Prosimy o pomoc…

Z ogromnym bólem serca zwracamy się do Was z pilną prośbą. Jako grupa wolontariuszy ratujących bezdomne koty codziennie stajemy przed dramatycznymi wyborami: ratować życie czy... martwić się o pieniądze, których nie mamy.

Mamy straszny dług w klinice weterynaryjnej, część spłacimy sami, tyle ile możemy, ale całości nie damy rady, bo musimy też codziennie zapewniać jedzenie dla około 30 kotów .

 W ciągu ostatnich miesięcy pomogliśmy wielu kotom, niektóre bardzo cierpiały, silne stany zapalne w pyszczku, a to wiązało się z wyrwaniem zębów, nawet amputacja łapki. To wszystko bardzo nas zadłużyło, opieka weterynaryjna w tych czasach jest bardzo kosztowna, a o te bezdomne biedaki nikt nie dba…. Dziś te koty żyją. Nie cierpią. Powoli wracają do zdrowia.

Ale została faktura. Duża. Zalegamy klinice 11 tysięcy zł, Nie prosimy o całość, z wszystkich sił postaramy się spłacić część, ale żeby moc dalej ratować, musimy prosić o pomoc, nie mamy takiej kasy… Szkoda, że weterynarze tak drogo leczą bezdomniaczki…, ale przecież nie możemy ich zostawić w bólu…Każdego dnia drżymy, że kolejne zwierzę nie otrzyma pomocy, bo nie będziemy już wiarygodni jako opiekunowie.

Nie prosimy dla siebie. Prosimy dla nich – tych, którzy nie mają głosu.

Jeśli możesz – dorzuć choć kilka złotych. Każda wpłata to realna cegiełka w spłacie długu, ale przede wszystkim – w ratowaniu życia.

Dziękujemy z całego serca w imieniu mruczących wdzięczności futerek.