Pomóżmy Monice pierwszy raz samodzielnie "wyjść" z domu... Automatyczny podjazd dla wózka.
Pomóżmy Monice pierwszy raz samodzielnie "wyjść" z domu... Automatyczny podjazd dla wózka.
Our users created 1 226 309 fundraisers and raised 1 348 435 182 zł
What will you fundraise for today?
Description
Zwycięzca życia
Monika Juniorka Szynkowska
25 letnia bohaterka tej historii.
Bariera w samodzielności
Podjazd w jej "klatce"
...niedostosowany dla wózka Moniki.
PODARUJ 1% PODATKU! KRS: 0000270809 CEL: szynkowska528
Nazywam się Patrycja i choć długo się nie znamy czuje się cichym przyjacielem bohaterki opowieści poniżej i jestem organizatorem tej zbiórki.
Chciałabym, żebyście poznali historię pewnej bardzo magicznej dziewczyny. Miesiąc temu pierwszy raz się spotkałyśmy na krótkiej sesji zdjęciowej w jej domu. Było to bardzo ważne spotkanie w moim życiu... nie wiem czy nie jedno z najważniejszych. Dlatego tu jestem i chcę Wam o tym opowiedzieć....
Monika przyszła na świat za wcześnie... z porażeniem mózgowym i wyrokami na ustach wielu lekarzy -jeden po drugim. Porusza się na wózku, jej kończyny, ścięgna i stawy były wielokrotnie operowane. Już w najmłodszych latach usłyszała, że nie będzie sama siedzieć, nie ma szans na kontrolowane poruszanie rękoma i nogami, a samodzielność w żadnym stopniu nigdy nie będzie w zasięgu jej możliwości...
Umysł Moniki zawsze był "zdrowy", zatem wszystko co działo się z jej ciałem i życiem było w pełni świadome... Od zawsze szła "pod prąd" z wiarą w sercu - na przekór wszelkim diagnozom i schematom... Gdy wstąpiła do fundacji AVALON uwierzyła w niemożliwe. Był to zwrot w jej życiu. Zobaczyła tam ludzi w znacznie gorszych sytuacjach zdrowotnych, którzy dokonywali małych cudów na jej oczach każdego dnia.
W szkole średniej jako jedyna z osób niepełnosprawnych zdała maturę z języka rosyjskiego. Nie miała wtedy jeszcze umiejętności samodzielnego poruszania się na wózku, ani dokładnego utrzymania w dłoni przedmiotów. Dziś jest już zupełnie inaczej...
Dziś, choć na razie daleko jej do „najlepszych”, wzięła już udział w maratonie. Porusza się sama po domu i zdarza jej się przejechać 2 km przez park. Zdarza jej się także nawet wstawać, a z podporą „balkonika” przemieścić się mały dystans na nogach. Codzień pije kawę zaparzoną przez jej mamę trzymając ulubiony kubek z kotami... A gdy zdarza się w jej życiu coś ważnego ugniata włosy na żel i maluje sama rzęsy.
W latach ogromnej walki o siebie poprzez trudne, codziennie rehabilitacje okraszone wiarą w lepsze jutro, zdążyła zacząć i ukończyć studia Uniwersytetu Warszawskiego z tytułem magistra bałtystyki. Aktualnie kończy staż jako tłumacz i wierzy, że uda się jej zdobyć pracę by móc zarobić swoje pierwsze pieniądze.
Poznałam Monikę przez Facebooka... I czułam, że jest dla mnie kimś ważnym od pierwszego wejrzenia. Jest Aniołem, który pokazuje nam-zdrowym jak żyć... co jest w życiu ważne... i jak wielkie są możliwości ludzkiej cząstki, gdy kieruje nią miłość do życia. Jej radość i wiara jest czymś absolutnie magicznym. Zaraża optymizmem, uśmiechem... wrażliwym, pięknym sercem. Bierze i pragnie od życia tyle, ile dostaje każdego dnia... i za najmniejszy szczegół jest wdzięczna... Zwyczajny tzn. powszechny człowiek może się jedynie zawstydzić, gdy Monika w sposób naturalny dziękuje za każdy drobiazg, gest, ruch w Jej stronę.
