Planujemy właśnie wyjazdy turnusowe, dogrywamy terapie stacjonarne. Z podniesioną głową idziemy dalej, bo „dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą” ❤️
2024...
7 turnusów rehabilitacyjnych, „stacjonarnie” ponad 100 godzin terapii indywidualnej, kilka wizyt u lekarza prowadzącego.
Ile tysięcy przejechanych kilometrów? Nie wiem, chyba nie jesteśmy w stanie policzyć. Z resztą jakie to ma znaczenie, skoro wiemy jaki jest cel? Skoro wiemy, że to wszystko dla dobra Julci? Dla jej lepszej przyszłości i dążenia do sprawności? Przyziemne sprawy nie mają wówczas żadnego znaczenia, dla dobra dziecka jesteśmy w stanie poświęcić wszystko.
Przed nami kolejne tygodnie ciężkiej pracy. Kolejne wyzwania.
Jeszcze nie wiemy, co ten rok przyniesie. Jednak cały czas kierujemy się ideą: „Malutkimi kroczkami do przodu”.
Najważniejsze, żeby nie utracić tego, co do tej pory udało się wypracować. A każdy kolejny krok to ogromne szczęście. Ostatnio ze łzami w oczach patrzyłam, jaka Jula była dumna, gdy udało się jej samej zasunąć suwak. Prozaiczna rzecz, prawda? Dla niej wielki szczyt ❤️
Osiąganie tych małych-wielkich szczytów nie byłoby możliwe bez intensywnej i ciągłej rehabilitacji.
Rehabilitacja nie byłaby możliwa bez wystarczających środków finansowych. I to takie kółeczko.
Rehabilitacja przede wszystkim nie byłaby możliwa bez Waszego wsparcia. Jesteśmy wszystkim ogromnie wdzięczne za Wasze dotychczasowe zaangażowanie. Wiem, że wspinacie się z nami na te szczyty. Jeszcze sporo ich przed nami.
Jak większość z Was wie, w chorobie Julci potrzebna jest nieustanna praca. To niestety nie jest tak, że podamy lek albo zoperujemy rączkę i wszystko wróci do „normy” albo przynajmniej zatrzyma chorobę. U Juli to ciągła rehabilitacja, która niestety generuje ogromne koszty i w tym momencie nie jest w żaden sposób refundowana...
Już w tym momencie dziękujemy każdemu za choćby drobną wpłatę. Nie jesteśmy w stanie wyrazić naszej wdzięczności za Wasze wsparcie.
Jeszcze raz, po prostu: DZIĘKUJEMY ❤️