Nikt z nas wychodząc z domu nie myśli, że to co ma przy sobie, w ciągu zaledwie 15 minut stanie się jedynym co posiada, a zabranie psa na spacer uratuje mu życie. Tego doświadczyli wczoraj nasi przyjaciele.

Wczoraj (08.11.2022r.) około godziny 13:50, gdy Ola jak co dzień pracowała przy koniach, Dominik wziął Simbę na spacer. Wyszedł wraz z nim do pobliskiego sklepu po zakupy na obiad. Wracając dołączyła do nich Ola i razem udali się w kierunku domku. To co zastali po otwarciu drzwi zmroziło im krew w żyłach. Wszędzie unosił się smolisty czarny dym. Płomienie z każdą sekundą pochłaniały coraz większą część domu. Od razu wezwaliśmy Straż Pożarną, dokładnie o godzinie 14:07. Chociaż na miejscu byliśmy wszyscy razem, nikt z nas nie był w stanie nic zrobić. O 14:17, w momencie przybycia pierwszego zastępu Straży Pożarnej, ogień zajął już cały dom. Ich "mały świat" znikał w oczach. Wszystko co mieli, cały ich dobytek powoli zamieniał się w popiół.

Akcja gaśnicza trwała dwie i pół godziny, w tym czasie niezliczone zastępy Straży Pożarnej walczyły z żywiołem.

Ogień zgasł. Straż Pożarna odjechała. Zostało pogorzelisko. Straszny sen okazał się przerażającą rzeczywistością. Ubrania, dokumenty, sentymentalne pamiątki, pieniądze, biżuteria, sprzęt elektroniczny...nie zostało nic.

Ola i Dominik są dla nas jak rodzina, a miejsce choć dzierżawione to przez nas wszystkich traktowane jak dom - tak samo domek, w którym mieszkali. Poza pracą łączą nas wspólne pasje i większość wolnego czasu spędzamy razem. Wspólnie walczymy o lepsze życie dla wielu zwierząt, dając im dom, miłość i poczucie bezpieczeństwa. Teraz to oni potrzebują swojego bezpiecznego schronienia. Sami nie jesteśmy w stanie im tego zapewnić, stąd decyzja o założeniu zbiórki.

Liczymy, że wspólnie uda nam się dać im miejsce, które będą mogli nazwać DOMEM.

Pieniądze ze zbiórki zostaną przeznaczone na całoroczny domek holenderski dla Oli i Dominika oraz najpotrzebniejsze rzeczy do życia.