wyjątkowa kotka Ziuta chce jeszcze żyć - razem możemy walczyć z FIP . Prosimy o pomoc.
wyjątkowa kotka Ziuta chce jeszcze żyć - razem możemy walczyć z FIP . Prosimy o pomoc.
Our users created 1 263 574 fundraisers and raised 1 453 157 573 zł
What will you fundraise for today?
Updates5
-
Przed nami jeszcze wizyty kontrolne wraz z badaniami u weterynarza co 10 dni, zakup kolejnej partii wysokobiałkowej karmy i mega drogich leków... mam wrażenie, że w tych ampułkach jest złoto :) najważniejsze, że ratujące naszą ukochaną Ziutę.
Dziękujemy wszystkim za pomoc. Jesteście kochani.
Dziękujemy też wszystkim, którzy wpłacili datki na zrzutce czy dali nam pieniądze do ręki, nie potępiając nas, że ratujemy "TYLKO" zwierzę "wyrywając datki, które mogły iść na pomoc chorym dzieciom".
My uważamy, że chorym dzieciom należy pomagać tak jak i zwierzętom. One też chcą żyć!No comments yet, be first to comment!

Add updates and keep supporters informed about the progress of the campaign.
This will increase the credibility of your fundraiser and donor engagement.
Description
W sobotę przed 4.00 rano odeszła nasza ukochana Ziuta.... po południu 1. stycznia 2020 roku stan zdrowia Ziuty zaczął się pogarszać, wylądowaliśmy kolejny raz w klinice weterynaryjnej tuż przed zamknięciem, bo przecież święto :( nawadnianie, Duphalite plus preparat przeciwymiotny... powrót do domu... i dalsze drastyczne pogarszanie stanu... kolejna nocna wizyta w 24h czynnym gabinecie weterynaryjnym... tu bez komentarza, bardzo żałujemy, że tylko tam mogliśmy jechać i że w ogóle pojechaliśmy... że nie przeczekaliśmy do rana... wierzymy, że byłoby lepiej... tam weterynarz przekonana, że FIP jest wciąż nieuleczalny zrobiła coś czego nigdy nie powinna w takiej ilości zrobić... ściągnęła płyn 700ml!!!! a nas postawiła przed faktem dokonanym...
Udało nam się cudem zorganizować mrożone kocie osocze do transfuzji, transfuzja przeszła bez komplikacji... ale jakąś godzinę później stan Ziuty pogarszał się coraz bardziej drastycznie... byliśmy oboje z Ziutą prawie cały czas (weterynarze biegiem zabrali nam ją na salę szpitalną, gdzie nie można wejść) kroplówki, ściąganie płynu z żołądka... Ziuta przeciekała... z braku albumin... tlen... później przewiezienie Ziuty do kliniki 24h... tam kroplówki, tlen... cały czas byliśmy przy Ziucie... później reanimacja... i... coś strasznego... musieliśmy się z Ziutą pożegnać i podziękować za wspólne cudowne lata... nie dała rady... nie miała już siły walczyć z tą "kurevską chorobą"... to tak strasznie boli...
ale musimy wziąć się w garść, żeby zaopiekować się Melą i Polą... one nie rozumieją tego, że Ziuta już nie wróci do domu... śpią w jej ulubionych miejscach, szukają jej...
Musimy Meli i Poli również zrobić bardzo dokładne badania, by zareagować w razie potrzeby jak najszybciej.
Zebrane pieniądze ze zrzutki starczyły jedynie na część wizyt u weterynarzy i badań. Musieliśmy się zapożyczyć na bardzo drogie leki i preparaty na wzmocnienie dla Ziuty. Koszt badań, wizyt u weterynarzy, transfuzja, ratowanie życia Ziuty w ubiegłym tygodniu to kolejne 1200zł. Musimy zorganizować jeszcze przynajmniej 3.000zł, żeby zwrócić pożyczone pieniądze. Możemy przedstawić wszelkie rachunki, wyniki badań i dziennik leczenia Ziuty, w którym codziennie robiliśmy zapisy.
