Na przeżycie kolejnego miesiąca - z dala od transfobicznych rodziców
Na przeżycie kolejnego miesiąca - z dala od transfobicznych rodziców
Our users created 1 226 171 fundraisers and raised 1 348 125 884 zł
What will you fundraise for today?
Description
Mam na imie Raven. Jestem transpłciowym chłopakiem i studentem broniącym w czerwcu prace licencjacką.
Kilka miesięcy temu moi transfobiczni rodzice wyrzucili mnie z domu. Staram się wyjść na prostą, ale jest to bardzo ciężkie. Potrzebuje pomocy finansowej.
Na zdjęciach znajdują się fragmenty maili od moich rodziców oraz moje zdjęcia.
Poniżej moja historia:
O tym, że jestem osobą transpłciową wiedziałem już kilka lat temu. Przeczuwałem jednak, że moi rodzice tego nie zaakceptują. Ukrywałem więc przed nimi ten fakt jak tylko mogłem. Poza domem funkcjonowałem jako chłopak. W domu zaś, udawałem kobietę. Ta sytuacja była dla mnie ciężka ale nie miałem innego wyjścia. Dopóki większość czasu spędzałem na uczelni, funkcjonując tam jako chłopak, nie było jeszcze tak źle. Problem pojawił się z nadejściem pandemii. Weszło nauczanie zdalne a tym samym wszyscy poznali mój deadname - żeńskie imie które mam w dokumentach, ale z którym kompletnie się nie identyfikuje. Studia które kochałem, nagle stały się dla mnie koszmarem. Chciałem zmienić imię albo chociaż zacząć brać testosteron, żeby mój głos nie był aż tak wysoki. Unikałem odzywania się na zajęciach. Za każdym razem kiedy widziałem to przeklęte imię na ekranie, miałem ochotę zrobić sobie krzywdę.
W lipcu zeszłego roku, nie wytrzymałem. Postanowiłem powiedzieć moim rodzicom, że jestem trans. Wydawało mi się, że i tak już nie da się tego dłużej ukrywać, skoro noszę wyłącznie męskie ubrania. Nie spodziewałem się, że zaakceptują to od razu. Myślałem, że może przyjdzie to z czasem. Definitywnie nie sądziłem, że pójdzie aż tak źle. Moja matka, kompletnie wyparła to co jej powiedziałem. Nie chciała o tym słuchać. Następnego dnia powiedziała ojcu. Wzięli mnie na rozmowę i wtedy zaczęło się piekło.
Rodzice niejednokrotnie mnie wyzywali. Dostałem też parę razy w twarz od mojej matki. Tłukła mnie powtarzając, o ironio, że nie jest złą matką. Musiałem ciągle się pilnować, żeby nie powiedzieć przypadkiem czegoś w męskich zaimkach albo nawet nie chodzić "zbyt męsko". Nawet kiedy czułem się bardzo źle, musiałem udawać, że nic mi nie jest, bo moi rodzice uważali, że jestem na nich obrażony (mimo, że ja leżałem w łóżku z ogromnymi myślami samobójczymi). Unikałem rodziców jak tylko mogłem. Praktycznie nie wychodziłem z pokoju, kiedy nie musiałem. Wielokrotnie kiedy już wyszedłem, do łazienki albo żeby zrobić sobie jedzenie, byłem wyzywany.
Ciężko opisać rzeczy, które padały w moją stronę. Łatwiej je pokazać. To fragmenty maili które dostałem od ojca, już po wyprowadzce. Rok temu słyszałem znacznie gorsze rzeczy.
Ta sytuacja, połączona z przytłaczającym poczuciem, że nigdy nie poczuje się dobrze we własnym ciele, skończyła się dość mocnym spadkiem mojej masy ciała. Byłem dosłownie kilogram od trafienia do szpitala psychiatrycznego. Zarówno w domu, jak i we własnym ciele, czułem się jak w pułapce z której nie potrafiłem się wydostać. Widziałem tylko dwa rozwiązania - wyprowadzka albo samobójstwo.
