Jak wiecie, mamy to nieszczęście, że nasza siedziba znajduje się w jednej z 2 lokalizacji w mieście, które ucierpiały w wyniku wrześniowej powodzi.

Nie zostaliśmy zalani przez samą powódź, jednak w wyniku wyłączenia zalanej oczyszczalni ścieków, w naszej kociarni wybiła kanalizacja. Ścieki z całego miasta i okolic zalały wszystko na wysokość 30cm i wsiąkały w mury przez prawie 3 tygodnie (dopiero gdy obniżył się poziom rzeki i wód gruntowych, można było wszystko wypompować). Żałuje, że nie da się załączyć Wam tutaj wrażeń zapachowych, ale mam nadzieję, że zdjęcia i opis wystarczą, żebyście byli w stanie je sobie wyobrazić - kanalizacja, przez 3 tygodnie w pomieszczeniach...

Nasza kociarnia znajduje się w piwnicy, ale każdy kto w niej był wie, że to nie była "zwykła piwnica" - tynki, podłogi, meble, lodówka i zamrażarka (na barfa), kocie sprzęty. Udało nam się uratować lodówkę i zamrażarkę, wszystkie kocie sprzęty i fanty na bazarki. Niestety meble musieliśmy wyrzucić. Jesteśmy w trakcie zbijania podłóg i ścian. Przed nami osuszanie nasiąkniętych ścian a na wiosnę kładzenie nowych ścian i podłóg.

Niestety, kociarnia nie jest ani mieszkaniem, ani działalnością gospodarczą, nie dostaniemy więc 8 tys zapomogi. W UM usłyszeliśmy, że "przecież możemy założyć zrzutkę" - więc zakładamy. Liczyliśmy, że po zmianie rządów coś się we wsparciu instytucji pozarządowych, wyręczających gminę w ich obowiązkach, zmieni. Niestety, nie zmieniło się nic.

Złożyliśmy dokumenty do ubezpieczalni ale spodziewamy się raczej dłuższej batalii w tej sprawie (znów - to nie mieszkanie).

Obawiamy się, że bez Waszej pomocy nie będziemy w stanie odbudować tego, co mieliśmy.

W UM rozmawialiśmy też o opcji otrzymania od gminy lokalu na potrzeby fundacji, w ramach użyczenia, niestety usłyszeliśmy, że nie ma takiej opcji.

W razie gdyby udało uzyskać się wystarczające odszkodowanie z ubezpieczalni- środki zebrane na zrzutce przeznaczymy na zakup pompy infuzyjnej dla naszych podopiecznych.