Bardzo dziękujemy wszystkim za każdą wpłaconą złotówkę. Każda złotówka była na wagę złota i przyczyniła się do tego, że w ogóle mogliśmy podjąć tę walkę o życie Ziuty. Zrobiliśmy wszystko co było można, zupełnie przeorganizowaliśmy swoje życie wszystko dopasowując do Ziuty... zaangażowaliśmy kilku weterynarzy i kilkanaście nowych znajomych kociarzy do walki o zdrowie Ziuty. Ostatnie dni i noce... niewiele snu, ale bardzo wiele nerwów, pośpiechu, bólu, łez, krzyku bezradności aż w końcu krzyku z rozpaczy.
Nigdy nie zapomnimy Ziuty... nigdy nie zapomnimy jak razem z Ziutą walczyliśmy o to, by mogła z nami jeszcze kilka lat żyć.
Trzymajcie proszę kciuki, żeby Mela i Pola cieszyły się zdrowiem jak najdłużej się da.
I jeśli jeszcze ktoś z Was poczułby chęć pomocy, to zapraszamy do dalszych wpłat. Solennie obiecujemy, że wszystkie wpłaty zostaną przeznaczone na spłatę zobowiązań u weterynarzy czy zwrot pożyczonych pieniędzy na leki dla Ziuty. Jeśli uda nam się uzbierać troszkę więcej, to wszystko przeznaczymy na to, by Meli i Poli zapewnić rozszerzone badania weterynaryjne i jeszcze lepszą opiekę.
Dziękujemy raz jeszcze, przytulamy. Jesteście bardzo kochani.
....
Dzień dobry moi mili… jestem kociarą, od zawsze… mój partner też uwielbia koty.... niestety u jednej z naszych kotek zdiagnozowano zakaźne zapalenie otrzewnej FIP.
Jeszcze kilka miesięcy temu koty z FIP nie miały szansy. FIP był dla kota wyrokiem. Jednak teraz ta szansa istnieje. Można podawać zastrzyki z lekiem, codziennie, przez trzy miesiące plus tabletki wzmacniające, wysokobiałkowa dieta, no i oczywiście codzienna obserwacja i opieka nad kotem, kontrolne badania. Niestety lekarstwo jest jeszcze bardzo drogie. My bardzo kochamy naszą kotkę, to członek naszej rodziny. Mamy trzy kotki w domu. Mela i Pola są zdrowe :))) niestety nasza Ziuta zachorowała.
Największą szansę na całkowite wyleczenie mają koty, które są kochane, zaopiekowane, czują się potrzebne i same kochają swojego człowieka. A nasza Ziuta właśnie taka jest, od 14 lat jest kochana i kochająca. Jest waleczna, dzielna, wytrwała, chce żyć!!!! Nawet weterynarze są pod wrażeniem jej determinacji w walce o życie :)
Jest też bardzo cierpliwa. Sama już wie kiedy jest pora podawania leku, serio... aż sami jesteśmy w szoku. Z tabletkami jeszcze grymasi, ale do zastrzyku sama się ustawia. Chwilę "pokrzyczy" i zaraz dopada do miski, żeby uspokoić nerwy (kto lubi zastrzyki?). Z dnia na dzień widzimy poprawę. Nie tylko my, bo zastrzyki przychodzą robić do nas do domu trzy sąsiadki (na zmianę) - my nie jesteśmy w stanie. One też widzą poprawę u naszej Ziuty.
Dlaczego tak walczymy o życie Ziuty? Bo jest dla nas niezwykle ważnym członkiem rodziny! Jest naszym futrzastym przyjacielem. A o rodzinę, o przyjaciół się walczy, prawda?????
Nasze kotki są niewychodzące i wysterylizowane. Mają zapewnioną dobrą opiekę w domu i mnóstwo miłości. Właściwie to cały dom jest podporządkowany pod kocie potrzeby :)
....
