Kilka miesięcy temu przypałętała się pod mój dom mała drobna czarna kotka, po jakimś czasie przyprowadziła 2 małe szkraby, jednym z nich jest Szarik. Początkowo moja opieka nad tą trójką opierała się na karmieniu, jednak gdy maluchy miały około 2-3 miesięcy, Szarik, który do tej pory uciekał od człowieka, dał się bez problemu złapać. Od razu zauważyłam trzecią powiekę i lekki wyciek z nosa. Bez zbędnego zastanawiania się pojechałam z nim do zaprzyjaźnionego gabinetu - diagnoza: koci katar.

Maluch dostał leki, pojechaliśmy do domu. Spędził wtedy u mnie w domu (odizolowany od rezydentów) jakiś czas tak, aby mógł wyzdrowieć. Niestety musiał wrócić na dwór (brak zgody rodziców na to żeby został). Ponowne wypuszczenie go odbiło sie na jego zdrowiu - ponownie złapał koci katar i znów trafiliśmy do lekarza weterynarii. Tym razem już maluch na dwór nie wrócił. Spędził u mnie w osobnym pomieszczeniu ok 4 miesięcy zanim udało się mu znaleźć nowy dom. Do nowego domu pojechał już wykastrowany i zaszczepiony z całą wyprawką.

Leczenie kociego kataru i szczepienia nie kosztowały mnie nic - gabinet leczył go z funduszu na bezdomniaki. Jednak za zabieg już musiałam zapłacić (wiadomo to już inny kaliber kosztów), kwota jaką zbieram nie jest ogromna, jednak dla budżetu jaki mam przeznaczony na całą ferajne dokarmianych przeze mnie kotów jest ona dość spora, bo to koszt jaki ponosze co miesiąc na ich wykarmienie.

Niemniej jednak pieniądze, które uda mi się uzbierać dzięki wam w pierwszej kolejności przeznaczę na kastracje matki Szarika - Diaboliny.

Z góry dziękuję razem z całą dokarmianą przeze mnie 5 szalonych kotów za każdą wpłaconą złotówkę!