Jest sprawa. Znajoma, znajomego - czyli Alyona Gramova - wyciągnęła z Awdijewki małego kotka, ma na oko kilka tygodni.

Co to jest Awdijewka to ja chyba nie muszę tłumaczyć, to miasto które broni się nie od lutego 2022, ale od 2014 roku. Awdijewka wygląda jak Warszawa w 1945. I walki trwają.

Kot ma szansę adopcji. Mówiąc krótko my go weźmiemy. Jest jednak szkopuł - kota trzeba od Alyony zabrać szybko a do nas jest 1863 kilometry (natrętna symbolika) według google maps, bo kot jest już w Kramatorsku, wyjęty z linii frontu, niemal.

My z tych 1863 kilometrów (natrętnej symboliki) możemy jakąś nocą, popołudniem urwać kilkaset, wyjdziemy nad granicę jak będzie trzeba, ale dalej nie, bo smycz życiowa jest krótka.

Niezależnie od transportu - trzeba kotu wyrobić masę papierów - co kosztuje około 200 dolarów, czyli jakiś 1000 złotych.

Stąd kwota zrzutki, bo kot musi u kogoś pomieszkać na czas wyrobienia papierów, zatem kara, piaseczek, a potem jeszcze wypadałoby się komuś do benzyny dołożyć.

Ja wiem - kot - a tam wojna, ale kot to życie, a każde życie to osobny świat. Zatem kot - to świat.

I świat jest do uratowania.