W połowie sierpnia zauważyłam, że Jadzia bardzo się zmieniła. Z żywej, wesołej koteczki, stała się bardzo apatyczna, straciła apetyt, nie piła wody, schudła, ledwo chodziła, gasła w oczach :-( Gorączkowała i mimo podawanych przez tydzień kroplówek i antybiotyków, stan się nie poprawiał, w jamie brzusznej pojawił się płyn. W międzyczasie Jadzia była poddana licznym badaniom, które doprowadziły do postawienia tej strasznej diagnozy - wirusowe zapalenie otrzewnej spowodowane zmutowanym koronawirusem FCoV.

Miałam tylko dwa wyjścia albo uśpić Jadzię, albo zacząć kurację natychmiast ( jeszcze przed ostatecznym potwierdzeniem diagnozy pozytywnym wynikiem testu PCR z pobranego z jamy brzusznej płynu – test w załączeniu). Przy tej chorobie liczy się czas, szybkość reakcji, bo choroba potrafi zabić w ciągu kilkunastu dni, nie zastanawiałam się ani chwili, chciałam ratować. Coraz więcej kotów po terapii cieszy się dobrym zdrowiem. Niestety kuracja jest długa, wymagająca systematyczności i bardzo kosztowna ( na początku kroplówki, środki przeciwzapalne, leki wspomagające odporność , suplementy osłonowe narządów wewnętrznych, zabiegi poprawiające komfort życia ). Dochodzi koszt licznych badań i wizyt kontrolnych, co razem daje kwotę 10 tys zł.

Jadzia się nie poddaje, to silny kociak, walczy, choć ma dopiero 10 miesięcy. Za nami 12 dni terapii, Jadzia z kota ospałego, bez apetytu i chęci do zabawy, zaczęła powoli wracać do siebie, odzyskała apetyt, można było odstawić kroplówki, nabiera energii, biega, chętnie się bawi.

W tym miejscu muszę prosić Was moi drodzy o pomoc i wsparcie.

Tylko dzięki pomocy Ludzi o dobrym sercu, którym los zwierząt nie jest obojętny, możliwe jest uzbieranie tak dużej kwoty. Każda nawet najmniejsza wpłata, to kolejny dzień życia Jadzi.