Łączenie i bezpieczeństwo rodziny i zdrowie
Łączenie i bezpieczeństwo rodziny i zdrowie
Our users created 1 231 620 fundraisers and raised 1 364 427 301 zł
What will you fundraise for today?
Description
Drodzy przyjaciele i ludzie dobrego serca.
To bardzo trudne zwracać się o pomoc do kogokolwiek, a tym trudniej wiedząc, ze nawet najbardziej skłonnych do jej udzielenia przyjaciół nie należy nadużywać… Nie mniej jednak, zmusza mnie do tego tak dramatyczna sytuacja życiowa, ze przełamuję wewnętrzne opory, mając na uwadze nie tylko siebie sama, lecz sytuacje całej mojej rodziny a przede wszystkim dobro dzieci;: dwuletniego Noah i starszego od niego Adriana. Dla tych których mnie nie znają, urodziłam się w Wenezueli, ale z pochodzenia jestem Polką. Mieszkałam prawie całe życie w tym kraju, oprócz 5 lat których spędziłam w Polsce kiedy byłam młoda. 4 lata temu podczas reżymu dyktatorskiemu udało mi się przeprowadzić na Dominikane, dlaczego ten kraj? ze względu na bliskość męża i mamy 77 letniej którzy z wielu powodów nie mogli jeszcze się wydostać z z Wenezueli. Ojciec zmarł jak byłam młoda. Jedyną tak naprawdę rodziną to oni i moi synowie. Jestem matką wychowującą dzieci sama, ponieważ mój mąż znajduje się w Wenezueli i wobec zaistniałej pandemii Cowidu, zaostrzeń możliwości poruszania się po kraju (nie tylko poza granicami stanowymi, ale nawet i miedzy strefami większych miast), zamknięciem granic państwa, zniesienie lotów – zarówno międzynarodowych jak i krajowych, a na dodatek wszystkiego prawie całkowity paraliż ruchu kołowego i środków transportu; te ostatnie nie mające nic wspólnego z pandemia tylko całkowita ruina niegdyś kwitnącego gospodarczo kraju, do której to doprowadziły rządy socjalistycznego reżymu.
Od paru lat planowaliśmy wyjazd wspólny zagranicą ale niestety ze względów ekonomicznych i biurokratycznych nie mogliśmy tego dokonać. Postanowilismy zrobić to krok za krok. Pierw wyjechaliśmy do kraju najbliższego (Dominikana) ja sama z 2ka dzieci. Mąż później przyleciał ale ze względu na brak wizy pobytowej musiał wrócić. Nasze marzenie i cel oczywiście była Europa, Polska lub Hiszpania, ale koszta mobilizacji i brak niektórych dokumentów i apostyli uniemożliwilo tego. W Wenezueli ze względu na reżym wszystkie procedury biurokratyczne były zablokowane albo dostępne za wielkie pieniądze w formie "nieregularnej" tak i możliwości dostania albo przedłużenia paszportu, apostilyli dokumentów szkolnych i uniwersyteckich itp. Tez nie mieliśmy możliwości zaoszczędzenia ponieważ od ponad 10 lat zarobki w Wenezueli stanowiły od 50ciu do nawet 5 dolarów miesięcznych! A trzeba było mieć na bilety, na wprowadzenie się do jakiegoś lokum, załatwienie spraw z dokumentami różnymi (szkolne, paszporty, qpostolie, prawie niemożliwe do uzyskania w Wenezueli). Tu na Dominikanie z drugiej strony zaostrzyly się przepisy migracyjne i zarobki nie przekraczały 200, max 500 dolarów miesięcznie, także nawet przy pełnego poświęcenia czasu pracą stało się niemożliwością odłożenia pieniędzy na taką wymagającą środków ekonomicznych wyprawę jak gdziekolwiek się ruszyć z całą rodziną. W marcu poświęciliśmy wszystko żeby wyjechać ale plany nasze zostaly pokrzyżowane przez pandemię.
Moja intencja nie jest politykowanie, choć tego tematu trudno uniknąć ponieważ polityka brutalnie wdarła się w nasze życie na skutek (nie)rządów socjalistycznych przywódców Wenezueli oraz do jakiego stopnia takowe przyczyniły się do tego, ze jego społeczeństwo przechodzi obecnie jedna z największych światowych tragedii, której ofiara padła także moja rodzina.
