Jestem Weronika mam 38 lat i dwie córki.

Na początku czerwca nagle umarł mój mąż Mateusz. Pewnie takich historii jest wiele ale dla mnie, Leny i Ingi świat się zatrzymał a potem runął.

Od kilku lat oboje z mężem ciężko pracowaliśmy w Niemczech, żeby spełnić marzenie nasze i naszych dzieci. Miał to być powrót do Polski do własnego domu. Cel był tak blisko... Do tej pory radziliśmy sobie sami a "zrzutkę" znam tylko ze strony wpłacającego.

Jeszcze nie wierzę, że to się dzieje, że los sprawił ze jestem w sytuacji bez wyjścia i muszę prosić o pomoc.

Moje niemieckie dochody razem z rentami córek po tacie wystarczą tylko na wegetację w obcym kraju.

Rodzina i przyjaciele wspierają mnie bardzo za co im jestem wdzięczna, proponują dach nad głową, ale w którymś momencie ich możliwości finansowe też się kończą, Wiele już zrobione, wiele w trakcie a jeszcze wiele obiecali, że zrobią...

Nie proszę o środki na piękne wykończenie domu. Jestem gotowa zamieszkać w nim z dziewczynami w takim stanie w jakim jest bez tych wszystkich rzeczy, które planowaliśmy wspólnie. Na to mam nadzieję z czasem zapracuję sama. Odsuwam w czasie wygody. Teraz moim celem jest, żeby Inga i Lena zaczęły życie od nowa i jak najszybciej trafiły do Polskiej szkoły.

Żeby zamieszkały w domu, na który tak bardzo czekały. Po tragedii jaka je dotknęła chcę dać im poczucie stabilizacji by mogły zacząć życie od nowa.

Stan domu to tzw deweloperka i największy koszt to ogrzewanie a bez tego nie możemy wrócić do zimy. Czas działa na na naszą niekorzyść emocjonalną i finansową...

Proszę o pomoc w tej kwestii, reszta może zaczekać.

Proszę również o niekomentowanie mojej prośby.

Z góry odpowiadam: nie sprzedam tego na co ciężko pracowaliśmy bo

obiecałam to dziewczynom..

Pozostało mi za wszelką cenę dotrzymać słowa.

Z góry dziękuję za choćby symboliczną kwotę.

Weronika Janiszyn z Ingą i Leną.