POMÓŻMY RODZINOM W AFRYCE

Dzięki, że to czytacie. Krótka historia. Jesteśmy małym biurem podróży, które współpracowało z przewodnikiem z Zimbabwe, Josephem Moyo przez kilka lat przed Covidem. Joseph był ojcem 3 dzieci, mieszkał w malutkim domku pokrytym blachą falistą na osiedlu/getcie niedaleko Victoria Falls. Zleceń miał jak na lekarstwo, ale gdy łączył pracę przewodnika z dwoma innymi zawodami i byciem rolnikiem, on, jego żona i dzieci jakoś sobie radzili. W Zimbabwe bezrobocie wynosi 98% (!!!), jest krajem upadłym, rządzonym od lat 80tych przez dyktatora, teraz juntę wojskową. Hiperinflacja zabiła ich walutę, nacjonalizacja zabrała wszystko, pojawił się głód. Joseph przez 3 miesiące żywił się smażonymi larwami zebranymi na polach.

Gdy zatrzymała się turystyka, nie ma już absolutnie żadnych możliwości godnego życia.

2 lata temu zmarła ich córka na infekcję płuc, lekarz źle podał leki. Była to ogromna tragedia.

W sierpniu 2020 zmarł Joseph, miał 38 lat, osierocił 2 dzieci. Zmarł na anemię. Powiecie, że na to się nie umiera, ale w Afryce jest inaczej. Lucia, żona została bez środków do życia, z dwojgiem dzieci.

Ceny nawet podstawowych produktów, są bardzo wysokie, mąka 1kg to koszt 2USD, olej 3USD, woda pitna 1,5USD

Sami pomogliśmy im finansowo, ale to za mało. Zwróciliśmy się do misji chrześcijańskiej w Zimbabwe jak możemy najlepiej im pomóc, wysyłając paczki, dowożąc rzeczy, przesyłając pieniądze? Księża doradzili, że najlepiej będzie wspierać ich regularnie jakąś kwotą co miesiąc 100-200 usd.

Dlatego zwracamy się z prośbą o wsparcie naszej akcji - jeśli uda się w ten sposób pomóc im, a może również wystarczy dla innych rodzin, to będzie naprawdę wspaniale!

Dzięki za wszelką pomoc

pozdrawiam

Rafał

*zdjęcia udostępnione przez Lucia Moyo. Na pogrzebie lokalni mieszkańcy przychodzą, dzieci śpiewają i grają żałobne pieśni, ale przy tym tańczą, bo wiedzą że jest po lepszej stronie.