Moi rodzice, May i Kien, w ciągu jednej nocy stracili w pożarze na Marywilskiej jednocześnie swoje miejsce pracy i dorobek życia.

W nocy o 4 rano obudził ich telefon. Znajomy kupiec, który o tej porze zaczynał pracę wydzwaniał do każdego, do kogo tylko mógł by powiadomić o dziejącej się tragedii. Rodzice ubrali się jak najszybciej i pojechali próbować ratować co się dało. Jednak zanim dotarli na miejsce, policja zablokowała drogę i już tylko z oddali mogli oglądać jak płonie wszystko co posiadali.

To wydarzenie dogłębnie nimi wstrząsnęło, czują się zagubieni, bo nie wiedzą od czego zacząć dalsze życie.

Moi rodzice żyją i pracują w Polsce od blisko 30 lat. Na Marywilskiej pracowali od początku istnienia centrum, (w boksach B149 i A136) mieli nadzieję pozostać do emerytury. Tymczasem spadł na nich wielki cios, a ich przyszłość jest teraz niepewna.

Będziemy niezmiernie wdzięczni za każdą wpłatę, aby pomóc im przetrwać ten najtrudniejszy dla nich okres. Wpłacone pieniądze przeznaczone zostaną na pokrycie kosztów mieszkania, wyżywienia, leków i innych podstawowych potrzeb, w czasie poszukiwań nowej drogi życia.