Zgłoszenie jakich ostatnio wiele, ktoś zmarł lub wyjechał, a na opuszczonej posesji zostają zwierzęta. Sporadycznie dokarmiane przez sąsiadów lub kogoś z dalszej rodziny.


 Tym razem jedziemy zabezpieczyć dwa małe pieski, które w takich warunkach przebywają już prawie rok. Rozpadające się pomieszczenia gospodarcze, zaniedbane podwórko, wszędzie trawa i chwasty. Psy wychudzone, zapchlone, widać liczne kleszcze przyczepione do ich wątłych ciałek, jeden ma duży problem z chodzeniem. Jak one tam przetrwały tegoroczną mroźną zimę, to pierwsze pytanie jakie sobie zadajemy. Mimo że bardzo przestraszone i głodne, widać że pragną obecności człowieka, dotyku, głaskania. Oba po chwili zasypiają w samochodzie. Jadą z nami po nowe lepsze życie. To dwa starsze ok 6-8 letnie "chłopaki" Felix i Hugo. Czeka je diagnostyka i kastracja. Później będziemy szukać dla nich domów razem, lub osobno.



 Po pierwszych dniach w hoteliku już wiemy, że tolerują inne psy, nie wykazują agresji i ponad wszystko są skoncentrowane na człowieku. Lubią zabawę i głaskanie. Ich skarbonka na razie  jest pusta, ale wierzymy, że jak zawsze pomożecie, każdy grosik sie liczy, aby zakupić dla nich dobrą karmę i opłacić hotelik i diagnostykę u weterynarza.

Smutne w ich historii jest jeszcze jedno, że to miejsce w którym żyły w takich warunkach wiele miesięcy znajduje się nie w jakiejś zapomnianej przez Boga i ludzi okolicy, ale niemalże w środku pięknego, nowego osiedla domków. Dookoła piękne, zadbane ogródki, spacerujący ludzie z dziećmi i pieskami w "typie rasy"... I nikomu przez rok nie było żal tych dwóch "bid". Nikt nie pomyślał karmiąc i wyprowadzając swojego zadbanego pupila na spacer, że obok jest  głodna, zmarznięta istota, która może nie jest yorkiem, maltańczykiem ani shitzu ale czuje tak samo... 

Przykra ta nasza rzeczywistość.