Prosić o pomoc jest zawsze trudno, a prosić o tak wielką, to przechodzi ludzkie pojęcie.

W momencie, kiedy dostajemy ogłoszenie, że będą mocne wiatry, martwimy się o rzeczy, które trzeba schować na podwórzu. Komina się niestety nie da schować. Przekonaliśmy się o tym w sobotę po południu piątego kwietnia, kiedy zapalił się dach tarasu przez przeniesione silnym wiatrem iskry z komina domu rodziców i wujka. Domu rodzinnego, który wszyscy pamiętamy jako schronienie przed całym złem. Człowiek nie zdaje sobie sprawy, jaka to tragedia, dopóki nie zdarzy się jemu. Ogień błyskawicznie zajął sypialnię, pokój na piętrze, strych, taras... Aktualnie dom nie nadaje się do mieszkania, brakuje okien, części dachu i oczywiście sprzętów. Co nie zostało strawione ogniem jest zalane wodą podczas gaszenia. Cała nasza rodzina stoi teraz przed gigantycznym wyzwaniem - remont całego domu musi się odbyć jak najszybciej. Chcielibyśmy móc pozwolić sobie pomyśleć 'całe szczęście będzie tylko cieplej, bo idzie wiosna'. Niestety nie możemy pozwolić sobie na taki luksus, ponieważ tata jest w trakcie leczenia nowotworu złośliwego i czeka na przeszczep szpiku, mama ma wymianę biodra, chodzi w związku z tym głównie o kulach. Oba zabiegi zmuszają nas do ogromnie szybkiego działania, ponieważ warunki po nich wymagają wręcz sterylności. Wujek robi, co może, ale niepełnosprawność odbiera mu pełną swobodę. Jesteśmy niesamowicie wdzięczni, że pożar został ugaszony bardzo szybko, ale życie zmusza nas, żebyśmy prosili o tę dalszą pomoc, która jest niezbędna. Nie damy sobie rady sami.

Ciężko jest nam samym uwierzyć jak nas ostatni czas doświadczył, robiliśmy wszystko, co w naszej mocy - teraz prosimy o Waszą moc, każda złotówka się liczy. Beneficjentami zbiórki są Darek, Ela i Andrzej Mruk, wszystkie uzyskane środki zostaną im przekazane w celu remontu domu po pożarze.