To jest moja do Was prośba o wsparcie rehabilitacji mojej nogi po złamaniu. Bo czas oczekiwania na jej rehabilitację na NFZ to minimum 8 miesięcy. Sprawdziłam. A nie jest z nią dobrze. A im dłużej nie będzie z nią dobrze, tym bardziej bez niej nie dam rady nic zrobić i nic zarobić. Bo tymczasem mogę liczyć na konkretnie dorobienie do tragikomicznej pensji wyłącznie regularną pracą fizyczną - najchętniej w sklepie eko, w którym nieźle mi szło i do którego przyjmą mnie z tzw. pocałowaniem ręki za 15h/godzinę. O ile oczywiście znowu będę mogła pracować non stop na nogach 7-8h dziennie, po pracy "umysłowej" i etatowej na największym uniwersytecie w kraju. A z braku innych możliwości oraz propozycji - będę musiała szybko móc.

Świetny rehabilitant to koszt 250-300 zł/2h jego intensywnej pracy.

Sprawdziłam.

To jest dokładnie połowa tego, za ile od półtora roku muszę przeżyć cały miesiąc, o ile jest to miesiąc chudy - bez redakcyjnych zleceń albo z notorycznie opóźnianym honorarium za te zlecenia.

Żeby wyprowadzić nogę na prostą, potrzebuję minimum takich 5-6 sesji rehabilitacyjnych.

Wybaczcie lapidarny ton tego opisu, ale nie jest to dla mnie miły temat. Nie jest mi łatwo Was o to prosić.

Jeśli taki prezent urodzinowy w postaci kilku -nastu złotych ratujących moje zdrowie nie będzie dla Was problemem, to moja wdzięczność zostanie z Wami do końca świata i o jeden dzień dłużej.

Mam nadzieję, że materialnym przejawem tej wdzięczności będą kolejne śpiwory wysokogórskie, które uda mi się pozyskać od producentów i sponsorów. Kilka dni temu otrzymałam wiadomość, że na ten moment jest 9 takich śpiworów, gotowych do wysyłki i nie zamierzam na tym poprzestać. Ta informacja to zresztą wspaniały prezent - dla mnie urodzinowy, ludziom na granicy ratujący zdrowie i życie.

Dziękuję.

Bardzo.