Wielokrotnie myślałem o wyprowadzce. Przeglądałem oferty mieszkań i któreś wybierałem. Jednak, kiedy miałem umówić się na oglądanie któregoś z nich, ogarniał mnie ogromny strach i poczucie, że sobie nie poradzę. Mój zły stan psychiczny uniemożliwiał mi uzależnienie się od rodziców ale mieszkanie z nimi sprawiało, że jego stan jeszcze bardziej się pogorszał. Wpadłem w błędne koło z którego nie umiałem się wydostać.
Trwał bym prawdopodobnie w tym błędnym kole jeszcze długi czas, gdyby rodzice nagle nie postawili mi ultimatum i nie kazali wybierać między terapią hormonalną a mieszkaniem z nimi. Szczerze? Spanikowałem. Bałem się ich. Bałem się, że będę musiał żyć w ten sposób do końca życia, udając kogoś kim nie jestem, pod rygorem bycia wyrzuconym z domu jak tylko zrobię coś co nie spodoba się rodzicom. To było 1 listopada. Rodzice pojechali na cmentarz, a ja w popłochu spakowałem najpotrzebniejszych rzeczy. Godzinę po ich wyjściu, w domu nie było już ani mnie, ani moich rzeczy.
Wiele zawdzięczam przyjaciołom, którzy przyjęli mnie na pierwsze kilka tygodni. Jednak mimo ich pomocy, cały proces przeprowadzki, mocno wykończył mnie psychicznie. Ta sytuacja strasznie mnie przytłoczyła. Miałem wrażenie, że to wszystko moja wina. Że sprawiam innym kłopoty i siedzę im na głowie. Że może jednak lepiej było by dalej udawać kogoś kim nie jestem, byle tylko nie stracić rodziny (a tym samym dachu nad głową). Dosłownie codziennie miałem myśli samobójcze, które powoli przeradzały się w coraz bardziej rzeczywiste plany samobójcze. Nie widziałem innego wyjścia. Jednocześnie cały czas miałem nadzieję, że ta wyprowadzka coś uświadomi moim rodzicom i że jednak zaakceptują mnie jako swojego syna. Nawet jeżeli miałem umrzeć, chciałem chociaż zrobić to ze świadomością, że na moim pogrzebie nie nazwą mnie swoją córką.
Jednak, w pewnym momencie dotarło do mnie, że nie chce umierać. Jest tak wiele rzeczy które chciałbym zrobić. Od najbardziej ambitnych - chce napisać i obronić prace licencjacką, zdać studia z dobrym wynikiem, zapisać się na kurs i zdać prawo jazdy, przejść operacje mastektomii, zmienić imię i nazwisko. Aż po te bardziej błahe - od lat marzy mi się wyjazd z przyjaciółmi pod namiot. Chce żyć! Chce zrobić tak wiele rzeczy! Ale potrzebuje czasu żeby wyjść na prostą.
Obecnie jestem w bardzo ciężkiej sytuacji finansowej. Kilka tygodni temu znalazłem prace i przez chwilę wydawało mi się, że wychodzę na prostą. Kwota którą miałem zarobić wystarczyła by na opłacenie wszystkich najpotrzebniejszych wydatków. Jednak już drugiego dnia, trafiłem na transfobiczną kierowniczkę, która, mimo wywiązania się ze wszystkich moich obowiązków, wystawiła mi złą ocenę. Agencja pracy, anulowała mi wszystkie zaplanowane zlecenia i zablokowała konto. Nie zdążyłem znaleźć innej pracy. Wydałem wszystkie oszczędności na opłaceniu kaucji i czynszu za wynajem mieszkania, kupienie jedzenia i najpotrzebniejszych rzeczy. Do 5-tego stycznia musze opłacić mieszkanie. Sam nie będę w stanie tego zrobić. Na moim koncie jest obecnie dosłownie 40 złotych.
Będę naprawdę wdzięczny za każdą pomoc finansową.
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Trzymaj się chłopie i nie poddawaj. Wspierająca mama 💪
Dziękuje
Powodzenia chłopaku :) jeszcze będzie przepięknie!
powodzenia ziom..