2 lata temu życie naszej rodziny wyglądało zupełnie inaczej. Byliśmy my z Marcinem i dwójka naszych dzieci - Jagodą i niepełnosprawnym Jurkiem. Jak już nauczyliśmy się żyć z niepełnosprawnością syna zdarzył się wypadek w skutek którego Jurek zmarł. Z uwagi na to, że stało się to w domu postanowiliśmy się wyprowadzić z wynajmowanego mieszkania. Kupiliśmy skromna działkę z małym domkiem, który Marcin miał w

planach rozbudować. Budowlaniec z zamiłowania, który potrafi zrobić wszystko. Wydawało się, że w końcu uporaliśmy się z demonami przeszłości. Jednak najgorsze miało dopiero nadejść. 21.05 tego roku Marcin wracał z budowy do domu. Małoletni kierowca bez uprawnień wjechał w jego motocykl. Obrażenia są katastrofalne w skutkach. Doszło do niedotlenienia mózgu. Marcin nie dojdzie już nigdy do dawnej sprawności. Aktualnie nie ma z nim żadnego kontaktu. Żyje z nami ciałem, chcemy go rehabilitować, aby był z nami także i duchem. Początkowo będzie w specjalistycznym ośrodku, ale docelowo chciałabym, żeby dochodził do siebie w swoim domu. Z uwagi na to, że mieszkamy w tej chwili na drugim piętrze w kamienicy, alternatywą jest dokończenie domu, który Marcin sam przerabiał. Niestety koszt wynajęcia profesjonalnej ekipy przewyższy to co mamy na ten cel odłożone. Dostosowanie domu na potrzeby leżącej osoby niepełnosprawnej są to horrendalne koszty, na które nie możemy sobie obecnie pozwolić. Prosimy bardzo o wsparcie , nawet to najmniejsze.