Papik walczy o życie z nowotworem mózgu
Papik walczy o życie z nowotworem mózgu
Our users created 1 231 469 fundraisers and raised 1 364 070 966 zł
What will you fundraise for today?
Description
Cześć Kochani Zwierzomaniacy.
Jestem 13 letnim Lhassakiem i rok temu zdiagnozowano u mnie nieoperacyjnego guza mózgu, zlokalizowanego między pniem mózgu a móżdżkiem.
Moja Kochana mama robiła co mogła by mi pomóc, a ja nie chcąc robić jej przykrości walczyłem, walczyłem z chorobą, ale mimo mojego tybetańskiego silnego ducha walki przegrywałem.
Z dnia na dzień przestałem chodzić, siusiałem pod siebie, nawet nie mogłem zobaczyć najbliższych bo zacząłem tracić wzrok.... ale moja mama, babcia, ciocia i bliscy mojemu sercu nie pozwolili mi się poddać.
Dostałem psi wózeczek by móc czuć świat, słońce i powietrze....dostałem wiele miłości i myślałem, że to będą moje ostatnie chwile spędzone z moimi ludźmi.....nie miałem sił nawet główki podnieść....mama siłą karmiła mnie psimi klopsikami.....zasnąłem...., myślałem, że jutra nie będzie, kiedy nagle, chyba w nocy zostałem wpakowany do auta by długie godziny jechać do Słowenii.
Mama powiedziała, że jedziemy do kliniki Prof.dr. Janosa Butinara w miejscowości Postojna w Słowenii.
Mówiła, że mam być silny bo jesteśmy w miejscu w którym genialni doktorzy o wielkim sercu pomogą mi. Żebym nie przejmował się, że siusiam pod siebie, żebym nie bał się ciemności, żebym nie bał się bezruchu.....bo będzie jeszcze pięknie...zaświeci słońce, a ja je zobaczę i znów będę się mógł po psiemu bawić i cieszyć życiem.
Tak się zaczęła moja walka o moje życie.....Spędziłem z mamą w tym szpitalu prawie 5 tygodni.
Codziennie przychodziła po mnie ciocia Tea, taka fajna pielęgniarka, która zabierała mnie do tych wszystkich doktorków, do Dr. Anny Rejec Jencek, do wujka Prof.Butinara, do jego pięknej żony czy do takiego tajemniczego Pana, który codziennie robił mi zabieg w dość dziwnej kapsule, ale wiele nie powiem na jej temat, bo zawsze zasypiałem w tym samym momencie xD....mama tłumaczyła, że są to zabiegi radioterapii protonowej, że mają zniszczyć te złe komórki, by guz zmalał i bym mógł wrócić możliwie szybko do zdrowia i zabawy.
Pierwsze dni były naprawdę ciężkie. Przesypiałem dnie, mamcia masowała mi stópki i zmuszała do minimalnego ruchu. Każdego dnia spędzałem z mamcią długie godziny nie tylko w łóżku tuląc się do niej, ale także zwiedzałem w moim psim wózeczku świat. Mamcia mobilizowała mnie zabierając na wózkowe wycieczki do pobliskich parków, raz nawet zaszalała by pokazać mi wenecki karnawał we Włoszech.
Tak mijały godziny, dni, tygodnie ....a ja zacząłem odzyskiwać nadzieję.....nawet zacząłem chodzić, malutko bo zaledwie metr, dwa ale przynajmniej samodzielnie siusiałem. Nie rozumiałem tylko dlaczego oczy wszystkich z kliniki skupione były właśnie na mnie i tym co robię Xd, ale mama wytłumaczyła, że każdy się radował z minimalnego mojego postępu, bo wyszedłem niemal z niemożliwego! Tak Kochani. W Polsce Ci wszyscy doktorkowie chcieli mnie uśpić!!!! dali mi sterydy na 2 tyg. i kazali umierać.....a jak tak chciałem i chcę żyć.
Po paru tygodniach spędzonych w klinice, wybitnego Profesora Janosa Butinara wróciłem do domu, do Polski. Dziękuję Profesorowi, jego pięknej żonie Evie Butinar, wspaniałej kochanej Doktor Annie, cudownej o ogromnym sercu pielęgniarce Tea'y i reszcie lekarskiej załogi....Dostałem 13 miesięcy swojego psiego życia
Niestety Choroba wróciła.... a mamcia pomimo całego zamieszania związanego z koronawirusem chce mi znów pomóc.
Ja Papi bardzo proszę dobrych ludzi ìo jakąkolwiek pomoc finansową, a jeśli nie masz pieniążków tak udostępnij proszę ten post by dotrzeć do jak największej liczby ludzi......
Rok temu mama, dzięki pomocy babci, ciotek i wujka Paula by mnie ratować uzbierała kwotę w wysokości niemal 35 tys. złotych.
Mamcia całe życie pomagała innym zwierzakom i ludziom...a teraz prosi Was o pomoc na moje leczenie.
Wujek Butinar powiedział, że tym razem wystarczy 10 zabiegów tej dziwnej radioterapii protonowej, a nie 20! także i koszta będą mniejsze!
Całuje Papik, tybetański wojownik!
Kochani dojechałam z Papkiem i 2 moim psem do Słowenii. Nie było to proste bowiem w związku z koronawirusem sytuacja ciągle jest niestabilna.
Obliczając fundusze, które zdobyłam pożyczając pieniądze stać nas na 5 naswietlań ....cały czas liczę, że uda się nam i możliwe będzie pełne leczenie.
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Dzień dobry, jest mi bardzo przykro, że nie udało się zebrać całości środków, sama wpłaciłam ile mogłam... Proszę o informacje co dalej z psiakiem :(
Moja Blanka pomimo młodego wieku przeszła już 2 operacje, rozumiem co Państwo teraz przeżywacie. Trzymajcie się, zdrówka dla Pieska!
Kochani, bardzo Wam wszystkim dziękuję! Dzięki Wam wierzę w dobro ludzi, bezinteresowną chęć pomocy ❤Wszelkie inf.uzyskacie na moim Fb
trzymaj się papik!!
❤️