Cześć,

Jestem Klaudia a moja kara towarzyszka to Hanka. Jesteśmy razem już od 6 lat, od 5 zaś utrzymuję ją sama. Zarówno moje jak i jej życie nigdy nie było usłane różami, ale mając siebie byłyśmy w stanie przetrwać nawet najgorsze momenty.

Od ponad roku zmagamy się z nawracającą kulawizną lewej przedniej nogi. W tym czasie klacz była konsultowana z wieloma specjalistami - lekarzami weterynarii, fizjoterapeutą, kowalami, trenerami i ogólnie chyba wszystkimi autorytetami, jakich mogłam się poradzić. Informacje były jednak na tyle sprzeczne, że w końcu zdecydowałam się zawieźć Hankę do kliniki w celu wykonania szczegółowych badań.

Wykonana w klinice scyntygrafia nie dała jednak odpowiedzi co dolega Hance. Zgodnie z zaleceniami lekarza kontynuowałam diagnozowanie pod okiem naszej Pani weterynarz, która zadecydowała o ostrzykaniu stawu pęcinowego.

Kiedy już myślałam, że będzie z górki, wydarzyło się najgorsze. Tydzień po ostrzykaniu stawu Hanka dostała infekcji, której nie udało nam się zwalczyć w warunkach domowych i po niecałych dwóch tygodniach znów wyjechała do kliniki. Konieczne było wypłukanie stawu. Jest to operacja przeprowadzana w pełnej narkozie. Byłam przerażona.

Zabieg przebiegł pomyślnie, Hania pozostaje jednak w klinice na czas rekonwalescencji, a przede mną jeszcze rachunek do opłacenia. Moje zarobki nie pozwalają na tak duże i regularne wydatki, chociaż dokładałam pieniądze z puli ciężko odłożonych oszczędności to i one się skończyły. Od początku jednak pytanie brzmiało nie "czy?", tylko "jak?".

Przybliżony koszt pobytu w klinice to 10-12 tysięcy złotych. Jeżeli ktoś z Was po przeczytaniu naszej historii zechce nas wesprzeć choć złotówką będę ogromnie wdzięczna.