Leczenie i operacja nowotworu złośliwego Rózi
Leczenie i operacja nowotworu złośliwego Rózi
Our users created 1 231 468 fundraisers and raised 1 364 070 966 zł
What will you fundraise for today?
Updates7
-
Kochani!
Już po operacji Rózi. Niestety koszty operacji i leczenia mnie trochę przerosły, tak jak się spodziewałam ostatecznie cena wyniosła więcej niż było wstępnie ustalone. Sam zabieg kosztował 1100 zł, a do tego jeszcze wysłanie usuniętego wycinka do Lublina na badanie histopatologiczne i kolejne 250 zł. 14 marca, czyli dzień po operacji, byłam jeszcze z Rózią na koniecznej wizycie kontrolnej i kolejny wydatek. Jeśli do momentu zdjęcia szwów, które zaplanowane jest na 25-27 marca, będzie wszystko w porządku, to wizyta związana z usunięciem szwów będzie ostatnia.
Na ten moment Rózia jest pierwszy dzień bez leków przeciwbólowych, które brała do wczoraj, tj. niedzieli 17 marca. Początki po zabiegu były bardzo trudne, Rózia była bardzo niespokojna, nie mogła sobie znaleźć miejsca i ułożyć do spania, denerwował ją wenflon, który próbowała gryźć. Nie mogłam z niej spuścić wzroku. Na szczęście od pierwszej doby po zabiegu jadła i piła, dlatego już dzień po operacji na wizycie kontrolnej zdjęto jej wenflon, który był założony w razie konieczności podania jej kroplówki. Na szczęście w miejscu szwów wszystko wygląda dobrze, nic się nie sączy, rana jest sucha. Oczywiście Rózia musi funkcjonować w ubranku pooperacyjnym, które oczywiście na bieżąco zmieniam na czyste, by zadbać o higienę i ograniczyć możliwe dostanie się bakterii do szwów. Leki przeciwbólowe i antybiotyk, który dostała osłonowo po zabiegu na szczęście pomagały jej funkcjonować w miarę dobrze. Niestety, jak widziałam, że przeciwbólowy lek przestawał działać, Rózia robiła się bardziej apatyczna. Dochodził też problem z załatwianiem się, Rózia dostała zaparcia. Z tego względu podałam jej śmietankę, która pomogła na zatwardzenie, ale dzisiaj zaczęło ją trochę czyścić i mam wrażenie, że apetyt jej się trochę zmniejszył bez leków przeciwbólowych, próbowałam jej podawać różne karmy dzisiaj i tak niezbyt chciała jeść. Na razie cały czas jest pod moją obserwacją i jak tylko zauważę coś bardzo niepokojącego będę się kontaktować z weterynarzem.
Bardzo proszę o trzymanie kciuków za Rózie i za mnie, bo sytuacja mocno mnie wyczerpuje.
Dziękuję za każdą pomoc i wsparcie! <3
No comments yet, be first to comment!
Add updates and keep supporters informed about the progress of the campaign.
This will increase the credibility of your fundraiser and donor engagement.
Description
Rózia jest dachowcem, ale dość wyjątkowym, bo podobno rzadkością są kotki o rudym umaszczeniu. Urodziła się w 2012 roku w maju na wsi, jednak nie trafiła pod moją opiekę od razu jako kocię, tylko już jako dorosła, 4 letnia kotka, gdyż poprzednia właścicielka często wyjeżdżała na dłużej i kolidowało jej to z opieką nad Rózią. Po jednym z takich właśnie wyjazdów dostałam telefon z pytaniem, czy nie wzięłabym jej na stałe. Rózi było mi bardzo żal i podjęłam się tego, by ją przygarnąć. Tak została ze mną i mam nadzieję, że dałam jej szczęśliwe lata życia, bo niedługo już skończy 12 lat. Pod opieką mam także jej siostrę, trikolorkę Majkę, która też trafiła do mnie z tego samego powodu co Rózia.
Niestety w grudniu podczas głaskania, wyczułam na brzuchu Rózi, w okolicach sutka guzowate zgrubienie. Najszybciej jak się dało, umówiłam się do weterynarza. Po wstępnej diagnozie była nadzieja, że może po prostu się uderzyła i jej to zejdzie. Miałam monitorować sytuację i jakby guzek do dwóch tygodni nie zszedł, umówić się na biopsję. Jak już wiecie z tytułu zbiórki, guzek nie zszedł i zrobiłam jej biopsję. Czekałam trzy tygodnie na wynik ze względu na okres świąteczny, a nowy rok powitał mnie druzgocącą wiadomością, że to niestety nowotwór złośliwy. Weterynarz, który prowadzi leczenie Rózi zaleca usunięcie tych nowotworowych zmian, a przed przeprowadzeniem operacji badanie morfologiczne i kardiologiczne oceniające jej ogólny stan zdrowia, potwierdzające brak przeciwskazań do operacji i podania narkozy. Przyznaję, że targają mną wątpliwości, czy zabieg jej faktycznie pomoże, bo nowotwory są podstępne, zwłaszcza te złośliwe i nie mam gwarancji, że po zabiegu dam jej dodatkowy rok lub cztery lata życia, a takie są przeważnie rokowania w tego typu nowotworach. Chciałabym jednak zrobić co w mojej mocy, żeby jej pomóc, jeśli jest nadzieja, że w jakikolwiek sposób mogę jej ulżyć w chorobie. Niestety leczenie choroby nowotworowej i przeprowadzenie operacji u zwierząt to są bardzo duże koszty i sama mogę nie podołać finansowo, więc bardzo proszę o każdą pomoc i nawet dołożenie najmniejszej cegiełki do celu jest nadzieją na polepszenie zdrowia Rózi.
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Rózia trzymaj się