Jedynym pocieszeniem jest to, że ta choroba nie sprawia Ziucie bólu. Niestety zabiera z Niej całe białko i gromadzi w płynie w brzuchu. Płynu tego nie można upuszczać, ponieważ będzie się jeszcze bardziej namnażał zabierając resztki białka z całego organizmu. A jak wiadomo białko to główny budulec organizmu. Ziuta przez to jest bardzo chudziutka, tylko skóra i kości... tylko ten wielki brzuch wielkości ciężarnej kotki... Ziuta ma FIP w postaci wysiękowej. Na szczęście w badaniach usg widać, że wszystkie organy ma w bardzo dobrej kondycji. Początkowe badania krwi Ziuta też miała bardzo dobre, nic nie wskazywało na to, że toczy ją choroba. Jednak my znamy ją bardzo długo, wiedzieliśmy, że jest coś nie tak. Drążyliśmy temat. W ten sposób u Ziuty zdiagnozowaliśmy z weterynarzami FIP w fazie początkowej, dzięki temu ma o wiele większe szanse na przeżycie, dzięki lekom oraz woli życia i poczucia, że jest nam jeszcze bardzo potrzebna w życiu, że nie pozwolimy jej odejść bo wykorzystamy szansę, żeby ją leczyć. Ziuta widzi, że stajemy na rzęsach, żeby jej pomóc w walce o życie. Pomóżcie i Wy, bardzo prosimy.
Wystarczy wpłacić chociaż równowartość porannej drożdżówki i kawy, bo przecież ziarnko do ziarnka i zbierze się miarka. Prosimy też o udostępnianie linku do naszej zrzutki, ZRZUTKA NA ZIUTKA :)
Wierzymy w moc Internetu, FB. Informacja o naszej potrzebującej wsparcia Ziuty powinna dotrzeć do jak największej ilości ludzi. Pomóżcie, proszę.
....
Zaczęliśmy już leczenie Ziuty. Ziuta od prawie tygodnia cierpliwie przyjmuje codziennie porcję leku w zastrzyku. Niestety lek należy podawać codziennie, bez wyjątku. Dlatego musimy mieć zapas leku na kilka tygodni naprzód. Nie możemy sobie pozwolić na zrobienie takich zapasów. To kilka tysięcy złotych.
Cała terapia trwa 12 tygodni. Kot bezwzględnie musi dostać zastrzyk codziennie o jednakowej porze. Nie ma wyjątku! Jeśli chociaż raz nie będziemy mieli leku, to wirus się uodporni i walka będzie jeszcze trudniejsza, jeszcze droższa (trzeba będzie zwiększyć dawki leku i przedłużyć kurację). Dlatego rozumiecie, że walczymy zawzięcie, bo musimy mieć ten lek w zapasie na długi czas... W Polsce jest niezmiernie trudno zdobyć ten lek. Musimy zdobywać go z zagranicy.
....
Ziuta jest dopiero na początku leczenia tym zbawiennym lekiem i już widać, że jej stan, że jej forma się poprawia. Więcej i chętniej je, więcej się rusza, ma więcej energii, częściej przychodzi polelać się na kolanach, jak za zdrowych czasów.
Jeśli przerwiemy leczenie, bo nie zdobędziemy następnych ampułek to przed nami tylko kilka wspólnych tygodni… nie tak się “umawiałam” z Ziutą… Ma dopiero 14 lat, a “obiecała” dociągnąć w zdrowiu do 20tki, do kociej starości. Kocioluby wiedzą dobrze, że koty robią wszystko by dotrzymać słowa. Tak więc nasza Ziuta tym bardziej walczy o życie! Jest silna i bardzo dzielna.
Błagamy, pomóżcie nam uratować Ziutę, uchronić Ją przed cierpieniem w końcowej fazie choroby i dać Jej jeszcze kilka lat życia razem z nami. Bardzo jesteśmy ze sobą związani. Bardzo Ją kochamy. Do tej pory nawet weterynarze mówili, że Ziuta trzyma się jak 8 letnia kotka, a nie 14 letnia. Jest młoda ciałem i duchem. I zrobimy wszystko, żeby dalej tak było. Z Waszą pomocą, moi kochani.