Jest wdzięczna za to że żyje. Jest szczęśliwa, że ma tę szansę.
Gdy po 3 latach znajomości wirtualnej odwiedziłam ją w jej otoczeniu w którym jest na codzień, coś się we mnie ruszyło...
Powiem wprost - mam nadzieję, że Monika mi to wybaczy –
inaczej sobie to wyobrażałam.
Byłam pewna, choć nie wiem dlaczego, że osoby niepełnosprawne tak wspaniałe, mądre i ciepłe żyją... z jakimś minimalnym dostosowaniem swojego otoczenia do „niepełnosprawności”, która będzie towarzyszyć im już zawsze. Zobaczyłam obraz 3 pokoleń - 3 kobiet, które w pełni zależne od siebie żyją skromnie, bardzo skromnie i ... wdzięcznie. Służą sobie nawzajem...Mama Moniki służy Monice i swojej Mamie, która także wymaga coraz większej opieki.
Monika (choć po 10 latach rehabilitacji już by potrafiła) nie ma możliwości zrobić sobie sama śniadania w kuchni, bo ledwo się mieści w jej przedsionku, a blaty są za wysokie i za ciasne.
Monika w maleńkiej łazience, z maleńką wanną, jakimś cudem, z pomocą książek, z których robi sobie stopień by stanąć umie się już sama wykąpać czy skorzystać z toalety – co jest jej największą radością, bo mówiono jej, że dożywotnio będzie musiała korzystać z czyjejś pomocy. Wchodząc do tej łazienki czy ubikacji... mogę jedynie nisko ukłonić się Monice .. Jak ona to robi? Nie wiem... Pozostaje jedna myśl : "WOW"
Po kilkudziesięciu minutach rozmowy spytałam Moniki o czym marzy. Odpowiedziała:
„Mam jedno małe marzenie – by któregoś dnia... nie musieć prosić osób trzecich, które codzień mi służą, że chciałabym wyjść z domu, tylko móc z niego wyjść. Marzę o tym by pojechać samej choćby do pobliskiego parku. Rzadko zdarza mi się pobyć sama ze sobą. Do dziś nigdy nie wyjechałam gdziekolwiek sama - barierą jest podjazd na mojej klatce schodowej, dostosowany do wózka gdy byłam mała. Jest starej generacji, nie jest automatyczny i trzeba mi go otworzyć na środku schodów...a potem i tak przytrzymać cały ciężar wózka, bo połowa koła nie mieści się w szynach ... ....niestety, zrobiono go gdy mój wózek był mniejszy.... ...Nie pomyśleli, że będę rosnąć.”
Długo milczałam.
Nie wiedziałam co powiedzieć, chciało mi się płakać, ale tego nie zrobiłam. Prosto od Moniki spieszyłam się na kolejne zlecenie. Pożegnałam się z wszystkimi dziewczynami, uściskałam je i wyszłam. Droga z punktu do punktu trwała jakieś 20 minut, choć wydawało się, że były to przynajmniej 2 godziny.
Jadąc samochodem myślałam o wszystkim, o całym swoim życiu, byłam pod ogromnym wrażeniem Wiary, Pokory i Miłości tej dziewczyny, której życie dało przecież tyle trudności, a ona ma w sobie wdzięczność i radość, którą można by obdarować pół Warszawy... i jeszcze by zostało.
Moje następne spotkanie odbywało się w ekskluzywnym miejscu pracy kolejnej klientki w centrum Warszawy, z otoczeniem już zupełnie innym....
Kontrast, jaki przyszło mi obejrzeć w ciągu jednej godziny, mocno mną szarpnął... Wychodząc z miejsca pełnego przerostu formy nad treścią, blichtru i próżności... popłakałam się jak dziecko. Miałam milion myśli, a w międzyczasie odsłuchiwałam 30 wiadomości głosowych od Moniki, w których dziękowała mi za takie maleńkie drobiazgi, że było mi głupio na przemian z uczuciem ogromnej miłości do tej Istoty.
