Remont mieszkania
Remont mieszkania
Our users created 1 231 376 fundraisers and raised 1 363 686 289 zł
What will you fundraise for today?
Description
Czasami w życiu po prostu zdarzają się rzeczy…
Na imię mam Marta i jestem wychowawczynią w Domu Dziecka w Sosnowcu. Pewnie niektórzy z Was zauważyli, że znowu pojawiam się tu z jakąś historią, ale… życie nie pozostawia mi wyboru. I nie jest to moje życie. Bo my, wychowawcy z domów dziecka wierzymy, że zawsze powinniśmy się opiekować naszymi dzieciakami. Nawet jeśli nie są już „nasze” i nie są już „dzieciakami”. Bo w sumie, kiedy tak naprawdę kończy się dzieciństwo? I jak może się skończyć coś, czego tak naprawdę nie było…
Opowieść o życiu Pauliny jest historią o braku. O pustce. Jeśli kiedykolwiek w życiu ukłuło Cię takie poczucie pustki to może zrozumiesz tę historię. Tylko co zrobić, jeśli całe Twoje życie jest nią naznaczone?
Paulina trafiła do nas, do domu dziecka, w wieku 14 lat. Trafiła do nas właśnie z powodu pustki, bo po tym jak Jej ojciec opuścił dom i odszedł do innej kobiety, mama wypełniała pustkę po nim… alkoholem. A alkohol to podstępny partner. Najpierw zabiera pieniądze, potem rozum, a w końcu zaczyna wypełniać serce. Dlatego coraz mniej jest w nim miejsca na miłość do dzieci… Nawet tych własnych.
Alkohol podsuwa też złe rozwiązania. Dlatego w domu jak i w życiu Pauliny i jej rodzeństwa pojawił się kolejny partner mamy. W nieodłącznym towarzystwie alkoholu. Szybko dołączyła do tego przemoc, bo przemoc lubi takie relacje. A kiedy domem rządzi przemoc, coraz mniej jest w nim miejsca dla dzieci. Nawet tych własnych. Bo co może zrobić matka, której partner/kochanek/oprawca w szale wywraca wózek z malutką córeczką? Nic nie może. Bo alkohol też świetnie tłumaczy. Alkohol usprawiedliwia. Ale nie leczy ran. Tylko je pogłębia.
Ale w końcu pojawił się On. Ten jeden się starał. Dbał o Paulinę, o matkę, starał się dbać o nią i rodzeństwo. Nie pił. Ale On chyba też czuł gdzieś w swoim sercu jakąś pustkę, bo mimo, że się starał, to nie zawsze Mu wychodziło. Nie zawsze się udawało. A puste miejsca w sercu czasami wypełnia uczucie porażki. A od porażek się przecież ucieka.
Z pierwszego razu Paulina pamięta tylko pożegnanie. Przez telefon. I potem warkot silnika auta stojącego w zamkniętym garażu. Nie miała nawet 12 lat , ale zrobiła co trzeba. Można powiedzieć, że nawet zachowała się jak trzeba - nieprzytomnego mężczyznę wyciągnęła z auta. Resztą zajęli się ratownicy. Jedno życie ocalone na koncie. Kolejne życie - siostrzyczki pod opieką. To całkiem niezły wynik jak na zagubioną i samotną nastolatkę.
Czasami w życiu zdarzają się rzeczy wielkie…
Medycyna zna lekarstwo na wiele chorób. Ale nie na złamane serce. I nie na poczucie porażki oraz braku nadziei. Po wyjściu ze szpitala On już nie walczył. Nie miał sił, ani woli. I kiedy pół roku później Paulina wróciła ze szkoły pojechała na rowerze pod garaż bo czuła ze coś jest nie tak i drzwi do garażu były zamknięte… przeczuwała, co się za nimi mogło stać. Brat próbował wejść przez dach, w końcu pomogli strażacy. Wyważyli drzwi i trzymali ją, żeby nie podchodziła zbyt blisko. Żeby nie zobaczyła ciała wiszącego spod sufitu. Martwego ciała człowieka, do którego jej malutka siostra zaczęła już mówić „tato”, a którego przygniotła w końcu pustka życia. Ich szczera, skromna, rodząca się, dziecięca miłość nie potrafiła wypełnić tej pustki. Znowu zostały same.
Po tych wydarzeniach życie Pauliny wypełniała opieka nad rodzeństwem i bunt. Nie, nie była święta. Była wojownikiem, który, kiedy mama już się poddała, walczyła ze wszystkimi i wszystkim. Ale nie da się wygrać z systemem. Zwłaszcza, kiedy jesteś dzieckiem. Pewnego wieczora w domu pojawiła się Pani Kurator. Kazała się spakować dzieciom i zabrała je od mamy. Nowym domem dla Pauliny od teraz był dom dziecka.
A czasami w życiu po prostu nic się nie zdarza.