...
Jest rozpacz, załamanie, mnóstwo bólu i łez, niezrozumienia, ale też ogromna mobilizacja i chęć walki. Walki z FIP! Ziuta jest rezolutna, do tej pory silna, niezależna, charakterna, z pazurem. Ona chce żyć! Pomóżcie nam zdobyć fundusze na kolejne badania kontrolne (co dwa tygodnie) i na bardzo drogie leki dla Ziuty… to niestety od 9 tysięcy w górę… słyszeliśmy o przypadkach, że nawet 40 tysięcy. My nie chcemy niczego dla siebie. Wszystko dla Ziuty. Wszystko będziemy mogli przedstawić w rachunkach, paragonach, przelewach. Leki trzeba zdobywać na własną rękę, z zagranicznych źródeł, nie z lecznic weterynaryjnych, bo tam tego leku po prostu jeszcze nie ma!
… niestety trafiła ze swoimi “dolegliwościami” w paskudny czas dla nas, w czas kryzysu finansowego w naszym budżecie. Już w ostatnich tygodniach wydaliśmy kilkaset złotych na wizyty i badania u weterynarzy i totalną zmianę diety (bo Ziuta kaprysiła, no i potrzebuje teraz dużo preparatów na wzmocnienie, szczególnie tych wysokobiałkowych). Nie jesteśmy w stanie wyłożyć więcej… kilka miesięcy temu wyłożyliśmy oszczędności na moją wymarzoną pracownię artystyczną… rozwijam ją mikro kroczkami, bo i ja sobie “odwiedzam” lekarzy kilku specjalności… ale nie o mnie tu chodzi, nie o pracownię… chciałam tylko wyjaśnić, że obecnie nie mamy skąd już brać pieniędzy, żeby leczyć Ziutę. Mamy w domu 3 kotki - seniorki. Ziuta - lat 14, Mela - lat 12 i Pola - lat 9. Pomagamy też moim Rodzicom, którzy są już staruszkami po 80-tce i mają pod opieką psa seniora oraz 4 przygarnięte koty.
....
Do zwykłych codziennych obowiązków doszło nam sporo spraw związanych z Ziutą i walką z FIP, to zajmuje kilka godzin dziennie. Zamierzam założyć osobne konto FB dla Ziuty z bazarkiem. Mam już sporo rzeczy uszykowanych (ubrania, rękodzieło artystyczne). Jak tylko to ogarniemy, to w komentarzu podam link do BAZARKU na leczenie Ziuty. Zapraszamy już teraz do zaglądania w komentarze (tam też dopisuję wszelkie aktualne informacje). Może znajdziecie coś fajnego dla siebie.
...
Jeśli nie macie siły czy ochoty czytać mojego laboratu, to pod koniec tego tekstu są konkrety. Te konkrety błagam przeczytajcie. Pomoże Wam to zrozumieć naszą sprawę a Ziucie pomoże każda złotówka z Waszego portfela. Za każdą złotówkę bardzo dziękujemy, bardzo, bardzo mocno... albo chociaż udostępnienie tej zrzutki - za co też będziemy bardzo, bardzo wdzięczni. Dziękujemy.
...
Może trochę historii… od zawsze w moim domu rodzinnym były zwierzęta, koty, psy, króliki, chomiki i rybki… jako dziecko część czasu na podwórku po szkole (tak, kiedyś były takie czasy) spędzałam bawiąc się z rówieśnikami, a część czasu siedziałam z bezdomnymi kotami bawiąc się z nimi i dokarmiając (za dawnych lat były gromadki takich kotów) - nazywali mnie wówczas Kocią Mamą lub Kocicą :)
...
