W wigilijny wieczór gdy cała rodzina ( Pani Kasia i 4 jej dzieci) w dobrych nastrojach spędzała czas, chwilę po 17 usłyszeli jak sąsiad woła żeby uciekać bo się pali. Ogień i zadymienie rozprzestrzeniało się tak szybko, że ciężko było oddychać a na klatce schodowej nie było już nic widać. 

Synowie Pani Kasi wraz z sąsiadem, narażając życie, wyciągnęli z pożaru pijanego sąsiada odpowiedzialnego za podpalenie. 

Był chaos, rodzina zdążyła założyć kurtki a dwóch chłopców buty. Dodatkowo w tym dymie i gorącym powietrzu rodzina podołała zabrać z domu swoje zwierzaki - psa i kota. Pani Kasia w ostatniej chwili chwyciła swoją torebkę i wybiegła na dwór w samych skarpetkach. Ktoś podczas akcji przyniósł buty....

W ciągu pół godziny cała rodzina straciła dorobek życia.

15 lat ciężkiej pracy aby polepszyć byt dzieciom i sobie poszło na marne.

Żeby tego było mało to w ubiegłym roku Pani Kasia zrobiła remont. Piękna wymarzona kuchnia, nowe meble w salonie i łazience....ciężko uwierzyć, że ich obecne życie to tylko kartony z ubraniami uzbierane przez dobrych ludzi. 

Na szczęście udało się ocalić sprzęt AGD . Jednak meble, podłogi oraz sufity są doszczętnie zalane. Budynek nie nadaje się do zamieszkania. 

Obecnie rodzina przebywa u znajomych. Do nich wszystkich nie dochodzi co się stało a Pani Kasia nie ma już nawet sił aby płakać, mówi że serce jej chyba pęknie. Sama wychowuje dzieci walcząc ciągle z przeciwnościami losu.... w końcu gdy było już bezpiecznie i wszystko zaczęło się układać, dzieci dużym nakładem wykształcone. Córka jest ratownikiem medycznym. Pracuje ponad siły ratując ludzkie życie w tak trudnym okresie pandemii. W tym czasie, gdy nieodpowiedzialny człowiek zamienił ich życie w piekło była na dyżurze. Nie miała już do czego wracać. 

W imieniu swoim i rodziny bardzo proszę wszystkich ludzi o dobrych sercach, aby pomogli odbudować im bezpieczną przystań. 

Jeżeli ktoś nie jest w stanie wpłacić na zrzutkę żadnych pieniążków bardzo proszę o udostępnienie.