Pomóż zdobyć nową rękę. Sam nie dam rady...
Pomóż zdobyć nową rękę. Sam nie dam rady...
Our users created 1 226 050 fundraisers and raised 1 347 784 935 zł
What will you fundraise for today?
Updates1
-
💖 Kochani, serdecznie Dziękujemy z całego serca za dotychczasową pomoc i wsparcie 😘 Małymi krokami idziemy do celu! 💖 Udostępniając też pomagasz. 😘
No comments yet, be first to comment!
Add updates and keep supporters informed about the progress of the campaign.
This will increase the credibility of your fundraiser and donor engagement.
Description
Cześć wszystkim.
Nazywam się Serhii Palynchuk, mam 35 lat.
8 listopada 2017 roku moje życie legło w gruzach. Maszyna do mielenia mięsa wciągnęła mi prawą rękę i w jednej chwili straciłem dłoń, skórę i tkanki podskórne z całej ręki aż do klatki piersiowej. A mogłem stracić życie, ponieważ utrata krwi była krytyczna.
Mój stan był bardzo ciężki. Przez długi czas walczyłem o życie. Szanse na uratowanie chociaż części ręki były jednak bardzo małe. Walczę z codziennym bólem i codziennymi cierpieniem. Jednak chcę być samodzielny i żyć jak inni, opiekując się ukochanym dzieckiem. Właśnie w tym celu bardzo potrzebuję waszej pomocy jak nigdy.
Nie spiesz się, aby zamknąć moją „historię”, a jeśli masz dość cierpliwości i odwagi, przeczytaj ją do końca...
Pod koniec 2017 roku wydarzyła się tragedia. Był wypadek przy pracy. Mogłem stracić życie, ale ostatecznie straciłem tylko część siebie.
Stało się to w miejscowości położonej niedaleko granicy polsko-niemieckiej. W miejscowości Słubice, województwo lubuskie.
W tym czasie pracowałem na zakładzie który zajmuje się produkcją i pakowaniem różnych rodzajów kiełbas.
Tak się złożyło, że 8 listopada 2017 roku, gdzieś około godziny 16:00, wydarzyło się coś nieodwracalnego.
Na jednym z procesów przedsiębiorstwa oderwało mi część prawej ręki wraz ze skórą aż do klatki piersiowej.
Zdjęcie dołączę do tego artykułu, ale od razu ostrzegam, że spektakl jest niezwykle „trudny” do oglądania i postrzegania. Proszę również o wybaczenie mi pokazania tego zdjęcia, ale chcę tylko, żebyście spróbowali wyobrazić sobie, jak to było dla mnie.
UWAGA!!! Zdjęcie 18+!!! Bardzo proszę o NIE otwieraniu osób ze słabą psychiką.
https://drive.google.com/file/d/10TRn_Vkhul1HK6i1G9KvE8cWWUWbPVD8/view?usp=sharing
Mogę powiedzieć, że moja psychika „zachwiała się” wyraźnie i nieodwracalnie. Koszmary wciąż prześladują mnie do dziś. „Fantomowy ból” nie zatrzymał się ani na chwilę… ale porozmawiajmy o wszystkim po koleje.
Tak więc stało się coś nieodwracalnego. Doszło do wypadku. Po przyjeździe karetki do zakładu zdecydowano się zawieźć mnie do najbliższego miejscowego szpitala, bo po prostu by mnie nie zawieźli do dużego najbliższego szpitala w Gorzowie Wielkopolskim. Nawet w helikopterze, który swoją drogą już w tym momencie wystartował.
W miejscowym szpitalu uszyli mi ramię najlepiej, jak potrafili. Raczej to, co zostało od ręki, to i zostało zszyte, ale na zewnątrz nie było skóry, tylko kości i mięso.
Cały ten czas pamiętam przez pryzmat bardzo silnych i niezdrowych środków przeciwbólowych, ale wszystko pamiętam bardzo dobrze. Pamiętam każdą chwilę ... Chciałbym zapomnieć ... Ale co noc się powtarza ...
Tak więc po udzieleniu mi pierwszej pomocy lekarze podjęli trudną decyzję - albo amputować mi prawą rękę do samej klatki piersiowej, czyli do miejsca, w którym została mi zerwana skóra. Albo… to „albo”, oni tak naprawdę go nie mieli. Jestem wdzięczny mojej żonie, która wtedy zdając sobie sprawę, co może się stać, nalegała na „uratowanie” reszty kończyny.
I dzięki Bogu, lekarze postanowili jednak spróbować przeszczepić skórę na pozostałą część ręki z nóg, dając w ten sposób szansę na pozostanie przynajmniej z częścią kończyny. Szansa, że skóra się „zakorzeni” była niewielka, ale powtarzam raz jeszcze - żona nalegała, żeby dać mi szansę.
Zabrali mnie do miasta Nova Sól, do kliniki oparzeniowej, gdzie miałam przejść operację „przeszczepu” skóry i późniejszą rehabilitację.
Sam transport mnie tam z otwartą raną wiązał się z ogromnym ryzykiem.
Cały ten czas dobrze pamiętam, ale czy wtedy zdałem sobie sprawę, że przez cały ten czas byłem na krawędzi śmierci. Tylko cud, a jak się później okazało, niesamowite rezerwy energii w moim ciele plus nierealna dawka adrenaliny, którą same wytworzyły moje komórki… tylko to utrzymywało mnie w „przytomności”. I faktycznie nastąpiła niesamowita utrata krwi, która została oceniona nieprawidłowo, ponieważ testy wykazały, że jestem stabilny.