ale do rzeczy… w październiku tego roku minęło 14 lat jak przyszła do moich Rodziców jakaś kobieta i przez płot wcisnęła mojej Mamie maleńką czarno-białą kotkę. Miała może ze dwa miesiące, może nawet nie. Od razu przylgnęła do mojej Mamy. Ja poznałam tego kociaka kilka godzin później i to była miłość dozgonna, od pierwszego wejrzenia. Oszalałyśmy na swoim punkcie. Od tego czasu - jak tylko jesteśmy razem w domu - wszystko robimy we dwie. Nazwałam tę kotkę Ziuta… a że ma charakterek (i to jaki) to ma przydomek Zołza :) i za tę zołzowatość, za to, że nie pozwoli sobie w kaszę dmuchać i wszystkich potrafi ustawić - kochamy Ją najbardziej. Wszystko w domu robimy razem, razem gotujemy, jemy, siedzimy, czytamy, oglądamy telewizję, rozmawiamy, śpimy… ba, nawet razem chodzimy do łazienki czy toalety! Ledwie gdzieś przysiądę to Ziuta już się zjawia na moich kolanach.
Ziuta na początku swoich młodych lat była kotem wychodzącym (ówczesny teść mieszkał z nami i ją wypuszczał. Niektórym czasami trudno jest wytłumaczyć cokolwiek)...
Nie zdążyliśmy Ziuty wysterylizować na czas. Mieliśmy poważny wypadek (szpital, rehabilitacja w domu, leżenie... nie pamiętam miesiąca życia). Nikt nie przypilnował wtedy umówionej wizyty u weterynarza ze sterylizacją (zajmowali się mną po wypadku). Z tego miotu jest Mela, kotka, która z nami została i jest do dzisiaj. Bardzo pilnuje swojej mamy, ciągle jest przy niej. Meli rodzeństwo znalazło inne dobre domy… Ziuta będąc kotna leżała często brzuchem na mojej ręce, chyba po to, żeby maluchy czuły mój puls? (byłam wtedy w większości leżąca). Po porodzie najczęściej maluchy razem z Ziutą spały w kartoniku na poduszce tuż przy naszym łóżku. Może to dlatego jestem tak bardzo związana z Ziutą? Znajomi żartują, że mamy nieodciętą kocioczłeczą pępowinę…
...
… ale do rzeczy (tym razem bardziej postaram się dotrzeć “do brzegu” - chcę Was po prostu bardziej przybliżyć do naszej relacji, żebyście zrozumieli jak bardzo mocno się kochamy i jak bardzo jesteśmy przywiązane do siebie)...
Ziuta właściwie nigdy nam nie chorowała. Chodziła do weterynarza na kontrole, odrobaczania, obcinanie pazurków czy czyszczenie uszek. Jeszcze pół roku temu pani weterynarz mówiła, że Ziuta wygląda na max 8 lat a nie 14 :)
Przez pierwsze dwa lata była kotem wychodzącym (nie miałam za dużo do gadania, teść i tak ją wypuszczał jak byliśmy w pracy), potem po wyprowadzce od ex partnera Ziuta została uziemiona w domu. Dla swojego bezpieczeństwa! Mamy dom zabezpieczony przed ewentualnym czmychnięciem, na szczęście nie zdarzyło się to. Nie chciałam, żeby Ziuta została sama w domu, tak więc Jej najstarsza córka Mela została razem z nami. Kilka lat później dołączyła do nas Pola. Zabrałam ją z ulicy, żeby zrobić sterylizację. Potem dochodziła u nas w domu do siebie, a że nie kwapiła się do wyjścia z domu i zaprzyjaźniła się z Ziutą i Melą, to została z nami. Ma trochę ptapty w głowie, przez jakiś czas musiała brać kocie psychotropy… ale jakoś dajemy sobie radę… musiała mieć bardzo trudne dzieciństwo na ulicy - widać, że ma ogromną traumę… w sumie to tylko mi pozwala robić przy sobie wszystko.
Oczywiście Ziuta i Mela są również wysterylizowane od ponad 10 lat. Wszystkie są niewychodzące!
Meli i Poli czasami przydarzą się jakieś drobne dolegliwości jak wymioty czy pęcherz… ale jakoś zawsze ogarnęliśmy temat. Jest wszystko dobrze u nich (badania kontrolne u weterynarza).
