Hej, mam na imię Sam, udzielam się w krakowskich rytmach oporu, jestem osobą transpłciową, w tym roku kończę 26 lat… i to nie jest zrzutka na tranzycję, tylko moja - i mojego najlepszego przyjaciela, bez którego absolutnie nie wyobrażam sobie życia - ostatnia deska ratunku.

Kilka lat temu, spontanicznie zapraszając go do siebie, poznałem osobę która teraz jest moim najlepszym przyjacielem. Nie będę ujawniał jego tożsamości, ale pewnie część osób czytających to świetnie wie, o kogo mi chodzi. U mojego przyjaciela zdiagnozowano chorobę, która nieleczona może przemienić się w raka. Ostatnio jest z nią coraz gorzej, żadne z nas nie ma wsparcia od strony rodziny i brak możliwości wizyty prywatnej jest przerażający.

Dodatkowo jestem obecnie na 2’000zł zadłużony u spółdzielni mieszkaniowej, i każdy miesiąc obsuwy grozi sprawą w sądzie - czynsz u spółdzielni za kawalerkę 23m^2 (!!!) przez ostatnich kilka miesięcy wzrósł z około 380 na aż 520 zł miesięcznie, do tego dochodzą rachunki za prąd i internet, kwota raty długu, i z tych 520 robi się około tysiąca złotych... ten tysiąc to połowa moich zarobków w tym chorym kraju. Co byłoby znośne, gdyby przez brak wsparcia ten pozostały tysiąc nie był jeszcze dzielony na dwie osoby.

Obaj jesteśmy w naprawdę tragicznym stanie psychicznym, nasz budżet na życie po kupnie leków to często mniej niż 300zł na głowę miesięcznie, tylko jedno z nas jest w stanie pracować i nastał ten moment, którego zawsze się bałem - moment, w którym musimy polegać na życzliwości nieznajomych, żeby pomogli wyciągnąć nas z szamba.

Jak stracę mieszkanie, mogę po prostu spać na kanapach albo na dworcu, ale wizja utraty najważniejszej osoby w moim życiu… błagam, pomóżcie. W tej sytuacji liczy się każda złotówka, każde udostępnienie.