Na leki i dojazdy do szpitala
Na leki i dojazdy do szpitala
Our users created 1 231 409 fundraisers and raised 1 363 802 531 zł
What will you fundraise for today?
Updates2
-
„Zastanawiające jest to, że gdy się patrzy śmierci w oczy, okazuje się,
że jest ona strażniczką życia” ~ Bert Helinger
Życie człowieka składa się z różnych etapów i emocji, czasami żyjemy tak jakbyśmy byli niezniszczalni i zarazem nieśmiertelni. Jak za rogiem pojawia się śmierć dopiero wtedy zaczynamy analizować swoje życie i doceniać tak wiele drobiazgów. Życie osoby chorej to niekończąca się walka o każdą minutę, godzinę, dzień, tydzień, miesiąc i rok. Ostatnio na grupie wsparcia dla osób chorujących na tego samego raka co ja przeczytałam, że jedna z Pań jest już 11 lat od diagnozy i czuje się świetnie. Niesamowita wiadomość która daje olbrzymią nadzieje na życie.
4 lipca przyjęłam czwarty wlew chemioterapii. Przed decyzją o jej przyjęciu dokładnie omówiłam z lekarką swój stan zdrowia. Neuropatia która jest skutkiem ubocznym przyjmowanej przeze mnie chemioterapii zaczęła mi co raz bardziej „doskwierać”. Powolny zanik czucia w stopach uważałam za skutek który jestem w stanie zaakceptować, jednak pewnego dnia zaczęłam miewać braki czucia w okolicach pleców i całych nóg. Mogłam tą chemie przyjąć w innym terminie ale postanowiłam, że dam radę. Pani doktor zapisała mi nowe leki które zatrzymały postęp neuropatii ale również zaczęły cofać powstałe już zmiany. Dostałam również pilne skierowanie na USG klatki piersiowej i szyi ze względu na ryzyko przerzutów w tych okolicach oraz w celu weryfikacji działania chemioterapii. 11 lipca pojechałam na USG cała w nerwach, ale wyszłam z niego z wielką radością oraz nadzieją. Okazało się, że mój guz jest objętościowo o połowę mniejszy! Wspaniała wiadomość, jednak nie mogę poddawać się euforii tylko zaciskać zęby i walczyć dalej, mając nadzieję, że chemioterapia nadal będzie zwalczać komórki rakowe. Skutków ubocznych chemioterapii nie da się uniknąć, wciąż mam drętwienia ciała, bóle kości, opuchliznę ciała oraz zmęczenie, ale oszczędzam się i dużo odpoczywam. Przede mną kolejna chemioterapia czy ją otrzymam tego nie jestem pewna, mam dużą nadzieję bo po tej chemioterapii powinna odbyć się wizyta u chirurga który podejmie decyzję o operacji. A później lawina badań i wizyt u specjalistów. Czuje strach ale również nie mogę się doczekać tego wszystkiego.
Dziękuje za każdą wpłatę na zbiórkę oraz za każdą wiadomość czy rozmowę telefoniczną. Wasze wsparcie pozwala mi czuć się bezpiecznie i motywuje mnie do dalszej walki. Czuje szczęście i dumę wiedząc jak wiele wspaniałych osób mnie otacza w tak trudnym dla mnie momencie życia.
DZIĘKUJE ZA WSZYTSKO I TRZYMAJCIE ZA MNIE KCIUKI DALEJ! ♥
No comments yet, be first to comment!
Add updates and keep supporters informed about the progress of the campaign.
This will increase the credibility of your fundraiser and donor engagement.
Description
Mariola Rutecka lat 54 - balansująca na krawędzi życia i śmierci.
W grudniu 2022 roku założyłam własną działalność, spełnienie najskrytszych marzeń. Zbierałam zamówienia, planowałam prace aż pewnego dnia wyczułam guzek w lewej piersi. Wizyta u lekarza, biopsja i oczekiwanie na wynik. Święta Bożego Narodzenia oraz sylwestra spędzaliśmy w niewiedzy, cieszyłam się z każdej chwili spędzonej z rodziną rozmyślając czy to już ostatni raz.
05.01.2023r pojechałam odebrać wynik biopsji, złe przeczucia się sprawdziły – TRÓJUJEMNY RAK PRZEWODOWY. Szybko wpisałam w wyszukiwarkę, wyskoczyła informacja „Najbardziej agresywny spośród nowotworów piersi. Guz szybko rośnie, zdarzają się odległe przerzuty a chemioterapia bywa nieskuteczna”.
I nagle mój świat runął w gruzach. Dlaczego ja? Co dalej? Jak ja dam sobie radę? Pytania bez odpowiedzi błąkały się po mojej głowie. Nie byłam gotowa na tą walkę. Niesprawiedliwą walkę. Rozpoczęłam diagnostykę i leczenie w Centrum Onkologii w Bydgoszczy. Przeszłam wiele badań, rokowania nie były złe, na szczęście nowotwór zrobił przerzuty tylko na węzły chłonne. W planach były 4 chemie czerwone, następnie 12 chemii białych. Przerażająca perspektywa, ale przecież nie można poddawać się bez walki. W marcu przyjęłam pierwszą czerwoną chemię. Czułam się okropnie, myślałam że umrę z bólu ale najgorsze było to, że czułam jak guz szybko rośnie. Moje wyniki były fatalne a guz ciągle rósł. Zadecydowano o pilnej konsultacji u chirurga. Chirurg obejrzał dokładnie wyniki, zobaczył guza i powiedział „Guza możemy wyciąć, ale jest bardzo duże ryzyko śmierci na stole operacyjnym. Musimy poszukać innego rozwiązania. Potrzebne pilne konsylium”. Słowa które usłyszałam wprawiły mnie w osłupienie. Kilka godzin później odbyło się konsylium, zalecono zmianę leczenia, zaplanowano nową chemie, wyznaczony termin. Iskierka nadziei pojawiła się w naszym życiu, moim i całej rodziny. Teraz jestem po trzeciej chemii, nie można mojego stanu ocenić jako lepszy ale gorszy też nie jest. Jednak dalej nie wiadomo czy będzie możliwe wycięcie guza.
Walczę i nie zamierzam się poddawać. Niestety leki, witaminy, wizyty u specjalistów oraz dojazdy do szpitala są bardzo kosztowne. Wiele rzeczy w naszym kraju nie jest refundowane dlatego proszę o wsparcie finansowe. Jest mi bardzo ciężko mówić publicznie o mojej chorobie i prosić o wsparcie finansowe. Bardzo dużo kosztuje mnie stres związany z chorobą i strach o własne życie. Nikomu nie życzę znalezienia się w takiej sytuacji.
Każda wpłacona kwota będzie dla mnie dużym wsparciem, za co z całego serca DZIĘKUJE!
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Dużo zdrówka, mam nadzieje ze dobroć Pani dla mnie wróci z podwojoną siłą!
Dużo zdrowia i dużo pozytywnych myśli...🤝🙂
Dużo zdrówka. Pozdrawiam serdecznie.
Zawsze jesteśmy z Tobą 😘💪
Zdrówka dużo i pieczenia ciast Pani kochana❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️❤️💪💪💪💪💪💪💪🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