Mój partner jest w Ziucie tak zakochany, że żartuje mówiąc, że to Jego “żona” i “profesorka” (że taka mądra jest - wszystko rozumie co się do Niej mówi). I to On właśnie założył tę zbiórkę, ja tylko stworzyłam opis. Znam Ziutę od kilkutygodniowego kociaka.
…
...
Ziuta zaczęła nam się zmieniać jakiś czas temu. Zmieniło Jej się futro - takie bardziej matowe, sterczące… schudła też… zaczęła robić skromne siku i mikro kupki - takie wysuszone bobelki - czasami jeden “groszek”, czasami kilka “fasolek”. Najpierw myśleliśmy, że dopadła Ją starość… Poszliśmy do weterynarza. Oględziny wyszły ok. Badania krwi też dobre jak na Ziuty wiek…. niestety nadal były tylko suche, drobne kupki… skromne siku… zaczęła chudnąć mimo apetytu… zawsze była drobna (4kg - maksymalnie 4,4kg za młodzika), ale schudła do 3,4kg… poszliśmy zbadać kał na obecność pasożytów - też wszystko w porządku.
Nie daliśmy za wygraną. Znamy Ziutę doskonale, ja szczególnie dobrze - bo od małego kociaka i spędzam z Nią bardzo dużo czasu w domu (mam raczej domowy charakter pracy na nasze wspólne kocie szczęście). Wiedzieliśmy, że jest coś nie tak. Wolała częściej spać w swoich ulubionych miejscach, ciepłych, ustronnych niż mi asystować w domowych sprawach czy siedzieć mi na kolanach… przestała z nami spać w łóżku… zaczął pojawiać się brzuch - najpierw się ucieszyliśmy, że zaczęła jednak tyć (nadal jadła swoje jedzonko ze smakiem, tylko w małych, a częstych porcjach). Jednak kiedy zaczęła wyglądać jak ciężarna acz wychudzona kotka, to pojechaliśmy kolejny raz do weterynarza.
Jeśli chodzi o wyniki to przedstawia się sytuacja następująco:
9. listopada - wyniki badań krwi - ok
19. listopada - wyniki badań kału na obecność pasożytów - ok
29. listopada - uparliśmy się na usg brzuszka. Okazało się, że ma płyn w brzuszku. Pani weterynarz pobrała próbkę do strzykawki. Powiedziała, że na Jej 20-letnie doświadczenie wygląda ten płyn na płyn taki jak przy FIP w postaci wysiękowej… płyn był lekko mazisty jak białko i zażółknięty…
Mamy badania krwi i kału w formie papierowej (przedstawiamy na załączonych zdjęciach), nie mamy niestety opisu pierwszego usg, ani opisu dotyczącego pobranego płynu.
Pani doktor zna nasze koty od lat... była bardzo delikatna, widziała, że oboje z partnerem bardzo przeżywamy, mieliśmy łzy w oczach… ale zasugerowała nam, że mamy się przygotować, że przyjdzie czas, że będę chciała sama przyjść z Ziutą, żeby pomóc Jej odejść… Uspokoiła nas, że ZIUTA NIE CIERPI… że przy FIP czy podejrzeniu o FIP nie ma dolegliwości bólowych. Po prostu jest bardziej osowiała i ma mniej komfortu przy większym brzuchu... Białko z całego organizmu jest wykradane i odkładane w tym właśnie zbierającym się w brzuszku płynie. Jak wiemy nie jest to normalne zjawisko. Przez to Ziuta zrobiła się chudziutka, skóra naciągnięta na kostki, bo całe białko jest w tym płynie :((((
...
Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy odpuścili temat… Całą noc przesiedzieliśmy szukając wszelkich informacji w Internecie. Znaleźliśmy dosyć dużo informacji, a najważniejszą z nich była taka, iż FIP (ZAKAŹNE ZAPALENIE OTRZEWNEJ) JEST JUŻ MOŻLIWE DO WYLECZENIA. Koty mają szanse dopiero od kilku miesięcy, wcześniej kończyło się odejściem kota za Tęczowy Most.
