przypadku ta kwota się podwaja. Dlatego bardzo proszę o wsparcie, aby ta zapomniana wcześniej w schronisku koteczka Avi mogła jeszcze nacieszyć się życiem.