id: uj7jpd

Opłacenie faktury za kotkę seniorkę oraz na kastracje jej kociej rodziny z Zatorza

Opłacenie faktury za kotkę seniorkę oraz na kastracje jej kociej rodziny z Zatorza

Our users created 1 221 735 fundraisers and raised 1 336 135 988 zł

What will you fundraise for today?

Updates2

  • Prezentujemy paragon za kotkę.g3e59a2c3a3090af.png

    0Comments
     
    2500 characters

    No comments yet, be first to comment!

    Read more
Add updates and keep supporters informed about the progress of the campaign.

Add updates and keep supporters informed about the progress of the campaign.
This will increase the credibility of your fundraiser and donor engagement.

Description

Choć widzisz moje zdjęcie, mnie już nie ma...

Na tym zdjęciu wydaje się, że śpię, ale nie ma już we mnie życia.


Dlaczego?

Urodziłam się jako jeden z tysiąca wolno żyjących kotów. Mieszkałam i żyłam na jednym z olsztyńskich podwórek w dzielnicy Zatorze - pewnie kojarzycie. Zwykła bura kotka, jakich wiele.


Przeżyłam 10 lat, miałam liczną rodzinę, która powiększała się w każdym sezonie. Moja rodzina stołowała się i zamieszkała w ogródku u pewnej starszej pani, która starała się zawsze nas nakarmić. Kiedyś miałam nawet dzieci, ale nie pamiętam już, co się z nimi stało. Może zagryzł je pies, może lis, może wpadły pod samochód, a może znęcały się nad nimi dzieci mieszkające kilak lat temu w okolicy, które na szczęście zostały potem przepędzone przez inną panią karmicielkę i ostatecznie wyprowadziły się z naszego osiedla.


Przez ostatnie kilka miesięcy czułam się gorzej, byłam słaba, schudłam i bolał mnie pyszczek, przez co mogłam jeść jedynie jego jedną stroną. Karmicielka bardzo się starała, mieliła mi jedzenie, abym choć trochę zjadła. Postanowiła złapać mnie, aby mnie wysterylizować i wyleczyć. Byłam już w klatce, ale tak się bałam, że wykorzystałam okazję podczas przekładania mnie do innej klatki i zwiałam. Za jakiś czas pojawili się inni ludzie, również z klatką, a w niej zachęcającym jedzeniem, więc postanowiłam przełamać strach i wejść drugi raz. Byłam już taka głodna i słaba...


Pojechałam do gabinetu, gdzie spędziłam samotną noc w klatce. Nie wiedziałam, co się ze mną stanie. Nadano mi robocze imię Hello Kitty, bo moja klatka zawinięta była w kocyk z tą bohaterką. Rano zostałam wysterylizowana i odrobaczona. Wyrwano mi też 2 zęby. Po tym zabiegu myślałam, że wszystko wróci do normy, zaczęłam nawet jeść na drugi dzień.


Byłam bardzo wystraszona, słyszałam, że jestem blada i mam płyn w jamie brzusznej. Zlecono testy na FIV/FELV oraz badania krwi. Niestety, byłam tak odwodniona, że nie można było pobrać mi krwi, więc musiałam dostawać kroplówki i czekać na kolejny dzień, aż udało się zrobić badania. Ucieszyłam się, kiedy okazało się, że testy były ujemne, natomiast zmartwiłam, kiedy badania krwi pokazały zły stan mojego organizmu. Anemia, leukocytoza i monocytoza. Miałam nerki w złym stanie, do tego podniesiony mocznik i kreatyninę, co wskazywało na przewlekły stan zapalny w organizmie. Podejrzewano nowotwór, ale karmiciele nie mieli pieniędzy na kolejną diagnostykę, która i tak by niczego nie zmieniła. Inni eksperci, którzy zobaczyli badania podejrzewali FIP... Rokowania były bardzo ostrożne.


Gdybym była kotem domowym, pewnie mogłabym wrócić na krótko do swojego domu, na kolana swojego człowieka, który 2 razy w tygodniu woziłby mnie na dializy i kroplówki, a gdy zauważyłby moje gorsze samopoczucie, musielibyśmy pożegnać się na zawsze. Bardzo chciałabym być kotem domowym, ale niestety nie byłam.


W moim przypadku taka diagnoza mogła oznaczać to, że wrócę na swoje podwórko, a za 2-3 tygodnie położę się gdzieś w krzakach i cicho odejdę jak tysiące innych kotów, niechcianych i samotnych. Opiekunowie po kilkugodzinnych naradach zdecydowali się więc skrócić mi cierpienie i pozwolić mi odejść w gabinecie. Bardzo się bałam, ale zasnęłam, tak na zawsze.


Co mi się śni? Że moja ogródkowa rodzina nie będzie tak cierpiała jak ja. Że będzie miała pełne brzuszki i wszyscy zostaną wysterylizowani, aby nie był więcej takich schorowanych kotków karmionych suchą karmą, marznących w zimę i walczących o przetrwanie.


To zdjęcie jedyna pamiątka po moim kocim życiu. Drugą jest rachunek za mój pobyt w gabinecie, który opiewa na kwotę 710 zł. Czy pomożesz mi go zapłacić?


Osoba, która wyłapywała mnie na zabieg i planuje wyłapać moją rodzinę, nie ma aktualnie pracy, ale stara się jak może pomagać bezdomnym kotkom takim jak ja, a starsza pani, która nas dokarmia, również stara się wiązać koniec z końcem.


Jeśli uda się zebrać większą kwotę, zostanie ona przeznaczona na sterylizację i leczenie oraz dobre puszki mokrej karmy dla mojej rodziny, dlatego całkowita ustawiona kwota zbiórki jest trochę większa.


Jako załączniki prezentujemy wyniki badań kotki.

There is no description yet.

There is no description yet.

The world's first Payment Card. Accept payments wherever you are.
The world's first Payment Card. Accept payments wherever you are.
Find out more

Donations 26

 
Szymon Tyszkiewicz
30 zł
 
Magdalena Gwiazda-Kolpy
8 zł
 
65 zł
 
5 zł
 
Beata Czasnojc
50 zł
 
Ambrożewicz Ola
10 zł
 
BLig
20 zł
 
Hidden data
15 zł
See more

Comments 1

 
2500 characters