Poznaliśmy parę osób, które już zakończyły kurację lub są w trakcie kuracji. To Oni nas wspierają i podpowiadają co musimy robić, żeby pomóc naszej ukochanej Ziucie. Jakie suplementy diety, antybiotyki, witaminy etc., na co mamy zwracać uwagę w zachowaniu kota, jak karmić (jakby straciła apetyt), jak robić zastrzyki, podawać tabletki etc.
Trafiliśmy też na dobrych weterynarzy, którzy przeprowadzili niezbędne badania i zalecili jakie preparaty wzmacniające Ziutę mamy podawać.
Niestety sama diagnostyka Ziuty, poszukiwania przyczyn Jej pogorszenia stanu zdrowia wyczerpały już nasze możliwości finansowe. Potrzebujemy wsparcia finansowego dla Ziuty, właściwie "na wczoraj".
Wyniki badań z 2. grudnia 2019 roku, tj. elektroforeza białek (stosunek albumin do globulin), badanie poszerzone płynu z jam ciała i morfologia nie wyszły najlepsze (a przecież jeszcze trzy tygodnie wcześniej były dobre). Badania profil FIP, próba Rivalta - wskazują właśnie na zakaźne zapalenie otrzewnej FIP.
...
Jest szansa dla Ziuty i tej szansy chcemy się trzymać bardzo mocno. Są już leki niezbędne w wyleczeniu z FIP, jednak są bardzo drogie. Jeden zastrzyk to koszt około 120zł a nawet i 300zł. Zastrzyki muszą być podawane regularnie, codziennie o tej samej godzinie. Przez 12 tygodni. Kuracji absolutnie nie wolno przerywać, bo FIP się odnowi i wzmocni (mutacja koronawirusa).
Na naszej Ziutce bardzo mocno nam zależy. Ja nie wyobrażamy sobie życia bez Niej… może dlatego też, że nie udało mi się urodzić dziecka. Nie wiem… to nieistotne teraz. Najważniejsze, że nie chcemy stracić Ziuty. Owszem ma swoje lata, ale to ledwie początkująca seniorka. Ma jeszcze kilka lat przed sobą. Błagamy Was, pomóżcie nam walczyć o Ziutę. To wyjątkowa kotka i na każdym kroku pokazuje nam jak bardzo chce jeszcze z nami żyć. Oboje bardzo mocno kochamy naszą Ziutę. Bardzo mocno.
Liczy się każda złotówka. Wierzymy w Was moi mili. My już nie raz, nie dwa pomagaliśmy bezpańskim zwierzętom, wspieraliśmy akcje charytatywne datkami finansowymi czy dając jakieś fajne rzeczy na bazarki. Teraz to my potrzebujemy pomocy dla naszej cudownej Ziuty. Każdy kto ma okazję poznać Ziutę, szybko przekonuje się, że Ziuta jest wyjątkowa. To nie jest zwykły kot. Mela czy Pola są inne, też bardzo mocno kochane, ale inne. To normalne cudowne koty, kochane koty, które oczywiście też byśmy ratowali :)
Ziuta jest… jakby wszystko wiedziała, wszystko rozumiała. Czuję się jakby była moją przyjaciółką, która wspiera mnie w dobrych i w złych chwilach. Dosłownie. To niesamowite. Wiele osób już się przekonało, że Ziuta, to jakby mój Anioł Stróż. Pomóżcie nam ratować tego Anioła Stróża. Bądźmy wszyscy dla Niej Aniołem Stróżem, który czuwa i dba.
My z Ziutą się uwielbiamy, Ziuta patrzy we mnie jak w obrazek, a ja w Nią :) Kochamy naszą Ziutę, naszą Melę i naszą Polę. Mela i Pola czują, że coś nie tak jest z Ziutą. Nie pozwólmy Im tęsknić za Ziutą.
Już wiele przeryczałam, mój partner też jest nie w najlepszej formie… cały czas proszę św. Franciszka o pomoc. Zawsze mi pomagał przy zwierzętach, wierzę, że i tym razem się uda.