Już po „przeszczepie” skóry, kiedy byłem już umieszczony na oddziale do dalszej rekonwalescencji, ciało odprężyło się. Odprężył się i natychmiast zapiszczał czujniki, sygnalizując, że „klient” umiera. I dopiero wtedy zaczęli uzupełniać moje zapasy krwi, „wlewając” krew kogoś innego przez zakraplacz.
Więc, jak powiedziałem, operacja zakończyła się sukcesem. Po 16 godzinach znieczulenia przy stole chirurgicznym opamiętałem się. W ogóle nie mógł się ruszyć. Wszystko niesamowicie bolało, nawet biorąc pod uwagę, że otrzymywałem znaczne dawki morfiny. Wyglądał jak mumia, cały owinięty bandażami.
Jak mi później wyjaśniono, lekarze zrobili mi przeszczep skóry z nóg do „reszty” kończyny. Korzystały ze specjalnego sprzętu laserowego.
Leżałem więc prawie miesiąc na kroplówkach z morfiną i ucząc się od nowa chodzić i żyć.
Najtrudniejszą częścią była nauka pisania. W przyszłym życiu, "życiu DO"... byłem zdecydowanym praworęcznym, a pisanie lewą ręką było dla mnie bardzo trudnym testem i nie było to łatwe zadanie.
No właśnie nie jest to łatwo i po dzień dzisiejszy.
Dwa miesiące spędziłem w szpitalu w Nowej Soli pod opieką lekarze.
Był to bardzo trudny okres dla nas z żoną...
Myślę że nie było łatwo też lekarzom. Jestem wdzięczny od całego serca. Bardzo was kocham i nigdy nie zapomnę. DZIĘKUJĘ ZA ŻYCIE!!!
Dwa miesiące po operacji przewieziono mnie do Gorzowa Wielkopolskiego na rehabilitację.
Rehabilitacja moja nie ma skończenia tak naprawdę.
Według zaleceń lekarzy musiałem ciągle mieć zabiegi oraz świadczenie powiązane ze wzmocnieniem kończyny po operacji.
Mojej kontuzji nie można naprawić ani leczyć.
To jest nieodnawialny uraz i niestety nie urośnie mi nowa skóra ani zakończenia nerwowe, tym bardziej nowa dłoń.
Nawet po upływie czasu kończyna wygląda jak duża blizna. Blizna, która nie jest elastyczną i bardzo słabo chroni mięsnie.
Więc do dziś mieszkam w Gorzowie Wielkopolskim. Wraz z żoną i dzieckiem.
Nawiasem mówiąc, dziecko urodziło się już w Gorzowie.
Mam syna. Nazywa się Rafał. Jest świetnym dzieckiem i bardzo chcę być dla niego pełnosprawnym ojcem.
Minął czas, ale nie mam protezy. Niestety. I bardzo mi przykro ale jednak muszę prosić was o wsparcie.
I teraz mam utrudnienie ze zdrowiem oraz stanem kończyny. Sprawa wygląda na te że będę musiał mieć operację i też koniecznym jest kupienie protezę.
Chodzi o protezie bionicznej Michelangelo od OTTOBOCK., która przynajmniej w pewnym sensie umożliwiałaby wymianę ręki. Całość dokumentacji i oceny takiej protezy dołączam do historii. Czas ucieka, układ nerwowy może nie „pamiętać”, jak prawidłowo przekazywać sygnały, dlatego protezę należy zamówić jak najszybciej.
Suma potrzebna na wykonanie i utrzymanie protezy przekracza moje możliwości i naprawdę potrzebuję waszej pomocy, przyjaciele.
Każda wpłata będzie krokiem w kierunku powrotu do życia. Pomóż mi radzić sobie z depresją i koszmarami, pomóż mi poczuć się pełnoprawnym ojcem i pomóż mojemu synkowi poczuć rękę ojca, nawet mechaniczną. W końcu chcę go wziąć i przycisnąć do siebie obiema rękami.
Każda złotówka to szansa dla mnie na powrót do normalności.
Przekazując mi chociaż jedną złotówkę pomagasz mi znów być zwykłem człowiekiem.
Z całego serca dziękuję za otrzymaną pomoc!!!
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Trzymaj się ;)
Dzięki! 💪
Powodzenia!
Dziękuję bardzo. Również życzę dużo zdrowia i powodzenia! ❤️
Wpłacone. Wszystkiego dobrego! Pozdrawiam
Dziękuję bardzo. Również życzę dużo zdrowia i powodzenia! ❤️
Niestety nie mam więcej na wpłatę, bo sam zbieram na nową skórę. Też jestem po wypadku, poparzenia 2/3° i chciałbym zakryć blizny tatuażami. Nie niestety zrzutka stoi więc będę musiał zrezygnować. Życzę powodzenia w zapełnieniu zrzutki, jak najwięcej zdrowia i wytrwałości i wszystkiego co najlepszego. Jest tutaj wiele dobrych ludzi, który na pewno Ci pomogą. Ściskam cieplutko!
Dziękuję bardzo. Również życzę dużo zdrowia i powodzenia!
Mogę dać tylko mała kwote ale zycze panu z calego serca by uzbieral pan calosc, w tym roku matka rozciela mi szklanka reke i wiem co znaczy " przestawic sie na lewa reke" wspolczuje i zycze by sie zyczenia spelnily i zyczliwych ludzi
Dziękuję bardzo, Pani Magdo.
Również życzę dużo zdrowia i powodzenia!