Na leczenie zębów Kluski
Na leczenie zębów Kluski
Our users created 1 231 891 fundraisers and raised 1 365 383 235 zł
What will you fundraise for today?
Description
Przedstawiając wszystko od początku, od ponad roku Kluska leczy się w warszawskim Pulsvecie. Jeździmy tam około 150 kilometrów, gdyż jestem z małej miejscowości i bliżej zasadniczo nie ma specjalistów.
19 września, gdy jechałam na kontrolę, spodziewałam się standardowej procedury - obejrzenie Kluchy i korekcja zębów, gdyż większość jej zębów nie chce się ścierać i drażni policzki. Siekacze, pomimo tego, że krzywo, ścierały się i nie musiały być korygowane. Do czasu.
Podczas korekcji wyniknęło, że Klusce od jednego z siekaczy zrobił się ropień. Szok, bo znając stan jej zębów badam jej pyszczek regularnie i jeszcze tydzień wcześniej żadnego ropnia nie było.
Następnie czekałyśmy około 1,5 godziny na wizytę u stomatologa, który przyjął nas poza kolejką, żebyśmy nie musiały ponownie za kilka dni jechać 300 kilometrów. Stomatolog nas przyjął, zrobił RTG i okazało się, że jest gorzej niż początkowo myśleliśmy. Na tamten moment należało usunąć wszystkie siekacze. Szybko umawiamy operację na za dwa dni, 21 września. Szacowany koszt - 1000-1100 złotych. Dla mnie to ogromna suma, jednak dla ratowania Kluchy i jej komfortu staram się robić wszystko co w mojej mocy. Za samą wizytę z korekcją i następnie wizytę u stomatologa zapłaciłam również tego dnia prawie 500 złotych. Po powrocie do domu odkryłam kolejny problem - owsiki w kale. Zbieramy więc bobki do badania, żeby zawieźć je dwa dni później do kliniki. Następnego dnia rano dzwonię na recepcję, by spytać, czy nie jest to przeciwwskazanie do zabiegu. Dostałam odpowiedź, że w przypadku Kluski operacja musi być przeprowadzona na cito ze względu na ropień, a owsiki nie będą zagrożeniem dla jej życia. Uspokoiłam się.
21 września dojeżdżamy do kliniki. Stres ogromny, bo Klucha ma już kilka lat i mimo dobrych wyników krwi trochę obawiałam się dłuższej narkozy. Oddaję również bobki do badania - 75 złotych. Na szczęście tego dnia była obecna pani, która analizuje próbki i wyniki mogłam już odebrać przy odbiorze Kluchy. Na szczęście wyszły jedynie widoczne gołym okiem owsiki, nic więcej.
Po kilku godzinach dzwoni doktor z informacją, że Kluska się wybudziła. Szczęście niesamowite, tym bardziej, że mimo dużego ryzyka pęknięcia jej żuchwa wytrzymała i jest w całości. Jedynym problemem było to, że zamiast wszystkich siekaczy zostały usunięte dwa. Dolne siekacze okazały się na tyle trudne do usunięcia, że zajęło to znacznie więcej czasu, niż weterynarz przewidywał, a dla bezpieczeństwa Kluseczki nie chciał dokładać narkozy. Zrozumiałe.
Wieczorem odbieram Kluchę. Ostateczny koszt 1050 złotych, natomiast pan doktor usunie górne siekacze w ramach i w cenie jednej z kontroli, więc cena zabiegu nie wzrosła. Myślałam wtedy, że to koniec dodatkowych kosztów poza kontrolami, lecz myliłam się.
24 września Klucha przestała bobczyć, mimo, że zaczęła około dobę po zabiegu. Doszło do kuriozalnej sytuacji, gdyż Klusia jadła, piła i oddawała mocz, a bobków brak. Poczekałam do poniedziałkowego poranka - bez zmian. Zadzwoniłam więc do Kliniki Braci Mniejszych w Konstantynowie Łódzkim z pytaniem, czy przyjmie nas na cito specjalista od królików, gdyż już raz Kluskę uratowali. Akurat specjalista był obecny i zgodził się nas przyjąć. Trasa 110 km w jedną stronę i dojechałyśmy na miejsce. Pani doktor zrobiła USG, na którym wyszło, że wszystko w porządku, pani wyraziła się, że bobki są "na wylocie" i powinny zaraz się pojawić. Zapłaciłam 230 złotych, dostałyśmy leki i wróciłyśmy do domu. Jednak mimo dokarmiania Kluska przez cały dzień nie wydaliła żadnego bobka. Znowu panika, bo od ostatniego załatwienia się Kluski mijało około 30 godzin, a dodatkowo miała wcześniej podany lek na owsiki, który nie powinien w przewodzie pokarmowym pozostawać długo. Dzwonię więc do naszego docelowego Pulsvetu około 19, co mamy robić. Po konsultacji z lekarzem pani z recepcji mówi, że przyjeżdżać, gdyż jeśli królik tak długo nie wydala, to może dziać się coś złego. Tego samego dnia, 25 września, znowu jedziemy - tym razem w jedną stronę 150 kilometrów - żeby ratować Kluskę. Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że Klucha zachowywała się całkowicie normalnie. Jadła, piła, biegała. Znam ją i gdyby źle się czuła, zauważyłabym. Dojeżdżamy na miejsce, lekarz, który nas przyjmuje mówi, że Kluska wygląda dobrze i najprawdopodobniej zwyczajnie po usunięciu siekaczy, mimo dokarmiania, nie dojada i zwyczajnie bobki nie mają jak się pojawić. Zostały jej zwiększone dawki leków i odesłano nas do domu. Kolejne wydane pieniądze - 226 złotych.
Nagle, w przeciągu tygodnia, z rutynowej dla mnie kwoty około 200 złotych przy kontroli i korekcji zębów zrobiło się 2000 złotych, a to nie wszystko, gdyż należy do tego doliczyć jeszcze kontrole po ekstrakcji, na które jeszcze czekamy - około 100-150 złotych każda, a początkowo odbywają się co około tydzień. Należy do tego dodać jeszcze paliwo, które przy przejechaniu 300 kilometrów mało nie kosztuje. Jestem studentką studiów dziennych i moje jedyne oszczędności to pieniądze odkładane w drobnych kwotach na bieżąco i to, co zarobiłam w wakacje podczas pracy na kasie w markecie, co wiadomo, że najwyższą stawką nie jest.
Muszę prosić Was o pomoc, gdyż nagły wydatek poziomu 2000 złotych jest dla mnie bardzo dużym obciążeniem. Inaczej wyglądałoby to, gdybym mogła się jakoś na to przygotować, lecz niestety. Natomiast dla mojej Kluski zrobiłabym wszystko.
Absolutnie nie oczekuję, że zbierzemy całą sumę ze zbiórki. Liczy się dla mnie każda, nawet najmniejsza wpłacona kwota i dziękuję z całego serca wszystkim, którzy zdecydują się pomóc!
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Zdrówka!
Powodzenia ! 🐰🩵
Razem z Olafkiem i Flokim trzymamy kciuki za króliczka
Zdrôwka 🧡
Dużo zdrówka i powodzonka, trzymamy pampuchy