Niektórzy mówią, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Ale są tacy, którzy mówią, że wszędzie jest źle, a najgorzej jest w domu dziecka. I mimo, że my, wychowawcy, staramy się jak możemy, to widzimy, że to są szczere słowa i płyną prosto z ich małych serduszek. Że są to słowa pustki, której my, wychowawcy nie zawsze mamy jak wypełnić. Czasami nie możemy, a czasami po prostu nie potrafimy…
Paulina przeszła dom dziecka. Jak sama mówi, przeszła to jak nieustającą, ciężką grypę. Przeszła mieszkanie chronione. Mieszkanie, w którym własny pokój wydawał się zamknięciem w psychiatryku. W końcu zamieszkała u siostry. Zaczęła pracę. Znalazła chłopaka. I tu powinien nastąpić jakiś happy end, co nie? Ale znacie te historie. Życie dzieci po domu dziecka to nie kino Hollywood. Tutaj zamiast napisów końcowych pojawiają się napisy zwiastujące kolejne problemy. Czasami jest to spis paragrafów. Czasami spis substancji uzależniających. U Pauliny pojawiły się takie napisy: ślepota zmierzchowa, zwyrodnienie barwnikowe siatkówki, zapalenie ciała szklistego, krótkowzroczność, astygmatyzm obu oczu - wyrok: 1 grupa inwalidzka i renta: 1400zł na miesiąc. Tylko, że wciąż nie ma napisu: KONIEC.
Ktoś powie: to niech się weźmie dziewczyna do pracy, jest młoda - da radę! Oczywiście, że da. Paulina nie raz już pracowała, a raczej próbowała pracować. Ale myślałeś kiedyś jak to jest, iść do pracy w dzień i widzieć, a wieczorem… być osobą prawie niewidomą? Jak wtedy wrócić do domu? Jak pracować w zimie? Jak zapewnić sobie w każdej pracy pełne oświetlenie… Tych pytań jest dużo więcej. Ale życie nauczyło Paulinę kilku rzeczy. Że po pierwsze: musi walczyć. Po drugie: nie może się przejmować tym, co mówią inni. A po trzecie (i to była chyba najtrudniejsza lekcja): musi się nauczyć prosić innych o pomoc. Bo do tej pory próbowała wszystko robić sama. I lepiej lub gorzej, ale jakoś dawała radę. Teraz jednak sytuacja jest inna…
Czasami w życiu zdarzają się cuda. Ale raczej nieczęsto.
Pisałam, że w tej historii happy endu nie ma. I raczej nie będzie, a przynajmniej nie tak jak w hollywodzkim kinie: Paulina nie zostanie cudownie uleczona, bo jest chora nieuleczalnie. Nikt raczej nie zaproponuje jej pracy za wielkie pieniądze. I nie pojawi się też pewnie rycerz na białym koniu, żeby zabrać ją do swojego królestwa. Ale Paulina tego nie potrzebuje. Paulina potrzebuje szansy na normalność. I taka szansa się pojawiła, bo po latach starań otrzymała w końcu mieszkanie od gminy.
Rozumiecie? Swoje cztery kąty. Może to i sam gruz, może syf, grzyb, wilgoć i warunki sanitarne urągające ludzkiej godności, ale ono jest takie… takie własne. Rozumiecie to? Własne miejsce na ziemi, w którym będzie bezpieczna, w którym będzie spokojna i w którym będzie mogła w końcu o czymś zadecydować. Tylko, że zanim to nastąpi Paulina za moim pośrednictwem chce poprosić Cię o pomoc.
PROŚBA PAULINY: „Pomóż mi, proszę, wypełnić tę chyba ostatnio już pustkę w moim życiu. Pomóż mi W REMONCIE mieszkania, które widzisz na zdjęciach, a które stanie się moim domem. Pierwszym, własnym - prawdziwym! ”
Jeśli więc wzruszyła Cię ta historia, to pamiętaj, że Ty też możesz stać się jej częścią. Tą jasną, dobrą i budującą częścią. Tą wspierającą. Może wpłacisz kilka złotych? Może chciałbyś pomóc w pracach? A może masz jakieś materiały budowlane? Każda pomoc się przyda!
Czasami w życiu, jeśli cud się nie zdarza, trzeba go po prostu wypracować. Pomożesz?
W imieniu więc wychowawców Domu Dziecka w Sosnowcu prosimy Cię: pomóż nam wypełnić pustkę mieszkania Pauliny. Pomóż nam wypełnić to mieszkanie… ale nie meblami i bibelotami. Pomóż nam wypełnić je radością, bezpieczeństwem i poczuciem długo wyczekiwanej w życiu ulgi. Dzięki Tobie, niech ta pustka zamieni się w pełnię. Pewnie domyślasz się czego… Jeśli ktoś by chciał usłyszeć moja historię to również zapraszam do obejrzenia programu '' Wspaniali Ludzie" - odcinek 1,w którym miałam przyjemność wystąpić.
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Wpłata za aukcje owieczka
Licytacja mapa
Licytacja głośnika przenośnego 100zl
Licytacje szklanki i wazon
Witraż