Interwencja… koszmar którego nie da się zapomnieć…
Interwencja… koszmar którego nie da się zapomnieć…
Our users created 1 233 646 fundraisers and raised 1 371 118 553 zł
What will you fundraise for today?
Description
Interwencja… koszmar którego nie da się zapomnieć…
Suczki wciąż rodziły a ON mordował szczenięta…
Zgłoszenie dotyczyło złych warunków utrzymywania psów. Na miejscu zobaczyliśmy trzy psy biegające po podwórku. Nie zapowiadało się, że poznamy tragedię wielu szczenięcych żyć.
Właściciel chętnie zaprosił nas na teren posesji.
Jeden z psów podszedł, dał się pogłaskać, chętnie zjadł smakołyki. Dwa pozostałe, suczka i pies uciekały nawet przed właścicielem, który oznajmił że to są nieoswojone psy i nie dają się pogłaskać. Ma je no bo kiedyś się urodziły i zostały. Kiedy się oddaliliśmy obydwa psiaki podeszły do wyłożonej karmy i niemal ją pochłonęły.
Kawałek dalej zobaczyliśmy niewielką, drobną sunię uwiązaną na krótkim łańcuchu do metalowej beczki, która była jej schronieniem. Łańcuch na szyi skręcony śrubkami wytarł całkowicie sierść i poranił skórę. Wokół spora ilość odchodów, których właściciel nie sprząta. Odchody były dziwne jak na psa, bardzo jasne a w nich kawałki słomy i coś przypominające trociny. Właściciel zaraz nas oświecił, informując że wszystkie psy karmi śrutą dla świń, którą daje raz dziennie zalaną wodą. Obok suni w brudnym garnku zzieleniała stara woda. Właściciel uwalnia sunię z łańcucha, jest wychudzona, bardzo zapchlona, jej niewielkie ciałko przytula się do nas, wpycha mała główkę do głaskania…. Wtedy zauważamy, że sunia ma laktację…pytamy o szczenięta…gospodarz bez wahania odpowiada, że już nie ma… Sunia oszczeniła się gdzieś i parę dni temu wyprowadziła maluchy więc zrobił z nimi porządek i zabił je… dodaje że zawsze tak robi od lat bo ile tych psów by było… Sterylizacja??? A co to jest, po co to, jeszcze płacić???
W pobliżu widzimy kojec a w nim dwie suczki także z łańcuchami na szyi (łańcuchy mają ok 1,5 m). W kojcu sporo odchodów takich samych jak u poprzedniej suni, brudne garnki/miski, woda zielona. Budy betonowe, w środku żadnej wyściółki, suczki śpią na gołym betonie… i obie są w zaawansowanej ciąży… ale już wiemy, że dla właściciela to przecież „żaden problem”… Suczki się oszczenią w betonowych budach, odkarmią młode a kiedy zaczną wychodzić to…. „pierwsze i ostatnie spotkanie” z gospodarzem…
Gospodarz trochę przestraszony wiedzą, którą od nas usłyszał o przepisach prawa i konsekwencjach jakie mu grożą za ich nie przestrzeganie ( a nie ze względu na dobro psiaczków) chce nam oddać część psów z sześciu.
Na ten moment jedyne rozwiązanie jakie nam przychodzi do głowy to zabranie wszystkich suczek a pozostawienie dwóch samców.
