Mam na imię Ania. Stanęłam nad przepaścią. Nie potrafię już się z mojej sytuacji wyplątać. Potrzebuję terapii - nie stać mnie. Potrzebuję lekarzy - również mnie nie stać. Przede mną widmo egzekucji komorniczych, utrata mieszkania i pogłębiająca się depresja.

Ale do rzeczy. W grudniu 2021 roku otworzyłam działalność gospodarczą i sklep w oparciu o franczyzę. Nie chcę wymieniać nazwy sieci, niemniej jednak nie trudno zgadnąć. Była pandemia, ja nie mogłam znaleźć pracy w zawodzie i postanowiłam w to wejść. Od samego początku nic nie szło tak jak powinno, od samego początku były problemy. Do tego dowiedziałam się, że spodziewam się drugiego dziecka. Nie powiem - był to moment kiedy się zawahałam, jednak wszystko było na tyle zaawansowane w działaniach, że postanowiłam jednak spróbować. Jak bardzo tego żałuje...

Przy pierwszej inwentaryzacji zaczęły się poważne problemy. Zapożyczyłam się aby spłacić niedobory. Przy kolejnych było tylko gorzej. Miałam nadzieję że wszystko się jeszcze naprawi, że będzie dobrze, że jakoś sobie poradzę. Niestety było tylko gorzej. Sklep zamknęłam w grudniu, obecnie szukam pracy, jednak z maluchem u boku nie jest to łatwe. Trzeba czasu...a ja go nie mam. Ścigają mnie wierzyciele,ja staram się zrobić co w mojej mocy aby spłacać swoje zadłużenie, ale już nie mam z czego. Możliwości się wyczerpały. Niestety też każda z dostępnych dróg prawnych jest u mnie średio uzasadniona. Staram się uratować choć moje mieszkanie. Wszystko co mogłam, sprzedałam.

Jeżeli chodzi o zbiórkę, nie chce niczego "za darmo". Mogę posprzątać, ugotować, zająć się dzieckiem, czy zwierzęciem. Wszystko jest do uzgodnienia. Proszę jedynie o oferty uczciwe, gdyż więcej już nie udźwignę.

Za każde wsparcie serdecznie dziękuję.