Murzynek to jedenastoletni wiejski kundelek. Ma dom jakich na polskich wsiach wiele... Jego właściciele lubią wypić, a właścicielka to dobra, ale biedna kobieta, która ma na głowie utrzymanie rodziny i wieeele zwierzaków (koty, psy, kury, kaczki).

Mimo miłości do piesełełka nie stać jej ani też nie ma kiedy zająć się leczeniem...

Nie oceniam, pomagam! (i jej i zwierzakom)

Murzyn ma przewlekłe (ok 4-5 lat) obustronne zapalenie uszu...

Ropa z krwią dosłownie wyciekają z uszek, sklejając okoliczną sierść.

Poznałam go ok.rok temu. Radziłam się dwóch weterynarzy, ale zalecali tylko łagodzenie objawów, a nie leczenie przyczyny :( Zmarnowaliśmy kolejny rok.

Wreszcie trafiłam na cudowną kobietę - weterynarz, która wzięła nas w obroty...

Zabrałam go ze wsi do Wawy, do pracowni, bo przez minimum 3 tygodnie będziemy jeździć, średnio co drugi dzień, godzinę w jedną stronę, na czyszczenie uszu pod narkozą.

✔Codziennie będę mu dawała zastrzyk przeciwzapalny i dożylny z antybiotykiem.

✔3x dziennie będzie dostawał Pyralginę,

✔3 x dziennie krople do uszu

✔2x dziennie Euthyrox.

✔Do tego wszystkiego musi być karmiony jagnięciną (70zł/kg)....

Tylko takie połączenie może przynieść oczekiwane efekty!

Zrobię wszystko żeby wyleczyć tę czystą miłość pokrytą brudnym futerkiem! ❤❤❤Ale potrzebuję Waszego wsparcia finansowego, bo kwoty będą pewnie oscylować wokół ustalonej kwoty zbiórki...

Jeśli okaże się, że coś zostanie, to za resztę wyleczymy inne kudłate biedactwa!❤

Jeśli to czytasz tzn.że jesteś w mniejszości ludzi na świecie, których uwielbiam, i którzy zamiast serc mają ogonki😍🤪

Dziękujemy!

wiejski Murzynek i białaska ze stolycy🤪