Mam na imię Iza i jestem tu po raz kolejny.

Od wielu lat pomagam kotom, założyłam kocią grupę pomocową, gdy w moim mieście koty bezdomne praktycznie tej pomocy nie miały. Stworzyłam tę grupę z bezsilności, tak jak i teraz jestem tu z bezsilności...

Tym razem pragnę Was prosić o pomoc dla mojej osobistej kotki Nanu. Kotkę przygarnęłam kilka lat temu, z wioski. Mieliśmy tylko pomóc w sterylizacjach, a wyszło jak zawsze... Gdy któregoś dnia pani zadzwoniła oznajmiając, że siostrę Nanu oddała jakiemuś rolnikowi po prostu przez płot, nie pytając o nic, czy będzie miała co jeść, czy wykastruje... Wtedy decyzja zapadła natychmiast: zabieramy resztę nikomu niepotrzebnych kociaków... Reszta znalazła domy, Nanu została ze mną.

Od lipca, od pierwszej bezdomnej kotki, u której stwierdzono zakaźne zapalenie otrzewnej, to jest jakaś równia pochyła. Chyba w sierpniu zachorowały kociaki zabrane z ulicy... Wszystkie ukończyły leczenie. Mam nadzieję szczęśliwie. Póki co czują się bardzo dobrze. Za tydzień kończy leczenie inna kotka... Został jeszcze dług za pozostałe leki...

Diagnoza Nanu zwaliła mnie z nóg dosłownie, bo myślałam, że wracamy do normalności po poprzednich kuracjach. Moje pierwsza reakcja: nie udźwignę tego... A potem... spojrzałam jej w oczy... jak mi ufa... Jak mogłam się poddać...?

Leczenie trwa od 16 listopada... Jesteśmy w połowie kuracji. Nanu odzyskuje wigor, jest wesoła, jeszcze bardziej garnie się do nas, ma apetyt. Tylko ja nie mam funduszy, zadłużyłam się na poprzednie koty... Już nie mam skąd pożyczyć... Nigdy nie sądziłam, że będzie aż tak źle kiedykolwiek... Dlatego bardzo, bardzo Was proszę o pomoc w sfinansowaniu dalszego leczenia Nanu... Byśmy dobiły do portu... I niech nowy rok przyniesie wreszcie trochę spokoju i normalności...

Wrzucam zdjęcia Nanu i pierwsze wyniki badań krwi.

Bardzo dziękuję Sylwii za możliwość skorzystania z jej konta na portalu.

Pozdrawiam Was i dziękuję za każdą cegiełkę ❤️

Iza