Witamy.

Tym razem to ja, Tofik potrzebuję Waszej pomocy. Wielu moim kumplom pomogłem wrócić do zdrowia i teraz ja choruję.

W poniedziałek, 20 listopada stało się coś , co przeraziło wszystkich moich domowników. Wyrósł mi wielki guz koło ogonka...tak nagle, z rana zauważono u mnie taką zmianę.

Cały poniedziałek "mama" woziła mnie wózkiem dla piesków w wielką ulewę po weterynarzach. Podali mi parafinę, zastrzyki rozkurczowe, antybiotyki i na końcu jeden lekarz dał mi laktuloze bo myśleli, że uwięzła mi kupka i nie mogę się załatwić. Zdjęcie tutaj pokazuje moja pupę jak chciało to wszystko wydostać się na zewnątrz.

Gdy w nocy nie było poprawy mimo częstych wypróżnień i nie przespanej nocy to pojechaliśmy do kliniki uniwersyteckiej we Wrocławiu z samego rana.

Pan doktor zrobił mi USG i stwierdził, że mam uwięźniety pęcherz moczowy w przepuklinie. Strzykawka mi odciągnęli mocz aby mechanicznie przepchać pęcherz na swoje miejsce. Powiedzieli, że gdybyśmy nie przyjechali to zagrażało to mojemu życiu. Zacewnikowali mnie. Boli wszystko bardzo mocno. Biorę leki Tralive po których mam zawroty i śpię.

Potrzebny zabieg odprowadzenia przepukliny i pęcherza na swoje miejsce. Przy okazji kastracja bo opuchnięta jest prostata.

Mama jest sama z moim ludzkim bratem i nasza seniorką Suzi, która też wymaga na stałe podawania leku do oczu i na niedoczynność tarczycy, ona ma 14 lat i jest z adopcji.

Czekam na pieniążki aby mieć zabieg, mamcia nie ma aż tyle. Proszę....

Proszę Was, pomóżcie teraz mnie bo inaczej mogę umrzeć.