W pewnym momencie spojrzenia w Jej oczy wiedziałam już, że choćbym miała stanąć na rzęsach... pomogę tej dziewczynie. Tym kobietom.
Widzę w Monice piękną, młodą kobietę, o dużych błękitnych oczyskach wiernych jak psina i uśmiechu najradośniejszego dziecka.
Widziałam oczy Jej Matki, sama jestem Matką, nie muszę więc nawet jej pytać, by wiedzieć, że do końca życia będzie myśleć o tym, jak poradzi sobie Monika, gdyby jej zabrakło.
Ta dziewczyna ma Moc. Ma ogromną Moc. Wszelkie bariery, choćby trwało to 10 lat.. przekroczy swoim uporem, siłą, wytrwałością tytana i mocą miłości, którą nosi w sercu.
Nie poradzi sobie jednak sama z jedną – barierą finansową. Ona, jak większość z nas zwyczajnie nie potrafi prosić o pomoc. Fundacja niemal przymusiła ją o zbiórkę 1% podatku- wciąż powtarzała, że inni na pewno są bardziej potrzebujący, a ona jakoś da radę..
W pewnym momencie życia powstanie pewien zastój, sytuacja utrudniona jak diabli , gdy codzień musi prosić rodzinę o pomoc, lub opłacać asystenta.
Ta kobieta życie ma przed sobą... Tak wiele dróg do przejścia... Tak wiele uczuć do poznania... Tak wiele....
a jednak ja zwyczajny człowiek, choć ona tego nie zauważa, widzę jak łatwiej mogłaby wyglądać jej codzienność gdyby miała WARUNKI dostosowane do jej życia, życia trudnego ale tak mądrego, wrażliwego i pięknego w głębi jej duszy.
Wierzę głęboko, że czeka ją nagroda za jej trud - lżejsza droga.
Wierzę, że z naszą pomocą – za jakiś czas, choć dozgonnie z wózkiem w pobliżu, będzie mogła ułożyć sobie życie... pojechać sama do sklepu... pobyć czasem sama ze sobą w wiosenne popołudnie z ukochaną książką w parku, nie korzystając z pomocy mamy, czy asystentów.
Wierzę, że takim Aniołom jak Monika - gdy zabraknie im Mocy w skrzydłach, trzeba pomóc dotrzeć tam, gdzie będą mogły „wzlecieć” i czynić ten świat piękniejszym i głębszym...
Jako Mama trójki dzieci, człowiek o dobrym sercu proszę Cię...
w Jej imieniu i swoim: Pomóżmy razem Monice. W jedności siła tkwi.
PIERWSZY CEL ZBIÓRKI: Automatyczny podjazd dla wózka dostosowany specjalnie dla niej. Koszt, wstępna wycena: 30 000 zł
Kolejny przystanek: Gruntowny remont jej mieszkania- dostosowanie go do Moniki, tak by mogła pierwszy raz w życiu zrobić sobie sama... herbatę.
Każde 5 zł jest cegiełką budującą jej nowe, łatwiejsze życie.
Zasługuje na to.
WIERZĘ W NAS
I wiem, że ludzi dobrej woli jest więcej... :)
Zapraszam Cię na fanpage na FB, którego będzie z czasem prowadzić sama Monika (mam taką nadzieję) i gdzie będziemy zdawać relacje z postępów w zbiórce.
fb.com/monikajuniorka
OBECNY PODJAZD MONIKI. WAGA OGROMNA.
OSOBA OTWIERAJĄCA GO MUSI BYĆ SILNA.
OBECNY PODJAZD MONIKI. WAGA OGROMNA.
OSOBA OTWIERAJĄCA GO MUSI BYĆ SILNA.
razem możemy wszystko.
TEN UŚMIECH JEST TEGO WART.
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Marzenia się spełniają!!! Powodzenia :)
Wesołych Świąt Moniko!!! Wesołych Świąt dla wszystkich wspierających Monikę.!!!
ze świątecznymi zyczeniami z deszczowego Amarante :)
Pod choinkę :)
Wszystkiego dobrego!!!