Van Gogh bo tak nazwaliśmy psiaka z ulicy, które pewnego dnia pojawił się w jednej z wiosek na Podhalu. Na początku wyznaczyliśmy sobie cel, żeby go złapać i znaleść fundacje, która była by wstanie go przygarnąć, ale jednak gdy udało się go schwytać skradł nasze serca. Rozum mówił, żeby tego nie robić, bo już wcześniej uratowaliśmy kotki Olafa i Eliota, próbowaliśmy pomoc kotce Monalisie z rakiem płaskonabłonkowym, a kot Rudy w domu rodzinnym zachorował na Felv, nikt nie wiedział jeszcze wtedy, że będziemy się mierzyć jeszcze z inna choroba u Rudego i 3 miesięcznymi zastrzykami, stresem i niepewnością….ale udało się tylko nasze fundusze ucierpiały…

Ale wróćmy do głównego bohatera, początki były trudne Van Gogh nie znał miasta, był straumatyzowany, początkowa niechęć do jedzenia i biegunki spadły na stres. I tak od czerwca, raz lepiej raz gorzej. Niestety w listopadzie w kale pojawiła się krew i bardzo uporczywa biegunka. Po badaniach sprawcą okazała się Giardia, ale mimo leczenia problem z kałem i wybrednym apetytem nie ustąpił, po drodze złapał infekcje górnych dróg oddechowych. Dostał leki. Znowu padło podejrzenie, że może niedoleczona Giardia, ale po konkretnych badaniach kału i wymazie z prostnicy wyszło, że już pozbyliśmy się Giardii, dodatkowo były sprawdzane inne parametry i też czysto. Więc kolejnym krokiem było Usg i badania krwi oraz przechodzenie na dietę hypoalergiczną. W Usg wyszły powiększone węzły krezkowe co oznacza, że coś w organizmie ze strony immunologicznej jest nie tak, może to alergia, ale karma kosztuje, a brzuszki trzech koteczków, też trzeba zapełnić. Na wyniki badań krwi czekamy. Będziemy informować na bierząco.

Niestety koszty zaczęły nas przerastać dlatego prosimy o pomoc ❤️

Załączamy wyniki badań i paragony: