Nazywam się Beata, mam 31 lat i w czerwcu 2024 r. usłyszałam diagnozę złośliwego nowotworu piersi. Diagnoza ta wywołała dużo różnych emocji ale pomyślałam trudno nie ja pierwsza i nie ostatnia, przyjmę leczenie ,usuną guza i byle dalej do przodu.

Niestety szybko okazało się , że są widoczne również przerzuty odległe, które wykluczyły mnie z możliwości operacji usunięcia guza.

Na tę chwilę od lipca przyjmuję chemioterapię, leczenie ma trwać cały czas aby nie doszło do rozwinięcia choroby i dalszych przerzutów.

Przez chorobę, leczenie i mój stan fizyczny po chemioterapii nie mogę teraz pracować , nie zalecana jest mi praca w większym gronie ludzi ponieważ będąc osłabionym łatwo łapie infekcję co wiąże się z przerwą w leczeniu ,które nie jest dla mnie korzystne .

Pogodzenie się z chorobą jest dla mnie tym trudniejsze , gdyż mam cudownego 6 letniego synka. To głównie dla niego odważyłam się tutaj napisać. Mam możliwość spróbować innych metod leczenia , które niestety są kosztowne ( czy pomogą? - nie wiem ale nie chce później żałować że nie spróbowałam czegoś więcej ).

W związku z tym muszę prosić o pomoc .

Nie jest to dla mnie łatwe a wręcz bardzo trudne ale robię to dla rodziny, synka przy którym chciała bym być jak najdłużej, zobaczyć jak dorasta i wspierać w trudnych chwilach .

Dziękuję za każdą pomoc