id: uhj4ae

Na życie i walkę z chorobą nowotworową

Na życie i walkę z chorobą nowotworową

The organiser verified the description with proper documents.
Inactive donations - the required operation of the Organiser of the fundraiser. If you are an Organiser - log in and take the required action.

Our users created 1 166 199 fundraisers and raised 1 212 556 897 zł

What will you fundraise for today?

Description

Na życie i walkę z chorobą nowotworową

Jestem Małgorzata i mam 63 lata. Od maja 2016 roku walczę z nowotworem złośliwym - Chrzęstniakomięsakiem (Chondrosarcoma). O tym, że mam „coś” w brzuchu dowiedziałam się podczas kontrolnego badania usg nerek. Informacja ta spadła na mnie jak grom z jasnego nieba, zwłaszcza że 11 miesięcy wcześniej po walce z ostrą białaczką szpikową zmarł mój mąż ( byłam pewna, że limit nieszczęść dla Naszej rodziny się wyczerpał) dziś niestety wiem, jak bardzo się myliłam. Po wielu konsultacjach trafiłam do Centrum Onkologii w Warszawie, gdzie 29 lica 2016 roku zrobiono biopsję i próbowano wyciąć całego guza. Na próbach się jednak skończyło, ponieważ guz był tak umiejscowiony, że nie udało się tego zrobić. Po wyjściu ze szpitala, z nadzieją, że biopsja nie wykaże nic groźnego trafiłam z komplikacjami pooperacyjnymi (ropień rany) do szpitala im. Gabriela Narutowicza w Krakowie w którym spędziłam 1,5 miesiąca i tam też dowiedziałam się o wynikach biopsji i o tym, że jest to niezwykle rzadki i złośliwy nowotwór. Cały czas obserwując guza, robiąc badania, korzystając z usług znachorów, zielarzy i pijąc te wszystkie specyfiki wierzyłam, że mimo wszystko będzie dobrze. Niestety kolejny raz się myliłam… pomimo tego, że guz nie był już tak uciążliwy to jednak znów odrósł. W styczniu 2018 roku po namowie lekarzy i obietnicach założenia protezy zgodziłam się na operację która również miała miejsce w Centrum Onkologii w Warszawie. Operacja trwała 8 godzin i niestety nie przyniosła żadnych skutków, ponieważ nie udało się „zamontować” endoprotezy. Lekarze oświadczyli, że jedyne co mogą zrobić przy kolejnej operacji to amputacja nogi wraz z połową miednicy. Po operacji przebywałam na oddziale Intensywnej Terapii, przetoczono mi 5 jednostek krwi, a wszystko to wiem tylko z opowiadań córki , ponieważ przez dawki Morfiny jaką mi podawano nic nie pamiętam. Po kilku tygodniach w szpitalu karetką przywieziono mnie do domu, kolejny raz zaczęła się walka z ropieniem rany pooperacyjnej,40 stopniową gorączka i ogromnym bólem. Tym razem jednak szpitale umywały ręce mówiąc – „proszę się zgłosić tam, gdzie wykonano operację…”. Z pomocą wspaniałego Wadowickiego chirurga udało mi się wyleczyć infekcję rany.

Pod koniec 2018 roku nie mając już siły na podróże do Warszawy postanowiliśmy poszukać specjalisty na miejscu. Trafiliśmy do profesora w Centrum Onkologii w Gliwicach, który zaproponował 8 tygodniową radioterapię i tak też zrobiliśmy. Po 8 tygodniowej radioterapii i kontrolnych badaniach niestety okazało się, że guz rośnie nadal i jeśli nie poddam się amputacji którą proponują mi lekarze z Warszawy, bądź nie znajdziemy innego cudownego środka na tą chorobę, to mogę nie dożyć ślubu mojej najmłodszej córki, który ma się odbyć jeszcze w tym roku. Obecnie poszukujemy innego leczenia, które dałoby jakiekolwiek pozytywne skutki.Zbieramy informację nt. leczenia tego nowotworu w Czechach i Kanadzie .W innym wypadku będę musiała poddać się ryzykownej operacji amputacji kończyny wraz z częścią miednicy. Żaden z lekarzy nie ukrywa,że tak poważnej operacji mogę nie przeżyć, dlatego też modlimy się o cud i szukamy leczenia z dala od domu.

Dzisiaj moim zmartwieniem jest brak środków na życie i leczenie. Daje ciągle radę tylko dzięki pomocy moich najbliższych i ludziom o dobrym sercu a koszty są duże ponieważ sam jednorazowy wyjazd do Warszawy to koszt ok. 400 zł., koszt jednorazowego wyjazdu do Gliwic 200zł , miesięczny koszt wynajęcia łóżka, do tego leki, koszty dojazdów na badania czy załatwiania spraw związanych z chorobą i jeszcze zwykłe życie.. .Bardzo często się zastanawiam czy dam radę? Zamartwianie i niepokój czy będę miała za co jechać czy kupić leki nie wpływa dobrze na moje samopoczucie psychiczne, a muszę dbać również o nie, a więc dzisiaj proszę Was o pomoc i wsparcie bo mam dla kogo żyć: dla moich dzieci, 7 wnucząt i po prostu dla siebie.

There is no description yet.

There is no description yet.

The world's first Payment Card. Your mini-terminal.
The world's first Payment Card. Your mini-terminal.
Find out more

Donations 151

preloader

Comments 10

 
2500 characters
  •  
    Anonymous user

    Powodzenia będzie dobrze

    10 zł
  •  
    Anonymous user

    Pani Kasiu, modlę się za Panią.

    25 zł
  • MH
    Monika Harabasz

    Życzę sił do walki!

    hidden
  • MS
    Magda S.

    Dużo siły, wytrwałości i szybkiego powrotu do zdrowia. Trzymam za Panią kciuki :)

    150 zł
  • AA
    Aga Danch

    Szybkiego powrotu do zdrowia !!!

    5 zł