Zacznę od tego, że gdyby życzliwi mi ludzie nie polecili założyć zrzutki, nigdy by się ona nie pojawiła. Dlaczego? Ponieważ zbiórka na siebie, na swoją rzecz jest dla mnie niezmiernie krępująca. Wiem, że dużo mam i że są bardziej potrzebujący ode mnie, ale...

Padło mi auto, samochód dzięki któremu miałam możliwość zbierania pomocy humanitarnej i zawożenia jej na Ukrainę celem pomocy zarówno ludności cywilnej, jak i żołnierzom. W zeszłym roku odbyłam 11 takich wyjazdów, za każdym razem przekraczając granicę Polski. Udało się wywieźć z Ukrainy 5 potrzebujących osób, a dodatkowo psa i żółwia. Zdjęcia prezentują jak ta pomoc docierała oraz ile dało się zapakować.

Niestety 20 grudnia Zafira odmówiła posłuszeństwa. Okazało się, że zaczopowały się tłoki w pierścieniach w silniku. Była próba przeczyszczenia tego, nalania płukanki do silnika i próba rozpuszczenia naganu, ale skończyła się fiaskiem. Żeby auto znów pracowało trzeba wymienić silnik.

Zdecydowałam się zorganizować tę zrzutkę, ponieważ spodziewane koszty oscylują w kwocie 6 tys. zł i przyznam szczerze, że nie mam takich pieniędzy. Chcąc być fair, proszę o wspomożenie tylko w połowie kwoty. Reszta jest po mojej stronie.

Cóż mogę jeszcze dodać... jeśli uda się naprawić auto, wciąż będę mogła jeździć z pomocą humanitarną, tak długo jak będzie to potrzebne.

Oczywiście, będę chciała się również odwdzięczyć potencjalnym darczyńcom, dlatego będę chciała mieć z Państwem kontakt. Odwdzięczyć się mogę moją pracą genealogiczną, wycieczką na Kresy lub po Polsce, zdjęciami i informacjami z nagrobków, tłumaczeniem metryk etc. w zależności w czym będę mogła być pomocną.