Chcę też dodać że snalazłam
się poza granicami Wenezueli, ponieważ jako osoba aktywnie działająca w opozycji i manifestująca zbyt jawnie swoje przekonania antyrządowe w czasie ulicznych protestów, zostałam ostrzeżona, ze moja postawa może zakończyć się aresztowaniem mnie, torturami, jakimi poddaje się więźniów politycznych lub zastrzeleniem na miejscu – praktyka powszechnie stosowana w stosunku do protestującej (pokojowo) na ulicach miast wielotysięcznej rzeszy – całkowicie bezbronnej wobec uzbrojonych po zęby policji, gwardii narodowej i wojska.
Niestety, mój mąż musiał zostać w Wenezueli ze względu na prace i na to że tu na Dominikanie nie mogliśmy uregulować naszą sytuację migracyjną. Ja zostałam czekając na możliwości uregulowania mój pobyt ale okazało się to bardzo droga i skomplikowana Procedura. Z powodu pandemii zostałam bez pracy, której nawet w okresie poprzedzającym epidemie nie mogłam poświecić się w pełni, jako ze samotne wychowanie dzieci, udział w edukacji starszego syna, oraz spoczywające na moich barkach wszystkie inne (liczne) obowiązki, nie tylko związane z wychowaniem dzieci, lecz i cala organizacja domu: zaopatrzenie, zakupy – żywnościowe i innych produktów, dokonywanie wszelkich opłat, itp. spraw, wymagały maksimum czasu.
Można by było temu wszystkiemu z ciężkim wysiłkiem sprostać, gdyby nie częste i poważne choroby dzieci i także moje – te moje na pewno spowodowane ciągłym stresem, który wiadomo, ze jest źródłem wszelkich niedomagań fizycznych a nawet poważnych chorób.
Dzieci były typowymi ofiarami tropiku: moskity i komary przynoszące ciężkie choroby (np. krwotoczna dengue, na która zachorował, jako niemowlę, Noah). Mały też zaczął cierpieć na mocną chorobę skórna która do tej pory żaden lekarz ani lekarstwo nie pomogło.
Niestety 2 miesiące temu zdrowie moje się pogorszyło i uniemożliwiło wykonywanie moich obowiązków. Doznałam rozległy wylew krwi z żylaków, stwierdzona obecność (i tendencja do tworzenia się) ognisk tromboidalnych w naczyniach krwionośnych oraz odkrycie guza w okolicy stawu biodrowego – oba problemy u lewej nogi, a ostatni wyjątkowo bolesny i choć nie złośliwy, uniemożliwia mi pełną sprawność fizyczna, tak potrzebna do podołania wszystkim obowiązkom.
Związku z tym wszystkim nie mogę być dalej sama z dziećmi. Ale coraz gorsza sytuacja w Wenezueli i zamknięcie lotnisk robi to że się przedłuża czas rozstania się naszej rodziny. Jedyna szansa dla męża żeby wydostać się z kraju to jest przez granicę z Kolumbia przez tzw "trochas", później dostać się autobusem do Bogota lub Barranquillas a potem wsiąść w samolot. Ale jest to wyprawa bardzo kosztowna i niebezpieczna. Ponieważ nie ma wewnętrznych środków transportuw kraju i NIE można się ruszać pomiędzy województwami tylko za specjalnym pozwoleniem (którego jest prawie niemożliwością dostać - tylko jak wiadomo za wielką sumę pieniędzy) to jedyna szansa żeby mój mąż mógł się dostać do granicy to znaleźć labo bardzo kosztowny prywatny serwis taksówki lub jakieś osoby prywatnej albo dostać się do granicy jakimś tirem. To wszystko brzmi jak film fabularny Ale jest to sposób jak "uciekają " wenezuelczycy z kraju.
Będę wdzięczna za wszelką pomoc. Moja sytuacja zdrowotna, potrzeba obecnośfi mojego męża, i zjednoczenia rodzinnego jest pilna.
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.