Wypełniamy stosowne dokumenty i pakujemy psiaczki do samochodu: dwie szczenne sunie i tą z beczki. Zostaje do wyłapania jeszcze wpółdzika sunia. Udaje się zwabić ją karmą do kojca, ale chowa się w budzie betonowej gdzie nie udaje się nawet sięgnąć do niej. Znowu miska z karmą żeby wywabić ją z budy i zagrodzić wejście, sunia warczy i kłapie zębami, to normalne boi się, nie rozumie co się dzieje, kojec jest nieszczelny i sunia ucieka. Dajemy jej czas żeby troszkę się uspokoiła, obserwujemy jak krąży w pobliżu wiaty gdzie jest złomowisko starych maszyn rolniczych i pełno śmieci. Jeśli tam wejdzie nie będziemy mieli szans jej schwytać. No i sunia znika pośród starego sprzętu, a na dodatek robi się ciemno bo cała interwencja trwa już kilka godzin. Z latarkami decydujemy się na wejście tam, trudno jest się poruszać ale nagle… słyszymy delikatny pisk… po chwili znowu…już wiemy dlaczego sunia tam weszła… to pisk szczeniąt… Pomalutku przedzieramy się przez złomowisko, pisk dochodzi ze starej maszyny, podnosimy klapę i … jest sunia i czworo szczeniąt, pozwala nam zabrać maluszki, troszkę warczy ale nie agresywnie, nadal się boi. Wkładamy maluszki do transportera i liczymy, że sunia za nimi podąży. Niestety znowu ucieka. Odczekujemy i znowu próbujemy zwabić ją do kojca, który zabezpieczyliśmy by się nie wydostała, udaje się, sunia ponownie wchodzi do kojca, znowu warczy i kłapie pyskiem. Pokazujemy jej maluszki, podaje jej na dłoni jednego, wącha go i widzę jak łagodnieje, liże malucha ale nadal nie chce pójść za nimi. Podejmujemy próbę założenia ringówki, jest trudno bo sunia panicznie boi się sznura, znowu atakuje. Kiedy udaje się nałożyć ringówkę, zaczyna bardzo się rzucać i w końcu ją przegryza. Znowu przegraliśmy, ale nie poddajemy się, kolejna ringówka i druga smycz łańcuszkowa do zabezpieczenia. Znowu dajemy suni chwilę, siadam bokiem w pobliżu, z bezradności spokojnie z nią rozmawiam, sunia leży w kącie kojca i obserwuje mnie jak pomalutku po kawałeczku przesuwam się w jej kierunku, nie warczy… jestem bardzo blisko, powoli wyciągam dłoń a sunia przystawia nos i obwąchuje ją, delikatnie dotykam pod szyją, pozwala mi, drapie ją, przesuwam dłoń na grzbiet i wolno głaszczę, pokazuje że nie chcę jej skrzywdzić, siedzimy tak przez dłuższą chwilę… Potem bardzo wolno zakładam ringówkę, sunia próbuje się bronić ale dużo słabiej, zakładam smycz łańcuszkową i pomalutku wstajemy, robimy po kilka kroków ale sunia już się nie szarpie, jeszcze protestuje ale kładąc się. Wreszcie docieramy do samochodu, mimo że są w nim szczenięta to sunia nie chce wejść, ale też już nie walczy… poddała się, więc biorę ją na ręce i wkładam do maluszków.
Jesteśmy przeszczęśliwi, że się udało. Mamy na pokładzie osiem psiaczków i …. teraz pojawia się myślenie… jest niedziela godzina 21-a gdzie umieścić taką ilość w tym jeszcze suczka z małymi. Dzwonimy gdzie się da, niestety domy tymczasowe mamy zapełnione, w hoteliku też kilkanaście psów no i ich hotelowanie kosztuje. Jednak nie mamy wyjścia, cała gromadka musi jechać do hoteliku.
Jak opłacimy pobyt i utrzymanie ? Nie mamy pojęcia a niestety na koncie pusto.
Na pilnie konieczny weterynarz, po maluchach chodzą stada pcheł, z resztą wszystkie suczki też są zapchlone. Szczenięta mają nabrzmiałe brzuszki być może to pasożyty. Sunia matka jest potwornie wychudzona, musi być przebadana i odpowiednio odżywiana.
Na już sterylizacja aborcyjna dla ciężarnych suczek jeżeli jeszcze zdążymy. To trudna decyzja ale to konieczny WYBÓR MNIEJSZEGO ZŁA.
Czwarta sunia chudzinka, dużo ją kosztowało wykarmienie szczeniąt które straciła, trzeba zatrzymać laktację.
Nie, za nic na świecie nie damy rady bez Twojej, bez Waszej pomocy. Mamy jeszcze na utrzymaniu 20 psów, a adopcje praktycznie teraz zerowe.
BŁAGAMY !!!! Nie zostawiajcie tych psiaczków bez POMOCY !!!
My ratujemy ale wyłącznie dzięki Waszemu finansowaniu, pomóżcie i tym razem.
Nie przedstawimy należytej fotorelacji bo byłyśmy we dwie, a psiaków było tyle że brakowało rąk do pomocy więc fotki nie były ważne.
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Jesteście złoci. Trzymajcie się i dzięki ze jesteście!