Bulwunia przybłąkała się do nas 13 lat temu na działce w Brwinowie i od tamtej pory jesteśmy nierozłączne. Jest moim kocim dzieckiem bez którego nie wyobrażam sobie życia. Jest spokojnym i przytulaśnym kotkiem który nie odstępuje mnie na krok. Niestety 2 miesiące temu podczas pieszczot zauważyłam niepokojący guzek w okolicy sutków. Na następny dzień pobiegłam z Bulwunią do weterynarza...i okazało się że to nowotwór gruczołu mlekowego. Guz miał około 8mm. Ponieważ kicia czuła się dobrze, nie wykazywała żadnych oznak złego samopoczucia, nie miała powiększonych węzłów chłonnych, jadła normalnie, miała ochotę na zabawy i przytulaski postanowiłam że będę obserwować guza czy rośnie i wtedy podejmę decyzje o operacji. Ale guz już po miesiącu znacznie się powiększył, ma teraz około 1,5 cm... Mimo że Bulwa żyje jak normalny kotek nie chce ryzykować i postanowiłam że podejmiemy się operacji wycięcia sutków. Guz jest ulokowany na 4 sutku z racji tego że nie wiadomo czy nowotwór nie pojawi się znowu na innych sutkach postanowiliśmy że najlepszą opcją będzie jej wyciąć wszystkie 5 sutków( zabieg usunięcia listwy mlecznej prawej) - profilaktycznie, na wypadek gdyby nowotwór miał wrócić...Nie wiadomo ile zostało jej czasu, teraz czuję się dobrze ale co będzie za miesiąc nie wiadomo. Wierzę że operacja uratuje jej życie! I pożyje jeszcze kilka szczęśliwych lat !

Operacja jest zaplanowana na 8 lipca. Niestety z powodu pandemii straciłam prace na wiele miesięcy. Jestem studentką dzienną i trudno było mi znaleźć pracę podczas lockdownu. Wróciłam do pracy w połowie maja...Na ten moment próbuje odkopać się z długów jakie zafundował mi covid. Mimo że kwota nie jest bardzo wysoka to nie jestem w stanie pokryć kosztów związanych z operacją. Koszt operacji wynosi 450 zł + koszty pooperacyjne, badanie krwi i USG + histopatologia razem to koszt około 1500zł!

Nigdy nie myślałam że będę prosiła o pomoc ale zrobię wszystko żeby nie stracić mojej małej Bulwy.

Wiem że moja włochata dzidzia może na was liczyć!