Operacja Bianki
Operacja Bianki
Our users created 1 222 586 fundraisers and raised 1 338 870 647 zł
What will you fundraise for today?
Updates2
-
Chcę wszystkim darczyńcom i wszystkim tym co zdecydują się mnie wesprzeć, podziękować w swoim i Bianki imieniu, jestem naprawdę wdzięczna.
Bianka powoli odzyskuje swoje życie, mimo szwów i całej łapce w gipsie, staje się na powrót kocim dzieckiem, który się bawi, zaczepia, wszystkim się interesuje i przytula pięknie mrucząc.
Jeszcze raz bardzo, bardzo DZIĘKUJĘNo comments yet, be first to comment!
Add updates and keep supporters informed about the progress of the campaign.
This will increase the credibility of your fundraiser and donor engagement.
Description
Cóż moja historia jest króciutka, na świecie jestem dopiero 1,5 miesiąca. Jeszcze tydzień temu bawiłam się z rodzeństwem na podwórku ile wlezie, skakaliśmy po drzewie, ścigaliśmy się w berka, byłam największa z rodzeństwa. Aż pewnego dnia pani puściła psy bo lis polował i dusił kury, ale psy zamiast ścigać lisa rzuciły się na mnie, uciekłam na drzewo....za późno....jeden mnie złapał od tyłu i zaczął tarmosić, myślałam...to koniec.
Nagle moja pani rzuciła się z krzykiem, pies puścił, czułam że jest bardzo źle. Pani przygotowała pudełko wyłożyła sianem i mnie w tym położyła. Zaniosła do stodoły i tam zostawiła, próbowałam chodzić, ale szło mi słabo, jedna łapka gdzieś w tyle zostawała, druga sprawiała że pachwinka bolała, więc ciągłam obie...
Leżałam w pudełku dobę może dłużej, czułam się naprawdę słabo, aż sąsiadka zobaczyła moje rodzeństwo i chciała je zobaczyć z bliska, moja pani powiedziała, że jeszcze jestem ja, tylko leżę w pudełku bo pies mnie pogryzł, zasugerowała jej by mnie wzięła i trochę podleczyła, jak chce. Bo jak nie ja, to inny kotek będzie, jak to na wsi.
A ona mnie wzięła i zaczęła wozić po weterynarzach, jeden mnie leczył zastrzykami przeciwzapalnymi, drugi powiedział, że leczenia się nie podejmie, tylko w klinice jakieś 30 km dalej mogą, powiedział co mi może być tylko muszę przeżyć. Nowa pani mimo strachu zdecydowała się, zawiozła do kliniki. Pani weterynarz mnie zbadała, zrobiła zdjęcia rtg, no i wyszło, że prócz kociego kataru, który stwierdziła od razu mam przerwaną przeponę i wszystko co miało być w brzuszku mam w klatce piersiowej, dlatego tak ciężko mi jest oddychać, nóżkę jeszcze raz zobaczą jak będę w narkozie, bo możliwe że zerwany staw skokowy mam. Mają się mną dobrze zająć, postaram się być dzielna, tylko moja pani co chwila się rozkleja i martwi się o mnie. Wybaczcie tą długą historię, która miałabyć krótka, ale tyle się działo....
Tą kicią jest BIANKA mruczusiowa przytulanka, mam ją tak króciutko, nie chcę by jej historia była tylko kilkudniowa, chcę by została z nami na o wiele dłużej, CHCĘ JEJ POMÓC, jest już w klinice, jutro operacja. Każde zaistniałe już życie powinno mieć szansę na "DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE". Mam już piątkę innych szczęśliwych kociaków, więc koszty ich utrzymania i operacji Bianki są ogromne. A chodzi mi jedynie o koszty operacji i pobytu w klinice, a z resztą damy radę.
Za każde wsparcie będę wdzięczna.
POMÓŻCIE W URATOWANIU BIANKI
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.