Pomoc dla Anity Stawińskiej
Pomoc dla Anity Stawińskiej
Our users created 1 234 422 fundraisers and raised 1 373 322 135 zł
What will you fundraise for today?
Description
Bardzo prosimy o pomoc w zbiórce funduszy na leczenie, rehabilitację i zakup niezbędnego sprzętu dla Anity Stawińskiej z Pawłowic (gmina Krzemieniewo)
W Wigilię 1993 roku Anita uległa bardzo poważnemu wypadkowi samochodowemu. Od tego czasu znajduje się w śpiączce i wymaga całodobowej opieki swojej mamy. Anita potrzebuje stałej rehabilitacji, zaopatrzenia medycznego i leków.
W celu odzyskania sprawności potrzebne są wyjazdy do specjalistycznych ośrodków leczniczo - rehabilitacyjnych. Narodowy Fundusz zapewnia rehabilitację w niewielkim procencie, a koszty wyjazdów są bardzo wysokie - w przedziale 4-12 tys. zł.
Zwracamy się do wszystkich ludzi dobrej woli i serca o pomoc.
Przeczytajcie historię Anity i jej niesamowitej mamy:
"Wigilia 1993 roku już na zawsze pozostanie w pamięci rodziny Stawińskich. Ten dzień zmienił życie ich wszystkich.
Stawińscy mieszkali wówczas w Nowej Wsi. Po wieczerzy wigilijnej dwoma samochodami udali się do Wojnowic. W pierwszym aucie jechała pani Zofia, a w drugim jej 19 - letnia córka Anita wraz z narzeczonym. W Wojnowicach mieszkała druga z córek. Wspólnie wieźli prezenty dla wnuka i chrześniaka. To miało być kolejne radosne spotkanie świąteczne w gronie rodzinnym. Niestety los napisał inny scenariusz.
W drodze doszło do nieszczęśliwego wypadku. Auto narzeczonych, którzy za kilka miesięcy mieli się pobrać, wpadło w poślizg i uderzyło w drzewo. Anita z bardzo poważnymi obrażeniami trafiła do leszczyńskiego szpitala. Stwierdzono rozległy uraz czaszkowo - mózgowy ze stłuczeniem i rozerwaniem tkanki mózgowej, stłuczenie lewej okolicy ciemieniowo - skroniowej oraz inne złamania kości. Natychmiast znalazła się na stole operacyjnym. Lekarze nie dawali jej większych szans na przeżycie. Bardzo szybko zaproponowali podpisanie zgody na przeszczep organów. Tłumaczyli, że dzięki temu mogą uratować 18 osób.
Pani Zofia nie zamierzała rezygnować z walki o życie i zdrowie swojego dziecka. Po kilku tygodniach Anita trafiła do szpitala w Poznaniu, gdzie spędziła kolejne miesiące. Mama odwiedzała ją w szpitalu codziennie. Trzymała ją za rękę i prosiła Boga o cud. Nie przyjmowała do wiadomości, że córka może opuścić ją na zawsze. Przywoziła też przygotowane w domu obiadki, kozie mleko, papki z marchwi. I czekała, na każdy uśmiech, spojrzenie, poruszenie głową. W sierpniu 1994 roku Anita została wypisana ze szpitala i przewieziona do domu w Nowej Wsi. Wcześniej proponowano przeniesienie jej do ośrodka z całodobową opieką, ale mama chciała mieć ją przy sobie.
Ciężki wypadek córki był kolejnym nieszczęściem, które w przeciągu zaledwie kilku lat spotkało panią Zofię. Trzy lata wcześniej straciła męża, a po dwóch latach mamę. Została sama na gospodarstwie z czwórką dzieci. Miała wtedy 42 lata. Jeździła traktorem, zajmowała się zwierzętami i opiekowała Anitą. Było naprawdę ciężko, ale mimo wielu trudnych chwil, przetrwała.
W 1999 roku wróciła do Pawłowic, do domu rodzinnego przy ulicy Wielkopolskiej. Zamieszkała w nim z Anitą. Brakowało tu jednak łazienki oraz sposobu na to, aby przenieść córkę do wanny. Przez kilka pierwszych lat myła ją zatem w łóżku. Dziś pani Stawińska pokazuje nam już łazienkę przystosowaną do potrzeb Anity. W jej przygotowaniu pomogła przed laty jedna z lokalnych firm budowlanych, a gmina postarała się o zakup dźwigu do przenoszenia córki. W drugim pomieszczeniu stoją pionizator, wózek, lampa do naświetlań. Zaglądamy też do szafy pełnej leków i przyborów do codziennej pielęgnacji. Jest tego mnóstwo, a wszystko przecież kosztuje.
Na ścianie pokoju dostrzegamy duże zdjęcie Anity, jeszcze sprzed wypadku. Spogląda z niego młoda i śliczna dziewczyna, przed którą było pięknie zapowiadające się życie.
- Córka była bardzo aktywna i wysportowana. Ćwiczyła karate, miała też uprawnienia ratownika wodnego – opowiada pani Stawińska.
Pani Zofia opiekuje się córką blisko 28 lat. Nigdy nie żałowała swojej decyzji. Nawet sobie nie wyobraża, że mogłaby postąpić inaczej. W dalszym ciągu wierzy, że Anita kiedyś się przebudzi, że nadejdzie taki dzień, że jej odpowie.
Przez te wszystkie lata Anita uczestniczyła w wielu turnusach rehabilitacyjnych. Ich koszt to 4 – 12 tysięcy zł. Dwa razy w tygodniu jest odwiedzana przez rehabilitantki, a także osoby zajmujące się kąpaniem. Pomagają też najbliżsi, zwłaszcza rodzina córki, która mieszka tuż obok. W dalszym ciągu większość obowiązków należy jednak do 69 – letniej mamy.
- Muszę przekładać ją z boku na bok, aby nie było odleżyn. Trzeba też przygotować jedzenie. Całą noc palę światło i mam wgląd na córkę, czy się nie przebudzi, nie kaszle, czy nie ma gorączki.
Anita rozpoznaje głos i dotyk mamy. Zawsze ją uspokaja. Potrafi też sygnalizować, że jest głodna lub gdy coś lub ktoś ją niepokoi.
Bez wątpienia całe życie pani Zofii kręci się wokół córki. Nawet gdy jest na rodzinnych uroczystościach, stara się uczestniczyć w nich możliwie najkrócej, a w międzyczasie dzwoni po kilka razy do opiekunki, aby zapytać, czy z jej Anitką jest wszystko w porządku. Pani Stawińska zabiera też córkę na coroczny rodzinny wyjazd wakacyjny do Darłówka".
W imieniu Pań Stawińskich dziękujemy za każdą kwotę wspierającą zbiórkę
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Za takie koszty obsługi transakcji nigdy nie znajdziecie wielu wpłacających.
Akurat portal zrzutka.pl nie pobiera żadnych dodatkowych opłat i prowizji. Z czego się utrzymują? Z darowizn, które wpłacający, jeśli chcą, mogą przekazać przy wpłacie, a organizator zrzutki przy wypłacie.