Kilka dni temu dostałyśmy zgłoszenie o stadzie wolno żyjących, niekastrowanych kotów. Po przyjechaniu na miejsce okazało się, że niestety największym problemem są nie koty na dworze, a koty w domu u osoby, która teoretycznie karmi na tym terenie... Koty w mieszkaniu są niewykastrowane i rozmnażają się między sobą, skrajnie wychudzone i zagłodzone, karmione mlekiem z namoczonym chlebem. Dwa koty nie mają oka - oczy wypłynęły pozostawiając po sobie zaropiałe, puste oczodoły, oczy innych są zaatakowane kocim katarem. Wszystkie koty maja biegunkę, pchły, pasożyty wewnętrzne i uszy zaatakowane świerzbowcem. W najgorszym stanie jest stara, ślepa, wynędzniała kotka, rodząca przez lata, która obecnie usiłuje wykarmić czwórkę około 2-tygodniowych maluchów - te kotkę objęłyśmy leczeniem od razu, i jedno z jej dzieci, około półroczny chłopczyk bez oka i z zapaleniem oskrzeli - również objęty leczeniem. Odłowiłyśmy też na zabieg kastracji jedną z dzikich matek bytujących na dworze. Dokładną historię możecie przeczytać w tych postach: https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=1137374286427408&id=426206660877511&__tn__=R

https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=1138398802991623&id=426206660877511&__tn__=-R

Jest ogrom pracy do wykonania, a koszty będą niebagatelne - koty najpierw trzeba doprowadzić do stanu, kiedy narkoza nie zagrozi ich życiu. Trzeba kupić środki przeciw pasożytom, probiotyki, żeby opanować biegunki, wysoko odżywczą karmę dla karmiącej kotki i również dobrą dla pozostałych kotów. Podczas zabiegów kastracji trzeba będzie wyczyścić i zaszyć puste oczodoły, zrobić porządek w pyszczkach, jedna z kotek, która bytuje na dworze, ma przepuklinę.W mieszkaniu kotów jest 12, na terenie posesji mniej więcej drugie tyle.

Nie poradzimy sobie same, a bardzo, bardzo chcemy pomóc tym kotom...

Bardzo prosimy o wsparcie.