Nowy start w życiu i dach nad głową
Nowy start w życiu i dach nad głową
Our users created 1 231 891 fundraisers and raised 1 365 383 235 zł
What will you fundraise for today?
Description
Może trochę o mnie, mam 33 lata, w chwili obecnej skończyłam szkołe średnia, tak z poślizgiem godnym saneczkarza na olimpiadzie, zdaje sobie sprawę z tego, nie jestem z tego dumna, ale jestem dumna że mimo tego poślizgu udało mi się to osiągnąć. Niedawno ukończyłam szkolenie dla pracowników ds.. Rachunkowości moja nauka się nie zakończyła, planuje kontynuować ją dalej ale co przyniesie Bóg jeden wie.
Po rozstaniu z mężem znalazłam prace jako pomocnik, pracowałam kilka miesięcy i kontuzja, której się nabawiłam za granicą, nie pozwalała mi dźwigać, bo ból stawał się nie do zniesienia, jazdy męża doprowadziły do tego, że mój organizm zaczął się buntować, po każdej awanturze miałam problemy zdrowotne.
14 lat spędziłam z mężem i z dnia na dzień zostałam bez niczego. Zostałam wystawiona za drzwi w perfidny sposób, bo w teorii tego nie zrobił, ale doprowadził do tego, że to był lepszy wybór, bo miałam wybór, próbował zrobić mi dziecko, by zaraz zrobić awanturę o nie istniejącego kochanka (gdybym zaszła w ciąże z tej wpadki dziecko byłoby kochanka według jego oceny i byłabym nadal jego niewolnikiem, w ciąży nie odejdę od niego, z dzieckiem mnie nikt nie zechce, nadal będzie się mógł wykańczać mnie psychicznie, a jak będę podskakiwać, to powie, że drugie nie jest jego nawet). Bez niczego, środków do życia, normalnej pracy. Nawet syn został tam, środek nocy ja bez perspektyw, bez szkoły, domu. Nie wiedziałam co mam robić. Kredyty, komornicy, długi to dostałam na wyjściu, wszystko zawsze było brane na mnie...mąż za te pieniądze wyremontował sobie dom, kupił sprzęty, a ja zostałam z niczym.
Nawet nie pozwalał widywać mi się z dzieckiem, nawet nie tyle ile nie pozwalał, co manipulował dzieckiem, jeśli ja byłam nieposłuszna jemu, nie widziałam syna. Musiałam tłumaczyć się z każdego wyjścia z domu, wysyłać zdjęcie swoje, odpisywać w środku nocy, nawet gdy miałam na rano do pracy, robił mi awantury nawet na WhatsApp, jeśli nie odpisałam, bo musiałam iść spać, bo rano do pracy to następnego dnia dziecka nie zobaczyłam, jeśli nie chciałam się spotkać o porze, która on wybrał, nie było spotkania wcale, jeśli na spotkaniu nie dawałam się obmacywać, doprowadzał do awantury w obecności dziecka. Potrafił podczas spotkania z dzieckiem wkładać mi łapy pod stanik, a później pytać, czy było miło, jak tłumaczyłam mu, że to nie jest droga do pogodzenia się, nie widziałam syna 3 tygodnie, gdy syn był chory, mogłam spotkać się z nim w domu męża, to ten kładł się za moimi plecami i wykonywał ruchy jak podczas stosunku, gdy się buntowałam była awantura. Sprawę zgłosiłam na prokuraturę jako znęcanie się psychiczne i nic, jego koledzy z policji stwierdzili, że to nie prawda, bo nie ma na to dowodów, nie było prawda, że musiałam wysyłać nagle zdjęcia mężowi, by zobaczyć dziecko, co dałam im w wydrukach z komunikatora.
Sprawa w sądzie się wlecze, bo ten jest na tyle przebiegły, że nawet psychologa wyrolował. Albo po prostu nie chciało się im być ciągany na następne sprawy lub najzwyczajniej zostali przekupieni, nie wiem już, bo nikt normalny kto odpowiada przed sądem za swoją opinię, gdzie powinno przebywać dziecko, gdy ojciec podaje 7 h widzeń na dwa tygodnie, jako odpowiedni czas dla matki, to troszkę przegięcie, co ja dawałam, chciałam widzenia dla męża z synem, weekend co dwa tygodnie, w czym każdego dnia 2-3 h po szkole, ale to ja jestem złą matką, bo dziecko widywało jak ja płacze, bo mąż przy synu prowadził do awantur w bardzo wyrafinowany sposób, bym musiała się bronić, wiedział, że to bajka, ale zawsze prowokował, bym to ja się denerwowała, przez 14 lat manipulował mną, do tego stopnia, że nie mam znajomych, przyjaciół, nawet rodzina daleko, a ten nawet nastawił ich przeciwko mnie, w momencie rozstania stanęłam na parkingu i tam nocowałam, bo nie miałam nawet gdzie iść, bo nie miałam nikogo. Dzięki Bogu znalazło się kilka osób, które postanowiły mi pomóc, ale wszystko, co dobre się kończy prędzej czy później. 2000 zł miesięcznie to same zobowiązania wobec banków, które zostawił mi w spadku mąż i nie zamierza się dokładać, zadłużyłam się już wszędzie, nie stać mnie na wynajem, bo nawet na obecne zobowiązania mi brakuje, szczerze to już przestałam płacić, po tym jak wylądowałam na ogródkach działkowych jako miejsce pobytu i zamieszkania, nie mam nawet co startować z takim podłożem o opiekę nad synem, " z czym do ludzi" praca fizyczna mi odpadła, bo połamane kolana nie ogarniają, skończyłam szkole średnia, szkolenie z zakresu pracownik ds. rachunkowości, ale nie mam stażu, bez doświadczenia nikt nie chce zatrudnić nawet na staż, mam wielki problem, żeby wystartować.
Widuje syna 10-20 minut raz w tygodniu, na tyle mi pozwala mąż, bo już nie może mnie obmacywać, to spotkania po 1 h się skończyły. Nie wiem nawet jak mam zacząć nawet łatwiej mi od końca chyba, bo do końca mi już tylko bliżej. Już nie mam siły, brakuje mi nawet energii, by walczyć, opieka społeczna nie chce mi pomóc, bo dziecko przebywa u ojca, stwierdzili, że powinnam ubiegać się o rentę w kraju, w którym ostatnio pracowałam najdłużej, dla mnie to Wielka Brytania, ale jeśli tam pojadę to wieki zajmie wnioskowanie, a po drugie nie będę widywać dziecka tak samo, ja nawet na życie już nie mam a co o lotach mowa. Nie wiem już co mam zrobić jak zacząć żyć, jak wystartować na nowo, jedyna nadzieja w ludziach.
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.