Bardzo cięzko jest mi prosić o pomoc. Koszmar zaczął się 14 września, kiedy ostatni raz miałam kontakt z bratem, który tego dnia opiekował się tatą, który od 2014 r. jest niesamodzielny po udarze. Przez prawie dwie doby byłam jak zombie. Jedyne co było wiadomo to to, że "tama" nie wytrzymała. Pamiętam jak podczas powodzi w 1997 moi rodzice mówili, że jeżeli tama puści, to nic ze Stronia nie zostanie. I naszego mieszkania też nie będzie, bo mieszkamy nad rzeką. To miałam w głowie do poniedziałku 16 września, do późnych godzin wieczornych. Jakimś cudem blok przetrwał, dalej nie wiem jak. Jednak nasze mieszkanie na parterze zostało zalane. Wydawałoby się, że nie bardzo, bo na ok 10 cm, ale efekt jest taki, że nie nadaje się do zamieszkania. Z pomocą wolontariuszy wyrzuciliśmy prawie wszystkie meble, zerwaliśmy podłogi. Zdemontowaliśmy łazienkę, w której zostały tylko ściany. Niestety mieszkanie nie było ubezpieczone :( dlatego też zwracam się z prośbą o pomoc, będę bardzo wdziączna za każdą wpłatę. Chciałabym zapewnić tacie możliwy szybki powrót do siebie.