PRZYJACIÓŁ SIĘ NIE ZOSTAWIA W POTRZEBIE! WALCZYMY O ZIUTĘ!
Terapia tym lekiem daje 80% szansy na przeżycie. My kochamy nasze zwierzęta i próbujemy uratować życie naszej Ziuty. Nigdy byśmy sobie nie wybaczyli, gdybyśmy nie zrobili wszystkiego co w naszej mocy, żeby ratować naszego futrzastego członka rodziny, naszej ukochanej Ziuty.
PROSIMY TEŻ WAS O POMOC. BĘDZIEMY WDZIĘCZNI ZARÓWNO ZA UDOSTĘPNIANIE TEJ ZRZUTKI SWOIM ZNAJOMYM, JAK I ZA KAŻDĄ WPŁATĘ, CHOĆBY NAJMNIEJSZĄ. ŁĄCZMY NASZE SERCA!
Nasza Ziuta chce żyć. Pokazuje nam to na każdym kroku. Pomóżmy Jej walczyć. Pomóżmy zdobyć lek, opłacić kolejne badania i wizyty u weterynarzy. Ziuta jest dla nas wyjątkowa, jest cudowną kotką. Prosimy chociaż o kilka złotych (równowartość drożdżówki czy drożdżówki i kawy), jak to mówią “ziarnko do ziarnka i zbierze się miarka”... jeśli nie możecie, to prosimy chociaż o udostępnienie naszej prośby. Błagamy wręcz na kolanach. Siedzę przy kompie i ryczę… z bezsilności i wściekłości, że potrzeba tyle kasy, żeby Ziuta wyzdrowiała… kasy, której obecnie nie mamy. Ziuta musi jeszcze żyć. Po prostu musi. Nie potrafię bez Niej, nie chcę… oboje z Krzyśkiem nie wyobrażamy sobie życia bez naszej Ziuty… a Mela i Pola? One już są zaniepokojone i stęsknione jak Ziuta wychodzi z nami z domu do kliniki weterynaryjnej. Pilnują jej w domu, zawsze któraś z nich śpi obok Ziuty i czuwa :)

There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser. Find out more.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser. Find out more.
12 zastrzyk za nami.... więcej w aktualnościach... wyniki z czwartku są u dołu opisu
6 zastrzyk już za nami. ZIUTA czuje się coraz lepiej. Ma więcej energii, je coraz chętniej i więcej. Troszkę już nabrała ciała :) za kilka dni powinien znikać brzuchol z płynem.
https://www.facebook.com/groups/472671263632749/permalink/472676396965569/
Wreszcie jest nasz bazarek. Prosimy dołączyć do grupy naszego bazarku. Wszystkie zarobione pieniądze zostaną przeznaczone na leczenie naszej ukochanej kotki Ziuty. Sprzedajemy rzeczy, rękodzieło artystyczne i inne - niektóre rzeczy są nasze własne., inne podarowane dla Ziuty, na Jej uratowanie. DZIĘKUJEMY wszystkim, bardzo DZIĘKUJEMY.
Ziuta jest po pierwszym zastrzyku. Leku mamy jeszcze tylko na 2 dni. Bardzo ciężko jest zdobyć te lekarstwa w grudniu przez wzmożony ruch w przesyłkach. Mamy możliwość zdobycia w tempie ekspresowym dwóch fiolek, ale koszt jednej to 720zł! Nie mamy takich pieniędzy. Kuracji nie można przerwać. Błagamy zlitujcie się nad naszą Ziutą i wpłaćcie chociaż kilka złotych. Po kilku dniach przyjmowania różnych suplementów diety już czuje się troszkę lepiej, a po dzisiejszym pierwszym zastrzyku sama smacznie jadła z talerzyka :) zrobiła też swoją pierwszą normalną kupkę :) Widać, że Ziuta walczy o życie, chce żyć i ma dla kogo. Dla nas, bo ją bardzo kochamy. Bardzo prosimy pomóżcie nam ją uratować.