Filusia zaadoptowałam w październiku ubiegłego roku. Został znaleziony przez starszą panią w krzakach, znalazłam ogłoszenie na Faceboku i zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Postanowiłam mu pomóc, dać miłość i wsparcie. Wiedziałam, że ''wychowanie'' go nie będzie łatwe, ponieważ Filuś miał chorobę sierocą, znaleziony sam w krzakach miał około 3 tygodnie. To zbyt wcześnie, by odstawić go od matki. Miał również zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, ale dzięki temu, że w domu mieliśmy jeszcze jednego kotka, Filuś nauczył się od niego normalnych, kocich zachowań, takich jak chociażby wylizywanie sierści, sam nie był tego nauczony i nie potrafił po sobie sprzątać. Do niedawna Filuś rozwijał się, jak myśleliśmy, prawidłowo, jednak coś zaczęło nas niepokoić. Parę dni temu wylądowaliśmy o 1 w nocy z Filusiem w klinice całodobowej. Zaniepokoiło nas to, że kotek ledwo chodził, nie potrafił się załatwić i bardzo ciężko oddychał. Na miejscu weterynarz powiedział nam, że do rana by nie przeżył. Było i jest zagrożenie życia Filusia. Badanie wykazało silną tachykardię, bolesny brzuch w okolicy tyłobrzusza, błony śluzowe były bladoróżowe i wilgotne, a źrenice poszerzone. Niedrożność cewki moczowej. Zostało wykonane cewnikowanie. Badania są okropnie drogie, tak samo jak i leki. Filuś do końca życia, o ile będzie mu dane żyć, będzie musiał przyjmować suplementy i jeść specjalną (drogą) karmę. Zrobiłam tę zbiórkę dlatego, żeby odciążyć rodziców, bo to mimo wszystko mój kot i to ja go zaadoptowałam, ale nie mam aktualnie na to wszystko środków. Czeka nas jeszcze wiele badań i wiele wykupionych opakowań leków. Byłabym ogromnie wdzięczna za każdą złotówkę, okropnie cierpimy widząc jego cierpienie. Z góry dziękuję za KAŻDĄ pomoc! <3

Agata Wrzesińska