Luluś to niewidomy kotek zabrany z osiedla, dokarmiany przez panie karmicielki, niestety nie dawał sobie rady i zimą koleżanka zabrała go na działki. jeżdziła codziennie ale zachorowała na covid i tak trafił na tydzień do mnie.... od razu zauważyłam ,że ma problem ze wzrokiem i rzeczywiście okazało się, że niewiele widzi, leczyliśmy, dbaliśmy , nikt nie chciał adoptować, więc cały czas mieszka u nas .....dodatkowo okazało się jeszcze, że ma wyrwaną łapkę z panewki ale to stary uraz , zrośnięty, radził sobie więc nie chcieliśmy operacyjnie usuwać mu kości..... pięknie się dogadywał z innymi zwierzętami, biegał sobie na wyczucie za innymi kotami, czasem nie wyhamował przed pufą :) taki pocieszny ślepaczek, pełen energii i życia, wchodził i schodził sobie powolutko ze schodów, wskakiwał na kanapę... zdrowy kot .... i nagle przestał jeść i chodzić.... badania krwi - myśleliśmy , że oczywiście nerki, ale cała biochemia idealna, natomiast krew DRAMAT !!! nie reaguje, na żadne leki, usg nic niepokojącego nie wykazało, fiv, felv ujemny a Luluś dalej nie je .... :( jest osłabiony, ledwo stoi na łapkach.... TO NAJSŁODZE I NAJBARDZIEJ BEZBRONNE STWORZENIE JAKIE ZNAM.... proszę pomóżcie go ratować.... mam jeszcze ponad 20 bezdomniaków pod opieką, które karmię, drugiego bardzo chorego kota , którego w tej chwili tez leczymy... oprócz tego swoją gromadę, którą muszę wykarmić.... Luluś zasługuje, na to żeby o NIego zawalczyć .... za każdą wpłatę z całego serca dziękuję.... jestem osoba prywatną, od kilku lat karmię, leczę , sterylizuję bezdomne koty z mojej miejscowości, w której gmina nie interesuje się za bardzo kotami wolnożyjącymi :(